Rozdział 39

2.2K 348 51
                                    

Obiad z rodzicami Alexandriyi szedł nadzwyczajnie dobrze, choć dziewczyna spodziewała się tego po tym, jak wypowiadał się Gellert. Umiejętnie wstrzeliwał się we wszystkie wymagania jej rodziców, przy czym nie musiał się nawet specjalnie starać. Alexandriyi było to na rękę, jednak czekała tylko, aż to się skończy, a ona spokojnie będzie mogła położyć się w swoim łóżku albo wrócić do lasu. Jak bardzo wolałaby wtedy trenować kontrolę nad zwierzętami z Velesem niż siedzieć tam, patrząc przez okno na dym unoszący się z setek mugolskich kominów...

Kiedy już kończyła ostatnie danie i myślała, że zaśnie przy stole, znowu rozległo się pukanie do drzwi. Lizawieta poszła otworzyć, a kilka chwil później w pomieszczeniu pojawił się dobrze ubrany młodzieniec.

- Dymitr! - zawołała pani Kedrova, wstając, by się z nim przywitać. - Jak cudownie, że jesteś.

Chłopak nie patrzył jednak na matkę, a na siostrę, której widok co najmniej go zaskoczył. Alexandriya czuła dokładnie to samo, a atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się nieco napięta. Nie cieszyła się jego widokiem, zresztą tak jak on jej - w końcu to on jeszcze niedawno wyśmiewał się z niej, że tęskniła za swoim "kochasiem", czyli Gellertem wyrzuconym z Durmstrangu. Och, gdyby tylko wiedział, co Grindelwald tak naprawdę potrafił...

- O, witaj, braciszku. Kopę lat - powiedziała Alexandriya, uśmiechając się perfidnie.

- No proszę. - Dymitr założył ręce na piersi. - Moja siostrzyczka przypomniała sobie, że ma rodzinę.

Alexandriya już chciała się odgryźć, poczuła jednak dłoń Gellerta na swoim udzie, próbującą ją uspokoić.

- Spokojnie - szepnął, jakby doskonale wiedział, co robił.

- Siadaj, Dymitr - powiedziała pani Kedrova. - Akurat zdążysz zjeść z nami ciasto. Lizawieto, przynieś kolejny talerz, proszę.

- Ja tylko na chwilę, mamo, chciałem dać znać co do ślubu... Och, właśnie, siostrzyczko. Biorę ślub. Jesteś zaproszona. I twój... - Spojrzał na Gellerta, a wtedy dziewczyna nie mogła pozwolić na to, żeby zaczął się zastanawiać, czy skądś go nie kojarzył.

- Narzeczony. Arnold - zakończyła za niego, a wtedy Gellert wstał, by podać Dymitrowi rękę nad stołem.

- Miło mi poznać.

- Mnie również - odparł, ściskając jego rękę. - Chociaż współczuję - dodał, ponownie spoglądając na siostrę.

- Ale z ciebie się komediant zrobił, boki zrywać - syknęła Alexandriya, gdy Gellert ponownie zajął miejsce obok niej. - Wprost nie mogę się doczekać, aż też cię zaproszę na swoje wesele.

- Sasza, Dymitr, uspokójcie się. Przy gościu tak? - wtrącił pan Kedrov. - Nie tak was wychowywaliśmy.

- Proszę się nie martwić, ja rozumiem - powiedział Gellert, uśmiechając się lekko do rodziców rodzeństwa. - I zależy mi także, by Alexandriya czuła się komfortowo... Dlatego zaraz będziemy wychodzić.

- Jakie poświęcenie dla mojej siostry... - mruknął Dymitr, gdy Lizawieta postawiła przed nim talerzyk. - Jesteś, szczerze mówiąc, pierwszym facetem, który nawet chce z nią być, nie mówiąc już o narzeczeństwie.

Gellerta zupełnie nie ruszały te złośliwości, które najwyraźniej miały go zniechęcić do dziewczyny. Prędko zrozumiał, że brat Alexandriyi albo po prostu był prostakiem... Albo wiedział o jej darze i zwyczajnie go jej zazdrościł.

- Z całym szacunkiem, ale Alexandriya to najbardziej wartościowa kobieta, jaką znam - odparł Gellert, przy czym nawet nie drgnęła mu powieka. Alexandriya miała już serdecznie dość całej tamtej sytuacji, udawanej czy nie.

- Widocznie nie znasz wielu...

- Dymitr! - krzyknęła pani Kedrova.

- Wyjdźmy już, ja mam tego dość. - Alexandriya wstała od stołu. - Nie potwierdzam przybycia na wesele, braciszku.

- Wielka szkoda - odpowiedział Dymitr, a choć Alexandriya miała ochotę go przeklnąć, po raz kolejny poczuła uspokajającą dłoń Gellerta, który do ostatniej chwili dziękował za spotkanie i starał się być jak najbardziej uprzejmy.

Kiedy on i Alexandriya znaleźli się przed kamienicą, dziewczyna sądziła, że z miejsca wybuchnie.

- Co to miało być, Gellert? - zapytała, poprawiając swój płaszcz. - Mogłam go tam rozerwać na strzępy, a czułam, że powstrzymywałeś mnie też zaklęciem...

- Weź głęboki wdech i ochłoń, Sasza. To wszystko specjalnie - przekonywał, obejmując ją ramieniem. - Gdybyśmy tam oboje wybuchli, nabraliby podejrzeń, a tak... Jesteśmy czyści i nie zniżamy się do poziomu twojego brata. On najwyraźniej jest zazdrosny, cóż, kto by nie był na jego miejscu.

- Nie wiem, jak ty potrafisz być taki opanowany. - Posłała mu wściekłe spojrzenie, naciągając rękawy swojej sukni, choć wcale tego nie wymagały. - Jeszcze chwila, a ja mogłabym znowu dostać wiedźmiej furii - dodała, nawet jeśli wiedziała, że do tego było jej jeszcze daleko. Uszczypliwości Dymitra były stanowczo za małe, by doprowadzić ją do tego groźnego stanu.

- To jeden z moich wielu talentów... - Uśmiechnął się, po czym pochylił, by szepnąć tylko do jej ucha. - Choć przy tobie w samych skarpetach nie potrafię - szepnął, a choć Alexandriyi zrobiło się cieplej, pokręciła głową.

- Nie teraz, Gellert. - Wzięła głęboki wddch, czego natychmiast pożałowała, gdy w nozdrzach poczuła miejskie powietrze. - Wracajmy już. Odechciało mi się wszystkiego, moją babcię odwiedzimy kiedy indziej, bez przystanku w Petersburgu. Nie chcę tu już wracać, bo może i moi rodzice się zdenerwowali, ale za kilka miesięcy będą na ślubie mówić, jaki to wspaniały jest ich synek, jaką cudowną partię sobie znalazł...

Gellert postanowił z nią nie dyskutować, bo widział, że nie żartowała. Zgodnie z jej życzeniem, oboje już chwilę później znaleźli się z powrotem przed Nurmengardem. Tam Alexandriya natychmiast ściągnęła z siebie elegancki płaszcz i rzuciła go na ręce zaskoczonego Gellerta tak, jakby był jej służącym.

- Idę do lasu, nie czekaj na mnie. Może kogoś zamorduję po drodze - oznajmiła tak, jakby rzucała na niego urok, a następnie ruszyła w stronę bram. Sekundę później wybiła się i już w powietrzu zamieniła w kruka, by prędko się stamtąd oddalić.

Gellert patrzył przez chwilę, jak odlatywała w dal, po czym zaśmiał się sam do siebie i użył dłoni, by odesłać płaszcz do jej komnaty. Już miał doskonały plan na to, jak ukoić jej nerwy - sam spokojnie wkroczył do Nurmengardu, uśmiechając się przy tym nieustannie.

- Przygotujcie kąpiel - powiedział po tym, jak wpadł na witającą go służbę.

- Tak jest, panie Grindelwald - powiedzieli jednocześnie mężczyzna i kobieta, którzy wyszli mu na spotkanie.

- Gorącą - zastrzegł, zdejmując własny płaszcz. - Nie szczędźcie wody i eliksirów. I utrzymujcie w cieple przez cały czas.

Służący pokiwali głowami, a Gellert jak gdyby nigdy nic ruszył do swojej komnaty, gdzie zamierzał oczekiwać powrotu Alexandriyi. Coś podpowiadało mu, że dziewczyna wróci mimo wszystko wcześniej, niż zapowiadała, a to było mu jak najbardziej na rękę.

To spotkanie z jej rodziną utwierdziło go w przekonaniu, że Alexandriya już od niego nigdzie nie ucieknie.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz