Potężna, błękitna kelpia utworzona z płomieni była prowadzona przez różdżkę Gellerta przez jezioro, a Alexandriya obserwowała wszystko z boku, pękając z dumy. Każdy nauczyciel chciałby mieć takiego ucznia, który stosował się do wszystkich zaleceń i natychmiast wykonywał polecenia bez problemu, chywtając zagadnienia w mig. Był tak potężny, tak zdolny, a przy tym wszystkim jeszcze wyglądał tak, wyglądał...
Przyglądając się jego skupionej, oświetlonej błękitem twarzy i rozwianym od siły zaklęcia włosom, zastanawiała się, jak mogła się bardziej w nim nie zatracać. Jego czarny płaszcz oraz biała koszula również odrzucone zostały przez wiatr, ujawniając jego szyję oraz kawałek jego klatki piersiowej, od których nie potrafiła oderwać wzroku.
Gellert wykonał ostatni, silny ruch różdżką wokół siebie, po czym wiatr ustał, światło zniknęło, wszystko ucichło - zabójcza kelpia wróciła do jego różdżki. Alexandriya obdarzyła go małym aplauzem, a następnie zbliżyła się do niego z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Jak ja to uwielbiam - przyznała, na co Gellert zaśmiał się pod nosem.
- To jest nas dwoje.
- Radzisz sobie świetnie, ale to oboje chyba wiemy. - Pochwaliła go. - Myślę, że na dziś możemy skończyć... Choć pokażę ci jeszcze coś, czego nie mogę cię nauczyć.
- Jak to?
- Mówiłam ci, że są umiejętności zarezerwowane dla wiedźm... - Alexandriya uśmiechnęła się figlarnie, zmierzając w kierunku drzew, a Gellert szedł za nią jak po sznurku, zahipnotyzowany. - Dlatego albo będziesz miał mnie przy sobie, albo nie będziesz miał ich wcale. No chyba, że znikąd znajdziesz jakąś inną wiedźmę, która będzie skłonna ci pomóc.
- Oj, Sasza, dobrze wiesz, że nikogo innego szukać nie chcę - mówił, idąc za nią nieustannie, aż oboje dotarli do drzew
- Odkryłam to zaklęcie bardzo niedawno - wyjaśniła Alexandriya, stając ledwie kilka cali przed drzewem. - A może się okazać naprawdę przydatne.
Zanim Gellert zdążył dopytać, ona przyłożyła swoją dłoń do szorstkiej kory, a następnie wyszeptała coś, czego nie potrafił zrozumieć. To brzmiało jak coś złowieszczego, a także pięknego jednocześnie, a Grindelwald, choć nie znał ani słowa, czuł, że zaklęcie było potężne.
I nagle całe drzewo zabłysło na złoto, tak jasno, że Gellert musiał przysłonić oczy. Jasność zaczęła opadać, pozostając na drzewie w postaci setek złotych żył, wijących się po korze, gałęziach, a nawet igłach. Alexandriya wycofała rękę, a Gellert zauważył, że żyły w jej dłoni też lśniły na złoto.
- To drzewo jest zdrowe - wyjaśniła. - Nie ma ani jednego miejsca, które byłoby chore czy słabe. To, natomiast... - Podeszła do drzewa tuż obok, a wszystko ponownie zalśniło. Gellert zauważył jednak, że w pewnym miejscu złote żyły świeciły szczególnie oślepiająco.
- Jego najsłabszy punkt. O, tutaj. - Alexandriya wskazała na wyróżnioną część. - Gdybyś chciał je uszkodzić, najlepiej byłoby uderzyć właśnie w to miejsce...
- Mogę spróbować?
- Nawet nie waż się ruszyć tego drzewa. - Alexandriya odwróciła się w jego stronę i uniosła rękę, nie pozwalając mu wykonać kroku w jego stronę.
- Dobrze, dobrze... - Uniósł ręce w geście poddania się, uśmiechając się delikatnie. - Zapominam, jakie to dla ciebie ważne.
- To lepiej się nie zapominaj - odparła stanowczo, wlepiwszy w niego mordercze spojrzenie.
Złoto na drzewach zaczęła samo wygasać, podczas gdy Gellert wciąż patrzył na swoją rozmówczynię z zaintrygowaniem.
- Czy to działa na ludziach? Pokazuje ich najsłabsze punkty?
- Właśnie nie miałam jeszcze okazji sprawdzić, bo sama sobie nie mogę tego zrobić...
- Tak? - Gellert podszedł do niej niezwykle blisko, na tyle, że prawie stykali się nosami. - A jaka jest twoja słabość? - zapytał cicho, kładąc dłoń pomiędzy jej piersiami. Czuł bicie jej serca, znacznie przyspieszone, podczas gdy jej ciało przeszedł dreszcz.
- Stoi przede mną - odparła zgodnie z prawdą, na co on uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Jesteś niesamowita - przyznał, a następnie złapał jej dłoń, by przysunąć ją do własnej piersi. - To proszę. Daj mi się przed tobą obnażyć.
Alexandriya nie potrzebowała powtarzania, bo od dawna czekała, aż wypróbuje zaklęcie na człowieku. Wyszeptała niezwykłą inkantację, a ta zadziałała natychmiast; każda żyła w ciele Gellerta zalśniła na złoto. Wyglądał wtedy jak bóg, przed którym mogłaby paść na kolana.
Dziewczyna wykonała spory krok w tył, by lepiej go widzieć i zdziwiła się, gdy odnalazła najjaśniejsze miejsce, przebijające się nawet przez materiał koszuli.
- Twoje... Serce? - zapytała zdezorientowana. - Tego się nie spodziewałam... I twoje oko... Które niestety sama ci uszkodziłam.
Gellert spojrzał w dół, by przyjrzeć się swojemu ciału. Nie wyglądał na zdziwionego wynikiem tamtego "badania" i, ku zdumieniu Alexandriyi, nawet go nie skomentował.
- Cóż, teraz wiesz już o mnie wszystko - stwierdził po chwili, kiedy magiczny blask zaczął opuszczać jego ciało. - Znasz nawet największą słabość...
- Och, akurat wydaje mi się, że ja jestem daleko od poznania całej prawdy o tobie - przyznała dziewczyna, posyłając mu kolejny szelmowski uśmieszek.
- Jesteś pewna, że nie możesz mnie tego nauczyć?
- Spróbować można... - Wzruszyła ramionami, po czym ziewnęla. - Ale odłóżmy to na jutro, dobrze?
- Oczywiście. Nie chcę cię męczyć, musisz odpocząć po podróży.
- Tak... - Przymknęła oczy. - Poza tym, od jutra zaczynam studiować też to, co mi przywiozłeś. Czekają mnie długie godziny ślęczenia nad księgami...
- Ale chyba znajdziesz dla mnie chwilę?
Chciała od razu potwierdzić, jednak zamiast tego ponownie się uśmiechnęła, otwierając oczy.
- Pożyjemy, zobaczymy... Mogę być bardzo zajęta przez cały dzień.
- W takim razie zajmę ci moment w nocy - odparł, skutecznie wywołując u niej dreszcze.
Wrócili wspólnie do zamku, a Alexandriya prędko ruszyła do swojej komnaty. Zmęczenie po podróży dosięgnęło ją dopiero wtedy i już o niczym tak nie marzyła, jak o położeniu się na swoim potężnym łóżku.
Rozebrała się i poczuła ogromną ulgę, że wreszcie mogła zrzucić z siebie szaty. Przez chwilę pozostała naga, biorąc głębokie wdechy i rozczesując swoje gęste włosy, które sięgały już za jej pośladki. Już chciała podejść do szafy, by odnaleźć dla siebie jakąś koszulę nocną, gdy nagle usłyszała skrzypienie jej wielkich drzwi.
Otworzyły się, a ona zamarła, odwróciwszy tylko głowę - zobaczyła Gellerta w drzwiach, takiego, jakby ktoś trafił go Zaklęciem Oszałamiającym.
- Och... Wybacz mi, Sasza - powiedział, choć wykonał krok w tył bardzo powoli. - Nie powinienem był zapu...
- Nic się nie stało - przerwała mu z uśmiechem na twarzy, wciąż stojąc zupełnie naga tyłem do niego. Przez jej włosy nie widział za wiele, jednak wierzyła, że to będzie wystarczające, żeby uruchomić w nim wszystkie instynkty nawet lepiej niż jakimś zaklęciem.
No napatrz się i zrób coś wreszcie.
- Wejdź - dodała, widząc, że zamarł w miejscu. Pierwszy raz chyba nie miał pojęcia, co zrobić.
Nie potrzebował namawiania.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.