Rozdział 7

3.5K 580 270
                                    

- Ostatni raz leciałam powozem, gdy się przeprowadzaliśmy - powiedziała Alexandriya, wyglądając z zaciekawieniem przez okno, kiedy dawno już wzbili się w powietrze i szybowali ku Austrii. - I ojciec podkreślał, że to dość drogie, wynająć swój własny...

- Pieniądze nie grają już dla mnie roli - przyznał Gellert, siedzący naprzeciw niej w czarnym w każdym calu wnętrzu powozu. Miał założoną nogę na nogę, a ręce na oparciu, a Alexandriya widziała, że czuł się jak władca świata.

- Czyżby? - Uniosła brew. - Czyli jak wylądujemy, nie będę musiała płacić ci za przejażdżkę?

Gellert zaśmiał się szyderczo.

- Niegrzecznie byłoby zapraszać, a później kazać płacić, czyż nie? - zapytał, a szelmowski uśmiech tańczył mu w kącikach ust. - Jeszcze chwilę, Sasza, za moment wszystko zrozumiesz.

- Wątpię - kłóciła się, po czym oparła łokcie na kolanach i nachyliła się w jego stronę. - Męczy mnie jeszcze jedno. Dlaczego mnie tam zabierasz? Ze wszystkich ludzi?

Uśmieszek zniknął z twarzy Grindelwalda, a on sam zmienił usadowienie i również nachylił się w jej kierunku, znacznie zmniejszając dystans między nimi.

- Zdradzę ci na razie tylko jeden powód... Mówiłem ci już, że fascynuje mnie twoje połączenie z naturą. Nie znam nikogo, kto zna podobną magię, co ty. Liczę, że mnie jej nauczysz... W zamian za to, co ci oferuję, rzecz jasna. Cenię naturę, istotnie, a warto mieć ją po swojej stronie w pewnych sytuacjach...

Alexandriya prychnęła, a następnie pokręciła głową sama do siebie.

- Gellert, tego nie da się po prostu nauczyć - powiedziała mu w oczy. - Mówiłam ci, że to dar, który przechodzi z pokolenia na pokolenie i ujawnia się w kobietach.

- Jednak czytałem o tym - argumentował - i są zaklęcia, które tylko kobiety jak ty mogą wywołać, ale też tylko kobiety jak ty mogą ich nauczyć... Trochę jak z wężomową. Rodzisz się z tym, ale jest możliwe się jej nauczyć w pewnym stopniu...

- Spróbuję cię nauczyć, ale niczego nie obiecuję - powiedziała, w głowie przekonana, że raczej nic z tego nie będzie.

- To chciałem usłyszeć - odparł z zadowoleniem, po czym wyjrzał przez okno. - Spójrz teraz, jesteśmy prawie na miejscu...

Alexandriya tak też zrobiła, a wtedy zaparło jej dech w piersiach. Ujrzała za oknem górski krajobraz wyjęty z bajki, przeplatany szarością strzelistych szczytów i zielenią iglastych lasów.

- Są góry, lasy, jezioro... Chyba to, co lubisz, prawda? - zapytał prowokująco, choć ona miała odpowiedź wymalowaną na twarzy. Była zachwycona.

- Mam spodziewać się drewnianego, małego domku? - zapytała, uśmiechając się do niego szelmowsko, co prędko mu się udzieliło.

- Nie doceniasz mnie - powiedział z udawanym oburzeniem, po czym wstał i przeszedł na jej stronę powozu, by usiąść tuż za nią i ręką pokierować jej głowę w odpowiednim kierunku. - My zmierzamy tam.

Oczom Alexandriyi ukazało się coś, czego spodziewała się znacznie mniej niż górskiego krajobrazu: twierdza na skraju przepaści, przenikliwie czarna, o wysokich murach i spadzistym dachu, wokół której wciąż zdawała się trwać budowa.

- Co to jest? - zapytała, odwracając się do niego nieznacznie.

- Nurmengard - odparł dumnie, dokładnie w momencie, gdy powóz zaczął obniżać swój lot. Nim Alexandriya się obejrzała, stała przed strzelistą budowlą otoczoną wysokimi górami, zastanawiając się, co zastanie ją w środku.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz