Rozdział 19

2.1K 409 170
                                    

W dzień balu cierpliwość Alexandriyi wisiała na włosku. Miała już dosyć tych gierek, tych mieszanych sygnałów, tego, że nadal nie wiedziała, czy Gellert naprawdę chciałby z nią być... Pragnęła go i pragnęła zapewnienia, że on również czuł to do niej.

O swój wygląd zadbała tamtego dnia z chirurgiczną precyzją. Użyła zaklęć, by żaden niesforny kosmyk nie psuł jej fryzury, czyli długich, gęstych loków, spiętych częściowo na głowie spinką wysadzaną granatowymi kamieniami. Współgrało to z jej maską, błyszczącą, utrzymaną w tej samej kolorystyce, ale też suknią od Gellerta, którą naturalnie włożyła.

Goście w większości już się zebrali; ze swojego okna była w stanie zobaczyć liczne osoby przechodzące przez most nad wąwozem prosto do Nurmengardu. Ona jednak wahała się jeszcze przed wyjściem; zastanawiała się, co zrobi na tym balu, by coś się wreszcie zmieniło.

Patrzyła na swoje odbicie w marnym świetle księżyca wpadającym przez ogromne okno; Veles spał spokojnie na jej łóżku, a ona uspokajała swój oddech. Miała przeczucie, które Wasylisa w swojej księdze nazywała wiedźmim instynktem, że wydarzy się coś, co zapamięta...

Z jej przemyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi. Veles uniósł głowę, rozbudzony, jednak Alexandriya uspokoiła go jednym ruchem dłoni, a następnie powiedziała głośno:

- Wejść.

Potężne drzwi otworzyły się wolno, a do środka wpadła wiązka ciepłego światła z pochodni palących się na korytarzu.

- Pani, czy wszystko w porządku? Goście już przybyli, a pan Grindelwald pani oczekuje - powiedziała służąca.

- Powiedz mu, że za moment przyjdę - odparła Alexandriya stanowczo, nie odrywając wzroku od swojego odbicia.

- Tak jest - odparła służąca, a następnie pospiesznie wycofała się z pomieszczenia.

Alexandriya nie kłamała. Jeszcze kilkanaście sekund zbierała się w sobie, aż wreszcie wstała i założyła maskę zakrywającą jedynie jej oczy i nos, a potem także pasujące do sukni, granatowe rękawiczki. Przyjęcie czas było zacząć... Czy też przedstawienie.

Zeszła do jadalni, przemienionej na tamtą okazję w wielką salę do tańca. Przyozdobiona była setkami błyszczących girland, świec i kawałków materiału, tworząc niepowtarzalny, absolutnie olśniewający klimat. Gellert stał przy wejściu; sam również miał na sobie granatową, najbardziej elegancką sztaę wyjściową, korespondującą z jej suknią, a jego blond włosy zaczesane były nieco do tyłu. Jako jedyny z zebranych nie miał jeszcze na sobie maski, bo najwyraźniej wszystkich witał.

- Wita... - zaczął, nieco się skłaniając, aż nagle zdał sobie sprawę, kto przed nim stał. - O.

- Mnie już nie witasz? - odparła Alexandriya zza maski, ale to nie przeszkadzało mu wpatrywać się w jej oczy.

- Po raz kolejny udowadniasz mi, że na najlepsze warto czekać - odparł Gellert, mierząc ją wzrokiem i znowu na moment zawieszając go na jej dekolcie na dłużej, niż było to konieczne. Alexandriya nawet nie próbowała go powstrzymywać.

- W takim razie... Zapraszam do środka - dodał po chwili, oferując jej swoje ramię, które przyjęła.

Po tym, jak oboje zaopatrzyli się w kieliszki z szampanem, Gellert poprosił o uwagę gości, a następnie zaczął kilkuminutowe przemówienie o tym, dlaczego w ogóle się tam zebrali. Mówił oczywiście o tym, o czym z Alexandriyą rozmawiali od dawna: o chęci uwolnienia czarodziejów spod nieludzkich przepisów, które kazały im się chować, które nie chroniły magicznych, tylko mugoli... Nikt tak jak on nie potrafił ubrać tego w takie słowa, że porywały cały tłum, sprawiały, że wszyscy mu przytakiwali, a na koniec został obdarzony głośnym aplauzem. Nie powstrzymał się wtedy od wzniesienia toastu...

Za wyższe dobro.

Zaprosiwszy do zabawy, Gellert włożył własną maskę, a magiczne instrumenty stojące w rogu pomieszczenia zaczęły grać same. Wiele par natychmiast ruszyło na parkiet.

- Ty to umiesz zrobić przedstawienie - powiedziała Alexandriya, dopijając szampana ze swojego kieliszka.

- A nie mam racji w tym, co mówiłem?

Dziewczyna pokręciła głową. Pqrzełknęła trunek, a następnie odstawiła swój kieliszek na jeden ze stołów.

- Uznam, że znasz odpowiedź.

- Mogę prosić? - Skłonił się nisko, tym razem wyciągając do niej swoją dłoń.

Na twarzy dziewczyny pojawił się perfidny uśmieszek. On doskonale wiedział, że ona mu nie odmówi, ale nie chciała mu dawać satysfakcji zbyt prędko.

- Ciekawe, czy w tańcu też ci idzie tak dobrze jak we wszystkim innym... - Zmierzyła go wzrokiem.

- Daj mi ci pokazać, w takim razie.

Alexandriya ostatecznie przyjęło jego zaproszenie, a już chwilę później wirowała z nim po parkiecie. Tańczyć też umiał, bez wątpienia... Merlinie, czy było coś, czego ten przeklęty mężczyzna nie potrafił?

W pewnym momencie Gellert zrezygnował jednak z oficjalnych kroków. Przyciągnął dziewczynę możliwie najbliżej do siebie, a następnie zaczął szeptać, dotykając swoim prawym policzkiem tego jej:

- Myślałem o tobie całą noc.

Gęsia skórka pojawiła się na całym jej ciele, gdy tylko to usłyszała. Już wtedy okazywało się, że wiedźmie instynkty nie zawiodły.

- Jakie to były myśli? - zapytała, przełknąwszy ślinę. Starała się brzmieć jak najbardziej pewnie, nie dając po sobie pokazać, co te kilka słów z nią zrobiło. Była wdzięczna losowi za maskę, bo za nią mogła ukryć chociaż część swoich emocji.

- Och, spokojne... Wyobrażałem sobie tylko, jak będziesz wyglądać.

- W tej sukni?

Kilka nut granego utworu odpowiedziało dziewczynie, zanim ponownie odezwał się Gellert:

- Tak to nazwijmy...

Odsunął się, obrócił ją delikatnie, a następnie przyciągnął ponownie do poprzedniej pozycji.

- Chciałbym, żeby tych ludzi tu teraz nie było... - wyszeptał, dbając o to, by tylko ona mogła go usłyszeć.

Kolejny dreszcz zawładnął ciałem dziewczyny. Zastanawiała się nawet, czy Gellert nie zorganizował całego tego balu tylko po to, by jej to powiedzieć. Znała go na tyle, że miała pewność, że mógłby być do tego zdolny.

- I co byś wtedy zrobił? - dopytywała, choć nie była pewna sama przed sobą, jak zareaguje na odpowiedź.

- Nie ma po co opowiadać ci bajek... W niedalekiej przyszłości ci pokażę.

Po tym, jak na zawołanie, utwór się zakończył, a Gellert odsunął się od niej, podczas gdy ona jeszcze przyswajała to, co właśnie powiedział.

- Wybacz mi na moment - powiedział z uśmiechem, a następnie zniknął gdzieś w tłumie, zostawiając ją rozpaloną od emocji...

Dziewczyna położyła dłoń na swojej piersi, która unosiła się i opadała ciężko. Postanowiła wziąć dla siebie coś do picia - tym razem może wodę, bo więcej rozgrzewania już nie potrzebowała - a po tym porozmawiać z gośćmi, bo przecież miała być dobrą gospodynią, nawet jeśli nie była fanką tłumów. Nauka manier, którą wiele lat otrzymywała przez nacisk matki, wreszcie miała się jej przydać.

Z jej raczej introwertyczną naturą Alexandriyi trudno było zaczynać rozmowy bez wsparcia Gellerta, ale nawet gdy to robiła, nie mogła przestać o nim myśleć ani o tym wszystkim, co jej powiedział. Tylko sam Grindelwald wiedział wtedy, że to był zaledwie początek jego planów na tamtą noc.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz