- Po tym wszystkim nastał rok szaleństwa. Nie wiem nawet, co we mnie wstąpiło... - mówiła kobieta, wzdychając i kolejny raz wyglądając przez okno. To ostatnie poczynało mnie martwić, lecz nie miałem odwagi zapytać, czego wypatrywała.
- Oznajmiłam rodzicom, że po szkole planuję się wyprowadzić, choć jeszcze nawet nie wiedziałam gdzie. A oni co? Ucieszyli się, że wreszcie się usamodzielnię, jak mój wspaniały braciszek...
Pragnąłem zadać kolejne pytanie, ale nie musiałem tego robić. Ona opowiadała sama, niczym w jakimś transie, prawie nie robiąc sobie przerw na oddech.
- Codziennie odliczałam dni do zakończenia szkoły przy moim łóżku w Durmstrangu... Kreśliłam te linie jak więzień czekający na wolność. Inne dziewczyny z mojego pokoju sądziły, że postradałam zmysły... Nie mówiły mi tego wprost, ale słyszałam, jak szeptały na mój temat od czasu do czasu. W pewnym momencie sama zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno nie oszalałam, starałam się trochę uspokoić... Po czym chodziłam po Durmstrangu i wszędzie natrafiałam na pozostawione przez niego znaki. Nie dało się o nim zapomnieć.
Wtedy ujrzałem w niej dotąd jak najwięcej emocji. Odłożyła filiżankę i ukryła twarz w dłoniach.
- Jeśli pani chce, to możemy przerwać... - zaproponowałem ostrożnie, gdyż wolałem ją uspokoić niż ryzykować, że już wtedy zakończy naszą rozmowę, kiedy chciałem dowiedzieć się jeszcze tylu rzeczy.
- Nie, nie trzeba - powiedziała stanowczo, prostując się. - Nie takie rzeczy robiłam. Już... - Prędko dopiła herbatę, po czym kontynuowała, nie czekając na moje pytania. - Gdy tylko miałam trochę wolnego czasu, wymykałam się do lasu, by ćwiczyć, doskonalić moją magię... Czasami sama byłam zaskoczona tym, co potrafiłam zrobić, tylko ja i moje ręce... - Spuściła wzrok na swoje dłonie z niedowierzaniem. - Zastanawiałam się, czy on to doceni, co mi w ogóle powie, był dla mnie magicznym autorytetem, w pewnym sensie... Choć jeśli chodziło o naturę, to nie mógł, i nadal nie może, się ze mną równać.
Urwała nagle, poprawiając włosy. Nie odzywała się przez dłuższą chwilę, zatem poprawiłem swoje usadowienie i chwyt na piórze, po czym zapytałem:
- Czy on... Kontaktował się z panią przez ten rok?
- Wysłał mi trzy listy, kazał nie odpowiadać. - Jej wzrok skierował się na niewielką szafkę po jej lewej. Miałem przeczucie, że nie był to zwyczajny tik, bo jak dotąd każdy jej ruch wydawał się przemyślany... Zaczynałem podejrzewać, czy w tej szafce nie znajdowały się owe trzy listy, o których wspomniała. Byłyby doskonałym dopełnieniem tego wszystkiego, lecz czy śmiałem pytać o coś tak prywatnego, ba, nie wiedząc nawet, czy me domysły były słuszne?
- Wtedy tego nie zauważałam, ale teraz widzę, jaką miał obsesję... - Powoli odwróciła wzrok od szafki, ponownie kierując go na okno. - Każdy list oznaczył... Pierwszy trójkątem, Peleryną Niewidką... Drugi kołem, Kamieniem Wskrzeszenia, a trzeci linią, Czarną Różdżką. Nie mówił w nich za wiele, poza tym, że nie mógł mi zdradzić, gdzie jest, że wszystko szło mu dobrze i zapewniał jeszcze, że na pewno po mnie wróci.
- Spełnił tę obietnicę? - zapytałem, chociaż domyślałem się odpowiedzi.
Ona spuściła głowę, kładąc dłonie na blacie.
- Choć momentami miewałam wątpliwości... Tak, spełnił. I wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.