Rozdział 42

1.6K 297 53
                                    

Dzień przyjęcia od samego rana był dniem niezwykle zabieganym w Nurmengardzie. Służba tonęła w przygotowaniach, podczas gdy Alexandriya spędzała czas w swojej dawnej komancie, gdzie doleczała Wasylisę. Ona i Veles wyraźnie się polubili, więc dziewczyna tym bardziej cieszyła się, że miał on towarzyszkę. Z dwoma wilkami czuła się szczęśliwsza, a także i potężniejsza niż kiedykolwiek.

Szukała w księdze zaklęcia, które wiedziała, że wzmocni wilczycę, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Po zezwoleniu na wejście w środku pojawiła się służąca z białym pudełkiem, na tyle dużym, że musiała go trzymać obiema rękami.

- To prezent dla pani. Pan Grindewald kazał przekazać.

- A, tak - powiedziała Alexandriya od niechcenia, bo zarówno ona, jak i służba już dawno przyzwyczaili się do tego, że nieustannie dostawała prezenty. - Dziękuję. Zostaw na podłodze.

Kobieta tak też zrobiła, po czym prędko się wycofała, kłaniając się przy tym lekko. Potężne drzwi zamknęły się za nią z hukiem, a wtedy Alexandriyi wydała z siebie głośne westchnięcie.

Zastanawiała się czasem, czemu Gellert nie mógł po prostu wysyłać jej tych prezentów za pomocą magii. Nie dalej jak trzy dni wcześniej słyszała rozmowę dwóch mężczyzn ze służby, którzy nieco za głośno zastanawiali się, jak dobra Alexandriya musiała być w łóżku, skoro Grindelwald ciągle zlecał dla niej jakieś podarunki i niespodzianki.

Tak czy siak, pozwoliła wilkom ułożyć się obok siebie, podczas gdy ona sama przywołała do siebie pudełko zaklęciem, a następnie usiadła z nim na łóżku. Delikatnie zdjęła wieko, a wewnątrz na atłasowej poduszce wielkości całego dna najpierw ujrzała biżuterię.

To był przepiękny zestaw, chyba najładniejszy, jaki jak dotąd widziała. Składały się na niego srebrna opaska wysadzania niebieskimi kamieniami, a także pasujące kolczyki oraz bransoletka. Alexandriyi szczególnie spodobał się ten pierwszy przedmiot, gdyż wiedziała, że kamienie będą idealnie wybijać się na tle jej białych włosów. Odłożyła poduszkę na bok, spodziewając się, że pod spodem ujrzy kolejną granatową kreację, jednak jej oczom ukazała się...

- Biała suknia? A to nowość... - powiedziała sama do siebie, po czym wstała, by wyciągnąć sukienkę i zobaczyć ją w pełnej krasie.

Przyłożyła ją do siebie i ruszyła w stronę lustra, po drodze pytając swoje wilki, co sądziły. Gdy te jej nie odpowiedziały, stanęła sama przed lustrem, aby przyjrzeć się kreacji.

Prędko okazało się, że mimo wszystko suknia miała granatowe akcenty korespondujące z biżuterią. Były nimi trzy pasy wysadzane romboidalnymi, ciemnoniebieskimi kamieniami: jeden tuż przy dekolcie, który wyjątkowo nie był głęboki, przeciwnie, prosta linia odsłaniała tylko obojczyki, drugi wokół pasa, a trzeci tuż przy brzegu. Spódnica nie wydawała się zbyt rozkloszowana, a sam materiał był bardzo delikatny i nieco połyskiwał. Jak zwykle dostała coś wyjątkowego, choć dziwiła się, że suknia okazała się tak mało zjawiskowa w porównaniu do poprzednich.

- Piękna jest, nie powiem... - Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym odłożyła ją na łóżko.

Zajrzała ponownie do pudła, bo miała przeczucie, że to jeszcze nie był koniec, i nie pomyliła się - pod kolejną atłasową poduszką znalazła następny kawał białego materiału. Dopiero po wyciągnięciu go zrozumiała, że była to peleryna pasująca do sukni; wszyto w nią setki ciemnoniebieskich kamieni, których nagromadzenie zwiększało się ku dołowi. Ona zrobiła na Alexandriyi jeszcze większe wrażenie niż suknia i nie mogła się doczekać, aż ją włoży.

Ktoś mógłby pomyśleć, że to i tak było już wiele, ale ona znała Gellerta już za dobrze. Przeczuwała, że pod kolejną poduszką znajdzie coś jeszcze... Tylko tym razem było to coś skandalicznego.

Skarpety mogły zostać nazwane śmiałymi, pewnie, ale na tym śmiałość Grindelwalda się zdecydowanie nie kończyła. Na samym dnie ponownie znalazła skarpety, jednak tym razem połączone dwoma białymi paskami z zestawem bielizny, skandalicznym zestawem. Alexandriya była pewna, że gdyby jej matka go zobaczyła, pozwoliłaby córce ubrać go co najwyżej na noc poślubną, o ile w ogóle. Prawdopodobniejsza wersja zakładała też wyzwanie od kurtyzan.

A jednak był to wspaniale wykonany, biały gorset, prześwitujący od góry do dołu, błyszczący gdzieniegdzie, który Alexandriya jak najbardziej zamierzała włożyć. Sama chciała się w nim zobaczyć, a co dopiero mógł chcieć zobaczyć Gellert...

To był już ostatni prezent, ale jaki  wyjątkowy. Alexandriya żałowała tylko, znowu będzie musiała poczekać cały długi wieczór, by go pokazać.

Znając już plany Gellerta nawet na to, co wydarzy się po przyjęciu, dziewczyna postanowiła się do tego lepiej przygotować i wkrótce wzięła długą, perfumowaną kąpiel, by zapewnić sobie, że przyjemny zapach zostanie na niej przez całą noc. Testowała tym też jeden eliksir z przepisu Wasylisy; taki, który miał mącić mężczyznom w głowach. Skoro Gellert już sam się w to wpakowywał, to chciała go chociaż sobie owinąć wokół palca, a nie miałaby też nic przeciwko temu, jakby zrobił się trochę zazdrosny.

Zaczynało jej się to wszystko coraz bardziej podobać, taka zabawa w nieustanne doprowadzanie go do ostateczności - przynajmniej jej życie nie było w żaden sposób nudne i spowite tylko rozczytywaniem dawnych ksiąg.

Alexandriya była zszokowana tym, jak szybko zadziałała mikstura z księgi. Tylko wyszła z kąpieli, a Gellert niczym pies nęcony mięsem przybiegł pod drzwi jej komnaty.

- A ty co tu robisz? - przywitała go dziewczyna w samym szlafroku. - Nie jesteś zajęty doglądaniem wszystkiego?

- Doglądam ciebie - odpowiedział, co zirytowało ją na tyle, że przewróciła oczami. - Coś mi po prostu podpowiedziało, by do ciebie przyjść.

I ty nawet nie wiesz, że to mój eliksir, mój drogi.

- Ja mam się świetnie. Jestem w trakcie szykowania się.

- Dotarł twój prezent?

- Dotarł. Piękny.

- Sam go jeszcze nie widziałem - przyznał. - Po prostu zleciłem najpiękniejszą suknię, jaką mogli wykonać...

- Tak, suknię... - mruknęła Alexandriya, zastanawiając się, czy to samo powiedział o bieliźnie. Niby oboje doskonale wiedzieli, że tam była, a jednak udawali, jakby nie mieli pojęcia, że istniała i co z nią później zrobić.

- Gellert, porozmawiamy sobie później. Bądź tak miły i daj damie się przygotować, co? - mówiła z dumnym uśmieszkiem, tak naprawdę wciąż sprawdzając działanie eliksiru.

- A nie mogę ci towarzyszyć?

Przepadł zupełnie. Zgodnie z planem.

- Wkrótce przyjdą goście, więc zachowajmy pozory przyzwoitości.

- Nie robimy jeszcze nic nieprzyzwoitego, Sasza - zaznaczył, nie przestając się uśmiechać. - Zwłaszcza w naszych prywatnych komnatach.

- Mhm, ale służba wie swoje. Dopiero co słyszałam o tym, jak dobrze muszę cię zaspokajać, skoro dajesz mi tyle prezentów...

- Kto to był? - zapytał Gellert wręcz agresywnie. - Wskaż mi tylko, a już go tu nie będzie. Ja nie zamierzam się chować we własnym domu.

- Nie dziś, Gellert. Dziś zajmuj się tymi milszymi rzeczami - powiedziała Alexandriya tylko dlatego, że nie chciało jej się z nim o tym głębiej dyskutować. - A teraz daj mi się przygotować, no, już, już. - Machnęła dłonią, by użyć magii do wycofania go z pokoju, co w końcu zrobił, choć nie przestawał się uśmiechać.

A zabawa dopiero miała się przecież zacząć.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz