Rozdział 27

1.9K 381 49
                                    

Choć od czasu przeprowadzki do Petersburga znacznie pogorszył się ich kontakt, dziadkowie Alexandriyi wciąż byli osobami, które dziewczyna kochała chyba najbardziej z rodziny. We wczesnym dzieciństwie spędzała z nimi mnóstwo czasu, a potem odwiedzała już tylko raz czy dwa do roku, kiedy jej rodzice się na to decydowali. Ostatni raz widziała babcię na pogrzebie dziadka tuż przed skończeniem przez Alexandriyę szkoły - i szczerze cieszyła się, że znowu ją zobaczy.

Yekaterina Morozova mieszkała w dużym domu nieopodal Irkucka, który niegdyś mieścił aż sześć osób - a teraz została tam zupełnie sama. Mimo tego, wszystko było niezwykle zadbane nawet na zewnątrz, gdzie leżały niewyobrażalne ilości śniegu.

Alexandriya wzruszyła się na widok swojego dawnego domu. Utwierdziła się w przekonaniu, że nigdy nie wybaczy rodzicom przeprowadzki. Zapukała do dobrze jej znanych, ciemnych drzwi, a następnie odczekała chwilę, aż wreszcie te się otworzyły.

Stała przed nią starsza, znacznie niższa kobieta o siwiejących włosach, jednak wciąż pełna energii. Miała na sobie suknię z kolorowymi wzorami, a na niej zawieszoną czerwoną chustę.

- Sasza? - wydusiła, nie wierząc przez moment w to, kogo widziała. - Sasza, serce moje...

- Babushka... - Alexandriya skłoniła się, by przytulić ją najmocniej, jak potrafiła. Łzy same wyleciały jej z oczu; choć to już był jej drugi dzień w Rosji, dopiero wtedy poczuła się jak w domu.

- Wejdź do środka, toć mróz większy w tym roku niż zazwyczaj...

Dziewczyna zaśmiała się.

- Baba, wiesz, że mnie to nie rusza.

Wewnątrz domu było tak, jak Alexandriya zapamiętała. Miejsca było mnóstwo, wszędzie stały ciężkie, drewniane meble, na niektórych ścianach wisiały dywany, a w środku pomimo syberyjskich mrozów panowała duchota.

Yekaterina zaprowadziła ją do znajomego, sporego salonu z kominkiem, z którego Alexandriya miała mnóstwo dobrych wspomnień. Usiadła z babcią na kanapie okrytej potężnym kocem z wizerunkiem tygrysa, a następnie zaczęła ją wypytywać o to, jak sobie radziła sama.

- Nie będziesz słuchać o starej babce, Sasza, to twoje życie się teraz zmienia... - mówiła jej babcia, w międzyczasie przywołując różdżką herbatę, przekąski, a nawet cały stół. - Wyrosłaś na przepiękną kobietę, nie mogę się na ciebie napatrzeć. I te ubrania, nosisz się pięknie...

Dopiero wtedy Alexandriya rozpięła płaszcz, a następnie ułożyła go obok siebie.

- Dziękuję...

- Co teraz robisz, kochanie? - dopytywała kobieta, jednocześnie manewrując licznymi przedmiotami przywołanymi z kuchni. - Gdzie mieszkasz?

Alexandriya zawahała się przed odpowiedzią. Nie chciała okłamywać babci; czuła, że jej mogła wyznać prawdę, że jej mogła zaufać...

- Chcę ci powiedzieć, ale... Obiecaj, że nie powiesz rodzicom.

- Twoi rodzice nawet mnie nie odwiedzają - powiedziała Yekaterina gorzko. - Tylko ty mi zostałaś, skarbie...

- Jak to? - zapytała Alexandriya z oburzeniem. - A Dymitr?

Kobieta pokręciła głową, ustawiając wszystko na stole, który magią przysunęła tuż przed nie.

- Był tu niedawno, ale... Przedstawił mi swoją narzeczoną. Nie podoba mi się, mam wrażenie, że to typowa ulicznica próbująca wkupić się w bogatą rodzinę, ale cóż, twoja mama jest zachwycona...

Alexandriyi nie zdziwiły te słowa. Wiedziała, że matka i babcia od zawsze miały inne poglądy na wiele tematów, a ona sama zwyczajnie była bliższa tym Yekateriny. Chwilę jej zamyślenia dziewczyna postanowiła wykorzystać na zmianę tematu, bo wciąż jeszcze wahała się, czy powiedzieć jej prawdę.

- A co do rodziny, baba... Mama mówiła mi, że trzymasz tutaj księgi naszej rodziny. Mogłabym w nie zajrzeć?

Gdy Yekaterina to usłyszała, zapomniała na moment o herbacie i wszystkim innym. Wyprostowała się, a następnie spojrzała wnuczce w oczy z przejęciem.

- Czyli stało się tak, jak mówiłam.

- Co masz na myśli? - zapytała zdezorientowana dziewczyna, unosząc brwi.

- Odkryłaś swoją moc, choć wszyscy próbowali ją ukryć - odparła kobieta bez zawahania, wbijając Alexandriyę w siedzenie. Zdecydowanie nie tego się spodziewała, gdy tam przyszła, jednak nie mogła się doczekać wyjaśnień. Yekaterina odłożyła różdżkę, po czym zapytała spokojnym, lecz poważnym tonem:

- Ty wiesz, że jesteś wiedźmą, prawda, Sasza?

Alexandriya przełknęła ślinę. Nawet przez myśl jej wtedy nie przeszło, by skłamać.

- Tak, wiem... I ty też wiedziałaś?

- Wiedziałam to, odkąd się urodziłaś, kochanie - odpowiedziała kobieta, podnosząc czajnik, by nalać herbaty do przygotowanych wcześniej dwóch filiżanek.

- Ale... Jak to?

- Twoje włosy, skarbie. - Yekaterina pogładziła ją po głowie. - Dlaczego cała nasza rodzina ma je dość ciemne, a twoje stały się już śnieżnobiałe? Zresztą z takimi się urodziłaś... To dzięki nim od początku wiem, jaką masz w sobie moc.

Alexandriya nieświadomie złapała się za długie, rozpuszczone włosy, jakby dotykała ich po raz pierwszy.

- Zaraz, to ty też jesteś wiedźmą? - zapytała nagle, kwestionując wszystko, co do tej pory wiedziała na temat swojej rodziny.

Yekaterina pokręciła głową.

- Ale moja babka była. Trzy pokolenia minęły... I dar ponownie ujawił się w tobie. - Westchnęła. - Mówiłam to twojej matce od momentu twoich narodzin. Ona jednak, wraz z twoim ojcem, wmawiali mi, że to tylko takie bajki, a nawet jeśli, to żeby ci o niczym nie wspominać i nikomu się nie chwalić, bo wiedźmy od lat są wytykane palcami, szkalowane przez społeczeństwo...

- A ty mi powiedziałaś o Wasylisie, pamiętam - wydusiła zaskoczona Alexandriya, bo wszystko zaczynało się jej wreszcie układać.

- Ponieważ uważam, że masz prawo znać swoje pochodzenie i sama zdecydować, czy chcesz się od niego odciąć. Co więcej... Ostrzegałam ich, że prędzej czy później sama odkryjesz tę moc.

- Wiedziałam o tym od małego - mówiła podekscytowana Alexandriya, jednocześnie wściekła przez to, co wiedziała o swoich rodzicach. - Ale dopiero w szkole dowiedziałam się, jak to się nazywa. I teraz... Staram się tego wszystkiego nauczyć, rozwinąć to, robię takie rzeczy, których nawet sobie nie wyobrażałam.

Yekaterina uśmiechnęła się, a następnie położyła dłoń na ramieniu wnuczki.

- Jestem z ciebie dumna. Rób tak dalej i nie pozwól nikomu cię zatrzymać zwłaszcza twojej mamie i tacie.

Dziewczynę ogarniała coraz większa złość. Jakim prawem jej rodzice nie chcieli jej o tym powiedzieć? Tamte informacje sprawiły tylko, że postanowiła sobie tym bardziej pomóc Gellertowi w tym, by czarodzieje już nigdy nie musieli się ukrywać.

- Nie mówiłam o tym rodzicom...  I widzę, że to była dobra decyzja. - Wściekła się. - Już o niczym im nie powiem.

- A jest jeszcze coś?

Alexandriya zawahała się po raz kolejny. Postanowiła wyznać babci częściową prawdę... A przynajmniej większą, niż matce.

- Poznałam kogoś, babciu - przyznała po chwili, zniżając wzrok. - Czarodzieja, który pomaga mi rozwijać tę moc. I który... Sam naprawdę wiele potrafi. To dzięki niemu mam to wszystko. - Nieświadomie wskazała na swój strój, a jej rozmówczyni pokiwała głową.

- To dobrze, że masz kogoś takiego. Weź wszystkie księgi, weź wszystko, co potrzebujesz, Sasza. Wiedziałam, że krew naszej rodzinie się w tobie ujawni.

Alexandriya w środku tryskała radością. Reakcja jej babci przeszła jej najśmielsze oczekiwania i sprawiła, że poczuła się o wiele pewniej we wszystkim, co robiła.

- Babciu... A opowiesz mi o twojej babci?

Yekaterina sięgnęła po filiżankę i wręczyła ją wnuczce, a następnie wzięła drugą dla siebie.

- Oczywiście.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz