Rozdział 35

1.8K 352 58
                                    

- Czy ty próbujesz uśpić moją czujność, Gellert? - zapytała Alexandriya podejrzliwie, choć nie odsunęła się od niego ani na cal, wygodnie wtulona w jego tors.

- A po co miałbym?

- Nie wiem, ty masz różne dziwne pomysły - odparła bez zawahania, co najwyraźniej go rozbawiło.

- Sasza, pomyśl. Mam cię w swoich ramionach - zaczął, przesuwając ją tak, by mogła na niego spojrzeć. - Gdybym chciał, mógłbym ci poderżnąć gardło tu i teraz, a na co by mi to było? Twoja krew by mnie sparzyła, a ty natychmiast byś się uleczyła...

- Och, jaki z ciebie romantyk - powiedziała z sarkazmem, na co Grindelwald zaśmiał się ponownie.

- Chodzi mi o to, że ty wciąż nie wierzysz, że cię pragnę i że nie mam powodów cię omamiać. Obiecałem o ciebie dbać, więc to robię... No to chyba nie grzech? - Wypowiadając ostatnie słowa, z najwiekszą czułością poprawił jej włosy, które przy tamtej pozycji nieco opadły jej na twarz.

- Dopytuję, bo ty rzadko robisz coś, nie oczekując niczego w zamian, Gellert. - Ziewnęła, czując, jak tamto przyjemne ciepło puchatej kołdry i jego ciała układają ją do snu.

- Mam ciebie i twoje nauki - powiedział, a po tym zrobił coś, czego zupełnie się nie spodziewała i pocałował ją w czoło. Choć na moment ją sparaliżowało, prędko sobie przypomniała, że to wszystko wciąż było co najmniej podejrzane.

- Z tobą to niczego nie można być pewnym... - mruknęła tylko, na co on się uśmiechnął, a następnie zaczął gładzić ją po policzku, widząc, że oczy same jej się zamykały.

- Śpij spokojnie, Sasza - szepnął, a zmęczenie stało się wtedy już nie do zniesienia i, chciała tego czy nie, Alexandriya zasnęła mu w ramionach.

Tamta noc była naprawdę wygodna i bezpieczna, tak, jak zapowiedział Gellert, nawet pomimo uciążliwego bólu, który ostatecznie był tym, co obudziło Alexandriyę.

Nie była z siebie zbyt dumna, gdy zrozumiała, jak przebiegł miniony wieczór, lecz z drugiej zaczęła się zastanawiać, po co się tak tym zamęczała. Kto mógł ją tam oceniać poza jej własnym sumieniem? Jeśli chciała spać w łóżku Gellerta, to tak właśnie robiła, i to ta wolność była najważniejsza. Wasylisa też zresztą tak żyła, zawsze robiła to, co chciała... Dlatego Alexandriya nie zamierzała już więcej się czymkolwiek zamęczać, a po prostu korzystać z dobrodziejstw, bez względu na motywy.

Rozciągając się w łóżku, obróciła się na bok i po swojej lewej ujrzała Gellerta, który, jak gdyby nigdy nic, leżał tam i uważnie czytał jakąś książkę, jednak gdy się ruszyła, od razu odwrócił głowę w jej stronę.

- O, dzień dobry. - Zamknął lekturę. - Jak ci się spało?

- Wygodnie. Ciepło - przyznała, jeszcze bardziej się rozciągając i czując okropny ból podbrzusza.

- Jeśli chcesz, możesz tu też dziś zostać. - Gellert uśmiechnął się, kolejny raz wyciągając rękę, by poprawić jej zmierzwione włosy.

- Mhm... Rozważę, zwłaszcza, że to twoje łóżko jest chyba jednak wygodniejsze...

Uśmiechnął się przebiegle.

- Może to nie o łóżko chodzi, Sasza, a o towarzystwo.

- Spałeś tu całą noc? - zapytała, nawet jeśli pamiętała okazjonalne, tylko w części świadome przytulanie go bliżej do siebie.

- Tak, czuwałem nad tobą.

- A ja wciąż źle się czuję, niestety - przyznała, po czym z wielką trudnością zsunęła się z łóżka. - Muszę iść do łazienki.

Gellert bez pytania sięgnął po swoją różdżkę, a następnie machnął w jej stronę. Dziewczyna natychmiast poczuła, jak ból z jej podbrzusza zaczyna znikać.

- Lepiej? - zapytał Gellert, również schodząc z łóżka, by wyjść jej naprzeciw.

- Lepiej - przyznała. - Ale i tak muszę teraz pójść do łazienki.

- Ja też w zasadzie powinienem się przygotować. Za niedługo przyjdzie nasz gość.

- Ach, no tak - mruknęła Alexandriya, po czym znacząco wyminęła Gellerta, nie mówiąc nic więcej, by nie dawać mu żadnej satysfakcji.

Z drugiej strony cieszyła się, że jej o tym przypomniał, bo musiała się przygotować. W łazience postanowiła nie żałować sobie czasu i zadbać o to, by wyglądać wręcz nieskazitelnie, nawet pomimo swojego marnego samopoczucia.

Kiedy jej włosy zostały już nieco upięte, a nieco rozpuszczone, ubrała jedną z sukni otrzymanych od Gellerta - tak ciemnogranatową, że z daleka prawie czarną, z długimi, dopasowanymi rękawami, opinającą ją u góry, a rozkloszowaną u dołu. Włożyła też pierścionek "zaręczynowy", który dostała od niego poprzedniego dnia, a także pasujący naszyjnik, dzięki czemu czuła się naprawdę pięknie i silnie.

Upewniwszy się jeszcze, że Veles miał się dobrze i pozwoliwszy mu wyjść na zewnątrz, prawie dwie godziny później pchnęła drzwi z impetem, po czym głośno weszła do największego pomieszczenia Nurmengardu.

I oto był tam Gellert, ale i zapowiadana kobieta. Miała brązowe włosy spięte w niskiego koka i ubrana była w elegancką, ciemnofioletową suknię do połowy piszczeli, z wyraźnie luksusowego materiału, choć znacznie mniej zjawiskową niż ta, którą wybrała Alexandriya. Musiała być w podobnym wieku, co oni, to dało się ocenić z daleka, ale ona daleko trzymać się nie zamierzała.

- Dzień dobry - powiedziała Alexandriya głośno, pewnie podchodząc do ich dwojga, nawet jeśli zazwyczaj nie lubiła się tak pchać się w nowe znajomości.

- Och, tak. - Gellert nie wyglądał na zaskoczonego nagłym pojawieniem się dziewczyny, w przeciwieństwie do jego rozmówczyni. - Gerto, poznaj proszę, to pani tego domu, Alexandriya.

Gerta wyglądała tak, jakby sam widok Alexandriyi wmurował ją w podłogę. Gdy ta podeszła do niej, nieśmiało wyciągnęła do niej rękę.

- Bardzo mi miło...

- Mnie również - odparła Alexandriya szorstko, odwzajemniając gest prawie z cynicznym uśmiechem, który nie umknął uwadze Gellerta.

- Rozmawialiśmy właśnie o naszym świstokliku do Rosji... - zaczął Grindelwald, ale Alexandriya w ogóle na niego nie patrzyła.

- A gdzie pani pracuje, że pani oferuje takie usługi?

- Proszę mówić mi Gerta - odparła tamta, wyraźnie wciąż jeszcze pod ogromnym wrażeniem swojej rozmówczyni. - Pracuję w niemieckim ministerstwie magii.

- I dlaczego chcesz nam pomóc? - drążyła Alexandriya, przy czym wręcz piorunowała ją wzrokiem.

- Gerta chce tego, co my, Sasza - wtrącił Grindelwald. - By czarodzieje nie musieli się już chować.

- Nasze władze niestety tego nie chcą... Dlatego próbuję ich rozpracować od środka.

- Ciekawe - mruknęła Alexandriya, a wtedy Gellert nagle się nieco ukłonił.

- Przepraszam was na chwilę - powiedział, po czym ruszył do wyjścia tak naprawdę tylko po to, by tuż za drzwiami słuchać rozwoju wydarzeń. Chciał sprawdzić, czy Alexandriya wystraszy ich gościa po części dla własnej rozrywki, a po części dla przetestowania tamtej kobiety - Gellert nie chciał przecież słabych popleczników.

Kiedy kobiety zostały w pomieszczeniu same, atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. Alexandriya zmierzyła Gertę wzrokiem, a następnie założyła ręce na piersi.

- I czego będziesz chciała w zamian za pomoc nam?

- Chcę dołączyć do państwa sprawy.

- Mhm... - mówiła wciąż nieprzekonana Alexandriya, starając się zachować dystans.

Nie wiedziała, co Gellert mógł powiedzieć tamtej nieznajomej o ich relacji, dlatego nie miała pojęcia, jak w tym wszystkim manewrować, choć wciąż chciała pokazać, kto tam rządzi - a na to ostatnie miała już plan.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz