Rozdział 34

2K 347 123
                                    

Nie dało się opisać tego, co Alexandriya poczuła po przeczytaniu tamtej wiadomości. Chwilę później schowała jednak swój wyjątkowy prezent do szafy, obiecając sobie, że wyciągnie go w odpowiednim momencie - takim, w którym Gellert najmniej będzie się tego spodziewał.

Kilkanaście dni minęło im na mijaniu się w Nurmengardzie; ona specjalnie nie wspominała o prezencie i zajmowała się swoimi księgami, on miał inne, jak mówił, "ważne sprawy" na głowie. Nie zmieniało to faktu, że przy każdej możliwej okazji wymieniali wymowne spojrzenia, jakby oboje wiedzieli, że to tylko cisza przed burzą. Żadne z nich nie zapomniało o chwilach z powozu, przeciwnie, one tylko dodawały magii do ich nieustannej gry.

Wreszcie, któregoś szczególnie pochmurnego dnia przy śniadaniu, Alexandriya postanowiła zacząć wprowadzać swój plan przygotowania się do... Włożenia skarpet.

- Gellert, przemyślałam to - powiedziała, zajmując miejsce tuż naprzeciw niego, już od dłuższego czasu nie przy krótszym krańcu niezwykle długiego stołu, jednak przy drugim, który znacznie zmniejszał dystans między nimi.

- Co takiego?

- Chcę znowu pojechać do Rosji, przede wszystkim odwiedzić moją babkę... I chcę, żebyś pojechał ze mną - oznajmiła, co natychmiast wywołało uśmiech na jego twarzy.

- Z największą przyjemnością - odparł bez zawahania, unosząc swoje sztućce.

- Tylko... Jeżeli mamy spotkać się z moimi rodzicami, to musimy ustalić jedną wspólną wersję tego, kim dla siebie jesteśmy, jak się poznaliśmy i tak dalej.

Gellert nie odpowiedział. Zamiast tego odłożył sztućce, a następnie wyjął Czarną Różdżkę. Jedno dotknięcie widelca, po tym kilka dodatkowych ruchów, a zamiast niego pojawił się mały, srebrny przedmiot, który Gellert przesunął po stole w jej stronę.

- Proszę.

- Co to jest? - zapytała Alexandriya, po czym uniosła piękny, srebrny pierścionek ze szczegółowym grawerem.

- Pierścionek zaręczynowy. Oświadczyłem ci się niedawno w, powiedzmy, Wiedniu, nie pamiętasz? Tam, gdzie się poznaliśmy.

- Ach, no tak. - Alexandriya pokręciła głową z niedowierzaniem, jednocześnie myśląc o tym, czy kiedykolwiek zrobi to naprawdę. - Jak mogłabym zapomnieć.

- Ja zresztą często bywam w Wiedniu dla interesów... Dyplomacją się zajmuję, nie mogę zdradzać wiele...

Im Alexandriya dłużej tego słuchała, tym trudniej było jej uwierzyć, jak łatwo przychodziło mu to zmyślanie.

- Z ciebie to niezły bajkopisarz.

- Pokazuję ci tylko, że nie musisz się niczym martwić. Jeśli twoi rodzice o coś zapytają, jestem w stanie im odpowiedzieć od razu.

- Tak, tylko... - Westchnęła. - Mój brat może się tam pojawić. A on będzie pamiętał, że wyrzucili cię z Durmstrangu. Nie mogę cię przedstawić jako ciebie... Może to wsyztsko to za dużo zachodu. Odwiedźmy tylko moją babkę i...

- Nie, nie, koniecznie musimy odwiedzić twoich rodziców - przerwał jej Grindelwald stanowczo. - Jeśli na własne oczy zobaczą, że masz kogoś, kto o ciebie dba, to nie będą już próbowali cię szukać... Zapewnimy sobie spokój, Sasza, a to ważne.

- Racja... Ty to umiesz przewidywać rzeczy... Zupełnie jakbyś był jasnowidzem.

Szczerze go tym rozbawiła. Gellert zaśmiał się w głos, wracając do swojego śniadania po wyczarowaniu sobie nowego widelca.

- Uwielbiam cię, Sasza, naprawdę - przyznał, po czym spojrzał jej w oczy. - Kiedy chcesz wyjechać?

- Za kilka dni. Chcę najpierw wysłać list i się zapowiedzieć. Niech wiedzą, że to "poważna sprawa".

- To doskonale, bo jutro będziemy mieli gościa, który nam z tym pomoże.

- Hm?

- To kobieta, dzięki której będziemy mogli podróżować szybciej, przy pomocy świstoklików... Niewykrywalnych świstoklików, co ważne.

Alexandriya od dawna nie czuła tego okropnego uczucia, które było jednym z tych znienawidzonych przez nią najbardziej - zazdrości. Jak dotąd raczej nie musiała się martwić, że Gellert zainteresuje się kimkolwiek innym, podczas gdy ona wcześniej walczyła o jego uwagę, a teraz, gdy już wreszcie trochę ją miała...

Jak dotąd w Nurmengardzie nie było żadnych kobiet poza nią, służbą i tymi damami, które zjawiły się na balu... Alexandriya wiedziała, że będzie musiała pokazać, kto tam rządzi, zwłaszcza, że nie wątpiła, że wiele dziewcząt wzdychało do Gellerta.

- To nie mogę się doczekać, aż ją poznam - oznajmiła Alexandriya, po czym zajęła się kompletnie swoim jedzeniem, nie otrzymując żadnej reakcji od swojego rozmówcy.

Dziewczyna planowała spędzić resztę dnia na zewnątrz, na to nie pozwoliła jej jednak sama natura. Miesiączka nie omijała nawet wiedźm i wymusiła na Alexandriyi dzień w łóżku, nawet bez sił na czytanie.

Kiedy wieczorem wracała z łazienki, marząc tylko o tym, by ponownie zanurzyć się w ciepłej pościeli i się z niej nie ruszyć, jednak tym razem to Gellert jej na to nie pozwolił.

- Sasza, co się dzieje? - zapytał, spotkawszy ją na korytarzu. Widział po niej, że coś było zdecydowanie nie tak - nie tylko po jej minie i wolnym chodzie, lecz też po ciepłej koszuli nocnej z długim rękawem, w której zawsze było jej przecież "za gorąco".

- Nie czuję się dziś najlepiej - poinformowała go od razu, wzdychając.

- Chodź w takim razie, położysz się - powiedział, machnąwszy ręką w kierunku drzwi swojej komnaty, które otworzyły się na oścież.

- U ciebie? - Alexandriya rozdziawiła usta. - Na twoim łóżku?

- Zapewniam, że jest równie wygodne, co twoje.

Skoro jej na to pozwolił, Alexandriya nie zamierzała się wahać. W komnacie jedynie skąpanej światłem księżyca wpadającym przez ogromne okno, rzuciła się na jego łóżko, lądując na nim w połowicznie siedzącej pozycji, oparta o dziesiątki poduszek.

- Czemu nie mówiłaś, że źle się czujesz? - zapytał, zamykając za sobą drzwi. - Wiesz, że wystarczy jeden ruch tą różdżką i będzie ci lepiej - dodał, po czym natychmiast podszedł do niej i rzeczywiście jednym ruchem Czarnej Różdżki poprawił jej samopoczucie, a ból w jej podbrzuszu zniknął bezpowrotnie.

- Bo jestem dużą dziewczynką, Gellert.

- Nie wątpię - mruknął z uśmiechem, wciąż stojąc przy łóżku. - Ale mogłaś powiedzieć mi wcześniej, zadbałbym o ciebie... - mówił, wymachując różdżką, by szczelnie okryć ją kołdrą.

Otulenie przyjemnym materiałem było niezwykle przyjemne, lecz Alexandriya nie dała się temu omamić. Czuła całą sobą, że w tych słowach nie chodziło tylko o jej dobre samopoczucie, była po prostu tego pewna. Jednakże zmęczenie, potęgowane niezwykle wygodną pozycją, było zbyt duże na to, by z nim dyskutować.

Ostatecznie sam też wszedł na łóżko i ułożył się obok niej, by z największą delikatnością poprawić jej włosy.

- Może powinnaś tu zostać.

Kompletnie zaskoczył ją po raz kolejny.

- W sensie, na noc?

- Czuję, że potrzebujesz ciepła. - Przysunął się bliżej i, ku jej kompletnemu zaskoczeniu, przytulił ją do swojego torsu. - Człowiek jest najbardziej bezbronny właśnie wtedy, gdy śpi, prawda? A ja mogę zapewnić, że będziesz się dobrze czuła przez całą noc... Bezpieczna...

Alexandriya z jednej strony upajała się tą niezwykle przyjemną bliskością, a z drugiej już zastanawiała się, jakie było tego drugie dno.

Co on znowu wymyślił?

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz