Rozdział 24

2.1K 377 210
                                    

Następnego dnia Alexandriya zgodnie ze swoim postanowieniem ruszyła do wioski. Spokojnie przespała noc, więc zasumowała, że było z nią wszystko w porządku, choć wciąż czekała na to, by porozmawiać z Gellertem.

Przebrana za zwykłą wieśniaczkę, z włosami schowanymi pod brązową chustą, wkroczyła w wioskę tak, jakby była u siebie. Jednakże wcale się tak nie czuła: tamta mugolska wioska, choć niezwykle urokliwa, wywoływała u niej obrzydzenie, zwłaszcza, że była pewna, że nie zabiła wszystkich mieszkających tam myśliwych. Obiecała sobie, że jeszcze się tym zajmie, kiedy bardziej oswoi się z odkrytą w sobie nową mocą.

W istocie, spłonęło wszystko, co wczoraj podpaliła, i to doszczętnie. Zauważyła tłum gapiów przy zgliszczach budynku i wtopiła się w niego, udając przerażenie.

- Och, co tu się stało? - zapytała w ich języku, wspomagana zaklęciami. - Wróciłam dziś do wioski...

- Lepiej nie patrz, panienko. To naprawdę makabryczny widok - odparł jej jakiś młody mężczyzna, co natychmiast ją wściekło. Tamten chłopak nie mógł oczywiście wiedzieć, nie mógł mieć nawet podejrzeń, że to ona była odpowiedzialna za tamtą tragedię, ale to przekonanie o słabości kobiet denerwowało ją najbardziej.

- Hm, czyżby? Chcę tylko wiedzieć, co się stało.

- Płonęło całą noc! - krzyknęła jakaś kobieta z tłumu, z którą Alexandriya miała znacznie większą ochotę porozmawiać. - Nasi myśliwi, obaj martwi! Och, kto teraz będzie nas chronił przed tą dziką zwierzyną?

Sympatia Alexandriyi do tamtej kobiety prędko wyparowała.

- Te zwierzęta są mniej okrutne niż wy wszyscy - syknęła Alexandriya, wycofując się spośród mugoli, przy których poczuła się ohydnie.

Tłum jej nie usłyszał. Przekrzykiwał się w teoriach na temat tego, co mogło się tam wydarzyć, lecz ona nie chciała już ich słuchać. Poprzysięgła sobie, że wróci tam, by dokończyć dzieła, a następnie pospiesznie się wycofała. Tamtych kilka chwil utwierdziło ją w przekonaniu, że jej miejsce nie było wśród mugoli, a jej rodzice akurat co do nich mieli rację. I to przed nimi mieli się chować? To było oburzające - dlatego tym bardziej chciała wspierać Gellerta w tym, że pragnął to zmienić.

Kiedy Alexandriya wracała do Nurmengardu, ujrzała Velesa przechadzającego się przy zamku, co wyjątkowo ją ucieszyło. Wracał do pełni zdrowia, a jego oprawcy zostali ukarani - czy mogła być szczęśliwsza?

Sama wróciła do swojej komnaty, gdzie spojrzała na pozostawioną wciąż otwartą księgę na swojej toaletce. Nie była nieskończona, a Alexandriya pragnęła coraz więcej wiedzy, magii, zaklęć, o których Wasylisa mogła nie wiedzieć, które mogły wymyślić późniejsze wiedźmy lub te z innych miejsc... Chyba rzeczywiście nadszedł najwyższy czas na to, by wrócić do Rosji i poszukać czegoś osobiście.

Trzy dni później wreszcie przyszedł list od Gellerta, choć oczywiście się nie podpisał, a jedynie zostawił na dole pergaminu rysunek symbolu Insygni Śmierci. Alexandriya spodziewała, że będą tak zdawkowe i czysto informacyjne jak te, które wysyłał jej jeszcze w Durmstrangu, jednakże prędko okazało się, że zupełnie się pomyliła... I pożałowała, że otworzyła go przy śniadaniu.

Sasza.

Wszystko jak dotąd idzie zgodnie z moim planem. Wrócę także w ten dzień, w który zapowiadałem. O szczegółach opowiem Ci już twarzą w twarz, zresztą mam też dla Ciebie coś, co, jak mniemam, wyjątkowo Ci się spodoba.

Nie omieszkam wspomnieć, że często zajmujesz mi myśli. Wbrew temu, co wydaje mi się, że myślisz, nie zapomniałem o naszym spotkaniu po balu. Fantazja niesie mnie w ten moment, gdy złączyły się nasze usta i sięga jeszcze dalej. Nadejdzie ten dzień, gdy poprowadzę Cię do rozkoszy. Widzę siebie tam, gdzie, jak wierzę, nie wpuściłabyś przypadkowego mężczyzny. Spotkałem już trochę kobiet w swoim życiu, jednakże niewiele posiadało w sobie na tyle honoru, by dać mi powoli zdobyć to wymarzone miejsce.

Twoją sylwetkę widziałem jak dotąd jedynie otuloną ubraniami, lecz czekam na moment, w którym skąpie Cię jedynie światło i mój wzrok. Nie mogę powiedzieć, że już tego sobie nie wyobraziłem, choć czuję, że rzeczywistość przekroczy moje oczekiwania. Sama dałaś mi przedsmak tego wszystkiego, gdy mogłem ujrzeć ciut więcej, niż tylko Twoje plecy. W mojej pamięci szczególnie wyrył się widok Twojego dekoltu, który niedługo stanie się celem moich ust. Jest też jeszcze jeden, szczególny cel, o którym nie zaryzykuję wspomnieć na piśmie - wiem jednakże, że Twoja wiedza i inteligencja są wystarczające, by się domyślić. Nie wątpię nawet w to, że już teraz czujesz coś w tym miejscu, którym nie jest serce.

Z różdżką, którą posiadam, mogę tworzyć niewyobrażalne rzeczy, jednakże do Twojej przyjemności przyczynię się ja sam. Wierzę, że to właśnie ja sam potrafię zaprowadzić Cię w takie odmęty rozkoszy, o których jeszcze nie masz pojęcia, a Ty odwdzięczysz mi się za to swoim głosem, westchnięciem, kto wie, może nawet moim imieniem...

Nigdy nie byłaś dla mnie zwyczajna, ale oboje musieliśmy dojrzeć do tego, że potrzebujemy od siebie więcej niż magii czy rozmów na odpowiednim poziomie. To dla człowieka naturalne, pragnąć przyjemności, a to Ty możesz mi ją dać, a ja ją Tobie. W snach na jawie czuję gorąc Twojej skóry pod moimi palcami, które same wędrują po Twoich udach, nawet nie muszę o tych ruchach myśleć, by wiedzieć, że Ci się spodobają. A jeśli okaże się, że potrzeba Ci więcej, to jesteśmy przecież czarodziejami... I mugolskie problemy są nam obce i w tej sferze.

Na koniec ślę pozdrowienia od mojej ciotki, której się jawisz, najprawdopodobniej, jako moja żona. Nie zamierzam wyprowadzać jej z błędu.

Dla wyższego dobra.

Kiedy tylko Alexandriya skończyła czytać, miała wrażenie, że była cała rozpalona. Przyłożyła pergamin tekstem do blatu, by nikt ze służby na pewno nie mógł go zobaczyć, choć ona doskonale pamiętała każde słowo wypisane eleganckim pismem Gellerta.

Cholerny krasomówca.

Wiedziała, że napisał to wszystko specjalnie, że chciał namieszać jej w głowie i zapewnić sobie, że ona też będzie o nim myślała. Mimo to, dziewczyna wręcz nie potrafiła się pozbierać po tym, co przeczytała; przyspieszyło jej serce, oddech, a ona sama przeklinała Gellerta pod nosem za to, co z nią robił. Wiedziała, że czekanie na niego będzie teraz jeszcze większą agonią i pozostawało jej jedynie liczyć, że jemu też było tak trudno.

Wzięła łyk wody. Gellert zapewnił jej kolejną nieprzespaną noc, co do tego miała pewność.

Po wszystkim wzięła kolejną kąpiel, by choć trochę spróbować się uspokoić, jednak ta jej nie pomogła. Pokusa była zbyt duża; gdy tylko Alexandriya wróciła do swojej komnaty, przeczytała list jeszcze kilkukrotnie, czując, jak ten wpływa na całe jej ciało. Pomocy zaczęła szukać nawet w księdze Wasylisy, bo w pewnym momencie jej własne pożądanie ją przeraziło... A jednocześnie tak szalenie podekscytowało.

- Przeklęty Gellert Grindelwald...

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz