???

2K 365 174
                                    

Wymazane wspomnienie...

Miałem już dopytać o przebieg spotkania z rodzicami, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi chaty. O mało nie podskoczyłem w moim krześle; byłem już wtedy pewien, że to musiała być ta osoba, której tak bardzo wypatrywała... Ale kto?

Nigdy nie znałem się zbyt dobrze na magicznym prawie, ale z tego, co dowiedziałem się na temat więzienia tej kobiety, zrozumiałem, że mógł odwiedzić ją każdy, to tylko ona nie mogła wyjść... Co oznaczało, że ktoś musiał chociażby przynosić jej jedzenie.

Strach ogłupił mnie, gdy ruszyła do drzwi i zacząłem wymyślać niemożliwe scenariusze, jak ten, że tam czekał mężczyzna, o którym wciąż rozmawialiśmy. Napomniałem się jednak, że to absurd, że przecież on też był więziony, tysiące kilometrów stamtąd... Specjalnie nie uwięzili ich przecież razem, twierdząc, że wtedy mogliby wspólnymi siłami zdołać się wydostać...

Usłyszałem zamykanie drzwi, a chwilę później w pomieszczeniu pojawiła się ona... I przystojny młodzieniec ubrany w naprawdę gruby, lecz wciąż elegancki czarny płaszcz. Miał przeszywająco niebieskie oczy, zauważałem to nawet z daleka, którymi patrzył na mnie tak, jakby zobaczył samego Merlina. Spod grubej, futrzanej czapki wystawały mu przydługawe, jasne blond włosy.

- Wchodź śmiało - powiedziała, machając dłonią i odsyłając jego czapkę oraz płaszcz gdzieś do innego pomieszczenia. Pozostał wtedy w ubraniach, które przypominały mi mundurek Durmstrangu, były jednak czarne i mniej kunsztowne.

- Przyniosłem wszystko, o co prosiłaś - powiedział, zdejmując z siebie coś na wzór dużej sakwy, którą miał przewieszoną przez ramię. Mówił i podawał tę sakwę do niej, lecz wciąż patrzył na mnie zupełnie przerażony.

- Dziękuję - odparła, a wtedy pierwszy raz ujrzałem naprawdę szczery uśmiech na jej twarzy, gdy sięgnęła dłonią w jego kierunku i w czulym geście poprawiła mu zmierzwione przez czapkę włosy.

- Może ja powinienem się przywitać... - zacząłem, wstając niepewnie, bo nie wiedziałem zupełnie, jak odnaleźć się w tej sytuacji. - Dzień dobry, panie...

- To jest mój syn - przerwała mi stanowczo, stając przodem do mnie i wskazując na niego. - Gilbert.

- Mamo, ale... - zaczął chłopak, lecz ona położyła dłoń na jego ramieniu.

- Spokojnie - powiedziała do niego, by potem zwrócić się do mnie. - Ojcem jest ten mężczyzna, którego się pan spodziewa.

Zupełnie mnie zatkało, na tyle, że straciłem grunt pod nogami i musiałem usiąść ponownie.

Syn Grindelwalda. Na to nie byłem przygotowany w żadnym stopniu, gdy tam jechałem i nie spodziewałem się, że kiedykolwiek spotka mnie coś podobnego. Nigdy o tym nie słyszałem, nikt nie słyszał, spodziewałem się, że świat nie miał pojęcia o jego istnieniu...

A oto był ten przystojny chłopak, Gilbert, który stał tam i patrzył na mnie w przerażeniu.

Zastanawiałem się, czy ona za moment wytłumaczy mi, jak do tego wszystkiego doszło, nawet na to liczyłem, bo sam nie potrafiłem znaleźć żadnych profesjonalnych słów, którymi mógłbym zareagować na to wszystko. Chciałem krzyczeć, że w głowie mi się to nie mieści, i że po tym, cokolwiek nie napiszę, to historia będzie sprzedawać się niczym świeże bułeczki.

- To... Zaszczyt poznać... - Zdołałem wydukać.

- Zapewne pana dziwi jego obecność - powiedziała kobieta, jakby czytając mi w myślach. - Ale do mojego syna na szczęście nie dotarły nawet gazety, które opisywały moje aresztowanie.

- Mamo, czemu... - zaczął chłopak, lecz ona tylko pokręciła głową, uciszając go ponownie.

- Nikt poza mną i nim nie wiedział, że mamy syna - ciągnęła. - Dopóki nie przyszedł moment, aż skazujący mnie na więzienie tutaj musieli wyznaczyć kogoś, kto będzie utrzymywał mnie przy życiu. Wtedy Gilbert się ujawnił, a oni łaskawie zastosowali się do prawa, które daje członkom rodziny możliwość robienia tego. Ci zapluci Aurorzy wiedzą więc, że to mój syn... Choć nie wiedzą, kto jest ojcem.

- Rozumiem... Cóż, ja oczywiście też nie miałem pojęcia... - odpowiedziałem, wciąż jeszcze zbyt oszołomiony tym wszystkim, by sklecić sensowne zdanie.

- Gdyby nie on, to by pan tu ze mną nie rozmawiał - dodała nagle. - Nie miałabym po co żyć, szczerze mówiąc.

To było dla mnie nie do pojęcia. Tamta kobieta, morderczyni, skazana... A jednak w tym co mówiła i nawet w tych kilku gestach, które zdążyłem ujrzeć dało się zauważyć ogromną miłość do tego chłopaka.

- Będziesz jeszcze czegoś potrzebować? - zapytał jej, wyraźnie poruszony wcześniejszymi słowami.

- Nie, dziękuję. Starczy mi na długo, dobrze wiesz. - Kiwnęła głową. - Lepiej powiedz, jak czuje się Anya.

Chłopak po raz kolejny rzucił mi niepewne spojrzenie, aż ostatecznie westchnął, rezygnując najwyraźniej z interesowania się moją osobą.

- Dobrze, jest dobrze, zwłaszcza dzięki tym ziołom od ciebie... Niedługo poznamy płeć dziecka.

- Oby było zdrowe i magiczne. - Pogładziła go po ramieniu. - Reszta nieważna, skarbie.

- Właśnie będę zaraz do niej wracał, mam jeszcze zakupy do domu, a nie chcę, żeby siedziała sama.

Uśmiechnęła się delikatnie w odpowiedzi.

- Dobrze cię wychowałam - szepnęła do siebie. - Nie będę cię przetrzymywać. Leć do niej.

Tak też chłopak wyszedł już chwilę później, a ona wróciła do przygotowywania jedzenia jak gdyby nigdy nic, wyciągnąwszy jakieś składniki z sakwy. Jego wyjście dodało mi nieco odwagi, jednak zanim zdążyłem otworzyć usta, by zadać jej pytanie, ona odezwała się pierwsza.

- O nim nie pozwolę panu napisać.

Świat mi się zawalił. Jak miałem nie pisać o prawdopodobnie najbardziej pożądanej informacji całej społeczności czarodziejów na świecie? Pierwszy raz w życiu pomyślałem wtedy o złamaniu etyki dziennikarskiej i nieuszanowaniu jej życzenia.... Bo jak mogłem przepuścić taki temat?

- Dlaczego? - zapytałem ostrożnie, wpadając na jakże głupi pomysł targowania się z nią.

- Mój syn od narodzin musi się ukrywać pod obcym nazwiskiem. Chyba łatwo sobie wyobrazić, jakie miałby życie, gdyby ludzie dowiedzieli się, kim są jego rodzice. - Odwróciła się nagle i spojrzała mi prosto w oczy. - Dlatego to wciąż pozostanie tajemnicą. - Wyciągnęła rękę przed siebie.

Już chciałem się kłócić, gdy...

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz