Instytut Magii Durmstrang, 1898
Rozległy las rozciągający się na kilku górskich stokach, a także u podnóży licznych wzgórz był ulubionym miejscem Alexandriyi w całej szkole. Zawsze pokryty śniegiem i skuty lodem, pełen drzew iglastych, więc nawet wtedy trochę zielony, przypominał dziewczynie syberyjskie krajobrazy, za którymi tak bardzo tęskniła, dlatego kiedy tylko mogła, przechadzała się po nim, rozmarzona.
Alexandriya nie była jednak jedyną osobą, która upatrzyła sobie tamten las. Spotkała w nim niegdyś blondwłosego, przystojnego chłopca o oczach zlewających się z otaczającym lodem, którego znali wszyscy, a jednak nie miał wielu bliskich mu dusz w Durmstrangu. On cenił las za to, że było to spokojne i tajemnicze miejsce, przepełnione starą magią, tą, której odpowiadała natura...
To tam Alexandriya zaprzyjaźniła się z Gellertem Grindelwaldem, nie mając wtedy pojęcia, jak ciekawa może być ta znajomość.
Tamten dzień był wyjątkowo słoneczny jak na ich okolice, ale nadal zimny, zwłaszcza w lesie, gdzie światło przysłaniały czasem gęsto ściśnięte drzewa. Alexandriya przechadzała się po nim z Gellertem, a w ich czerwonych, futrzanych mundurkach nie przeszkadzał im żaden ziąb. Lubili to robić, odchodząc od głównego budynku szkoły czasem na kilometry, gdzie można było już robić absolutnie wszystko.
- Glacius - szepnęła dziewczyna, dotykając nagą dłonią roztopiających się sopli na gałęzi bezpośrednio wystawionej na słońce. Pod wpływem jej dotyku, niemal cała tamta gałąź zamarzła na nowo.
- No, pięknie - powiedziała cicho, wyraźnie zadowolona z siebie.
Gellert, który stał kilka kroków za nią i obserwował to wszystko, uniósł brew.
- Zauważyłem, że natura lubi cię słuchać - powiedział trochę podejrzliwie, ale też z zaintrygowaniem na twarzy. Alexandriya odwróciła się do niego gwałtownie.
- Czyżby? - zapytała, uśmiechając się szelmowsko, co od razu udzieliło się też jemu.
- Coś mi mówi, że ty dobrze o tym wiesz. - Chłopak założył ręce, a Alexandriya westchnęła.
- Nie uśmiechaj się tak, Gellert, nic ci nie powiem - odparła, kręcąc głową i odwracając wzrok.
Dziewczyna od jakiegoś czasu czuła, że łączyło ją z nim więcej niż tylko zamiłowanie do lasu. Imponował jej swoją inteligencją i ponadprzeciętnymi zdolnościami, a nawet zafascynowaniem czarną magią jeszcze bardziej niż przewidywał to program ich szkoły. Alexandriya była ostatnią osobą, która chciała się zakochiwać, ale gdy czasem na niego patrzyła, stawało się to silniejsze od niej. Nienawidziła się za to, gdyż coraz trudniej przychodziło jej odmawianie mu.
- Sasza, wiem, że chcesz - powiedział, dotykając w ten sposób jej najbardziej czułego miejsca. Gellert był doskonałym mówcą, a Alexandriya już kilka razy się o tym przekonała... Mimo to, nadal to na nią działało, a już zwłaszcza, gdy mówił do niej Sasza.
- Myślisz, że nie dochowam twojego sekretu? - naciskał Gellert, torując im drogę pomiędzy gałęziami kilkoma ruchami dłoni. Alexandriya spojrzała na niego sfrustrowana, czując, że i tak już miał ją w garści.
- Grindelwald... - wycedziła, ale on wciąż się uśmiechał.
- W tym lesie nas nikt nie usłyszy - przekonywał, rozglądając się, przez co jego złote, sięgające szyi włosy przesunęły się z jego twarzy.
Alexandriya westchnęła ponownie, poprawiając pelerynę na swoim ramieniu.
- Dobrze, już dobrze. Załóżmy, że tobie mogę to powiedzieć - powiedziała wreszcie, spuszczając głowę, załamana swoim brakiem asertywności. Niezmiernie jednak trudno było powiedzieć "nie" osobie, do której szybciej biło serce.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.