Rozdział 11

3K 526 119
                                    

Grindelwald sam początkowo nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił, wręczając Alexandriyi tamtą odnalezioną księgę. Dziewczyna popadła wręcz w obłęd; zachłysnęła się wiedzą w niej zawartą i całymi dniami - Gellert podejrzewał, że nawet i nocami - studiowała jej stronice, tłumaczyła, próbowała rozczytać ledwo widoczne zapiski, porównywać je z księgami historycznymi, wreszcie sama próbowała zaklęć oraz eliksirów, które tam odnalazła. Grindelwald złapał się na tym, że momentami zapominał o jej obecności w zamku.

Gellerta zaczynał nieco irytować ten brak uwagi z jej strony, dlatego wszedł któregoś wieczoru do jej komnaty bez zaproszenia, zastając ją, oczywiście, ślęczącą nad księgą przy świetle pojedynczej świecy.

- Odezwiesz się jeszcze kiedyś do mnie, czy nigdy nie oderwiesz się od tej księgi? - zapytał, gdy nawet nie zauważyła, że wszedł do pomieszczenia.

Alexandriya uniosła głowę znad lektury, którą opracowywała przy toaletce. Na widok Gellerta uśmiechnęła się, choć kolejny już raz dość... Nietypowo, uważał.

- Nie powiesz mi chyba, że zrobiłeś się zazdrosny - powiedziała, wstając. - Sam dałeś mi ten skarb. I za to będę ci już zawsze wdzięczna.

- Powiedz, czy dowiedziałaś się chociaż czegoś przydatnego? - zapytał, opierając jedną dłoń o blat toaletki. Dziewczyna wyglądała tak, jakby tylko czekała na to pytanie.

- Och, oczywiście. - Bez zawahania przewróciła kilka stron do tyłu, gdzie oczom Gellerta ukazała się kartka zapisana odręcznie i po rosyjsku.

- Posłuchaj tego. - Alexandriya przyłożyła palec do pierwszej linijki, przesuwając go w miarę tłumaczenia. - Dziś zdecydowali, że zginę na stosie. Niech zapłonę, lecz to oni poczują jarzmo tej decyzji. - Dziewczyna przeniosła palec w dół. - Spłonęłam nie ja, a ich dobytek i słowa niewarte niczego. Ogień pochłonął każdego, dopilnowałam tego. Sprawdziłam inne księgi i w istocie, spłonęła cała mugolska wioska, nikt nie przeżył poza zwierzętami rolnymi, które tam mieli, a które "jakimś cudem" zostały uwolnione... A Wasylisa żyła jeszcze długo i wcale nie zginęła na stosie tak, jak mnie przekonywano...

Dziewczyna przerzuciła kilkanaście kolejnych stron, wskazując ponownie na odręczną notatkę.

- Z tych zapisków za to wynika, że jej córka była kompletnym beztalenciem i przeciwniczką jej działań, dlatego Wasylisa zakopała księgę tuż przed śmiercią, licząc, że któraś z jej potomkiń wreszcie dobrze ją wykorzysta. - Alexandriya skończyła czytać, a następnie uniosła wzrok na chłopaka z przerażającą miną. - I oto jestem ja, prawie trzysta lat później... - szepnęła.

Gellert chciał coś odpowiedzieć, lecz nie zdążył. Dziewczyna prędkim ruchem uderzyła w toaletkę, jeszcze szybciej uniosła dłoń, a płomień świecy wzrósł do rozmiarów pomieszczenia. Przyjął postać przerażającej twarzy bez białek oczu i z podwójnym rzędem ostrych zębów, która wrzasnęła tak głośno i przerażająco, że niespodziewający się niczego Gellert wykonał krok w tył. Alexandriya ponownie uderzyła w blat, a postać zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, pozostawiając ich w przejmującej ciszy.

Dziewczyna popatrzyła na blondyna z satsyfakcją; na twarzy miał wymalowane zaskoczenie.

- Nie mów, że cię wystraszyłam, Gellert - powiedziała rozbawiona.

- Nie poznaję cię - przyznał tylko, na co ona wzruszyła ramionami.

- Ale chyba ci się podoba, co? - zapytała dumnie. - Wasylisa nie chowała się ze swoją magią. Tego zaklęcia używała na mugolach, twierdząc, że wypędza z nich szatana... A gdy ktoś ją złapał, bez problemu im umykała... Kto wie, może między innymi przez nią ustanowili później Kodeks Tajności. A ja chcę być taka jak ona.

Szelmowski uśmiech pojawił się wtedy na twarzy Grindelwalda, który natychmiast wybaczył jej ostatnią ignorancję. Nie sądził, że uda mu się to tak szybko, jednak księga zdawała się załatwiać to, co pragnął w niej naprawić. Wreszcie zaczynała sama z siebie mówić do rzeczy, a to go tylko bardziej do niej ciągnęło. Przecież on też marzył o tym, by Kodeks Tajności odszedł w niepamięć...

- Ufam, że przekażesz mi tę wiedzę...

- W swoim czasie - przerwała mu. - Jeszcze mam wiele do opanowania, nie dotarłam nawet do połowy.

- A co będzie, jak dotrzesz do końca?

- To zobaczysz magię, jakiej nigdy nie widziałeś - odpowiedziała, lecz wzrok Grindelwalda zszedł już z jej twarzy. Dopiero wtedy zauważył, że miała na sobie inny strój niż zazwyczaj. Była to koszula nocna, biała, odkrywająca o wiele więcej niż cokolwiek, w czym ją dotąd widział - w tym sporą część jej dekoltu. Pierwszy raz pomyślał wtedy, że natura obdarzyła ją nie tylko mocami, jednak nie ujawnił swoich myśli, a tylko przełknął ślinę.

- Dosyć - powiedział wreszcie, zamykając księgę jedną dłonią. Alexandriya spojrzała na niego z oburzeniem, gotowa bronić lektury własną piersią.

- Chyba nie zamierzasz mi jej zabrać?

- Sasza, za kogo ty mnie masz? - zapytał wręcz urażony. - Zabieram to ja ciebie w pewne miejsce.

- O tej porze? - Zdziwiona dziewczyna spojrzała na okno, za którym zaszło już słońce.

- Nie udawaj, że wybierałaś się spać.

- Powinnam się przebrać? Będzie tam ktoś poza tobą?

Zmierzył ją wzrokiem. Tamta koszula nocna była naprawdę... Kusa; miała cienkie ramiączka i nie sięgała za nisko. Nie stanowiło to nic nadzwyczajnego, był środek sierpnia i nawet w Alpach bywało dość gorąco. Nigdy się jej jednak nie przyglądał w taki sposób, że wzrokiem ogarniał jej sylwetkę... Zdawało mu się, że pierwszy raz zrozumiał, że poza wiedźmą, była też dziewczyną.

- Czyli przy mnie pasuje ci ten strój?

- A tobie nie?

- Jeśli bedzięsz go pokazywać tylko mnie. - Gellert odchrząknął. - Przyjdź zaraz na dół. - Po tym wyszedł z komnaty trochę tak, jakby uciekał przed pożarem.

Alexandriya spojrzała na swój dekolt, bo zauważyła, że Grindelwald kilkukrotnie zawiesił na nim wzrok. Westchnęła, kręcąc głową sama do siebie.

- Mężczyznom to jednak nie trzeba wiele, mądrzy czy nie... - Dziewczyna dotknęła dłonią okładki, uśmiechając się pod nosem. - Ale i na takich miałaś sposoby, prawda...? - dodała, bo już zauważyła, że księga zawierała rozdział poświęcony bliskim relacjom damsko-męskim. Nie była pewna, czy wykorzysta go na Gellercie, nie planowała go do niczego zmuszać... Lecz mogła w kilku kwestiach sobie pomóc.

Mimo wszystko zmieniła ubiór na szatę, którą od niego dostała, bo w końcu nie dostała odpowiedzi co do tego, czy ktoś inny się tam pojawi. Poprawiła włosy, schowała księgę w bezpieczne miejsce - choć Nurmengard był doskonale chroniony, uważała ją za zbyt cenną, by jej dodatkowo nie zabezpieczać.

Tuż przed wyjściem Alexandriya spojrzała na siebie w małym lustrze toaletki, zastanawiając się, czy w ogóle mogła się spodobać Grindelwaldowi jako ona sama, bez pomocy dekoltu.

Pokręciła ostatecznie głową sama do siebie - teraz ważniejsze niż jej uczucia były te wszystkie zaklęcia i mikstury, które odnalazła, wraz z mocą odnalezioną w niej samej.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz