Rozdział 23

1.9K 382 50
                                    

Alexandriya deportowała się gdzieś obok jeziora przy Nurmengardzie i dopiero wtedy zaczęło do niej docierać, co się przed chwilą stało.

Zamordowała dwoje ludzi... I nie czuła żadnego żalu.

Z trudem łapała oddech. Spojrzała na swoje ręce z przerażeniem; widziała przedłużone paznokcie i wystające żyły, które bardzo powoli zaczęły zanikać. Alexandriya czuła się jak w transie, wpatrywała się w nie, próbując się uspokoić, jednak nawet gdy zniknęły zupełnie, serce wciąż biło jej młotem. Nawet po tym jak weszła już do Nurmengardu, gdzie odzsykała swój pierwotny wygląd, wciąż nie potrafiła ostudzić emocji.

- Czy coś się stało, pani? - zapytała zmartwiona służąca, która przybiegła do głównych drzwi, gdy tylko usłyszała ich głośny trzask. Na widok swojej pani przeraziła się znacznie, bo tamta miała zmierzwione włosy i nie umiała złapać oddechu.

- Przynieś mi wody - wydusiła Alexandriya, opierając się dłonią o lodowatą ścianę. - Proszę.

- Oczywiście - powiedziała służąca, po czym pospiesznie zajęła się jej prośbą.

- Coś jeszcze pani potrzeba? Wezwać medyka? - dopytywała po chwili, kiedy Alexandriya łapczywie piła wodę, tak, jakby nigdy nie miała żadnego napoju w ustach. Choć była lodowata, ciecz zdawała się palić ją od środka

- Nie, nie, to zaraz minie... - mówiła Alexandriya, choć tak naprawdę nie miała pojęcia, jak jej ciało może zareagować. - Czy... Czy przyszła jakaś sowa od Gellerta?

- Nie, jeszcze nie.

- Dobrze... Idę do siebie. - Odkaszlnęła kilkukrotnie, oddając służącej pustą szklankę. - Nie podawajcie dziś kolacji. Macie wolne.

Nie czekając już na odpowiedź, Alexandriya zebrała nieco swoich powracających sił i ruszyła na górę, do swojej komnaty, do której naturalnie nie mogła się deportować. Zamknęła drzwi zaklęciem, a następnie ruszyła do swojej toaletki, by się zobaczyć.

Gdy usiadła przed lustrem, wreszcie choć trochę zwolniło jej serce. Zaczęła przyglądać się swojej twarzy, dotykać po policzkach, które wcześniej płonęły. Wyglądała jednak zupełnie normalnie, bez wystających żadnych żył czy szponów. Alexandriya nie ufała jednak własnej percepcji. Wstała ponownie, a następnie jednym zaklęciem zrzuciła z siebie wszystkie ubrania.

Zaczęła oglądać w lustrze całe swoje ciało, chcąc się upewnić, że wyglądało zwyczajnie - było młode, smukłe, naturalnie upiększone właśnie przez jej wiedźmie moce. Choć wróciło do pełnej normalności, dziewczynę wciąż denerwowało to, że nie wiedziała, co może się z nią stać. Potrzebowała kąpieli; długiej, gorącej i oczyszczającej, lecz zanim się tym zajęła, otworzyła księgę Wasylisy.

- Co to było, przodkini? - zapytała tak, jakby księga mogła jej odpowiedzieć. - To wiedźmia furia, tak...? Tylko co więcej...? Powiedz mi coś więcej! - mówiła wściekła, zdesperowana, bo nienawidziła tego, że nie rozumiała, co się z nią działo.

Wtedy wydarzyło się coś dziwnego. Stronice księgi zaczęły samoistnie się przewracać, tak gwałtownie, że zaskoczona Alexandriya wykonała krok w tył. Wreszcie zatrzymały się na stronicach, których dziewczyna nigdy wcześniej nie widziała, choć przeglądała tamtą księgę już dziesiątki razy.

Strony te były splamione krwią, która wyglądała tak świeżo, jakby pojawiła się tam zaledwie kilka godzin wcześniej - jednak Alexandriya wiedziała, że musiały tam być od setek lat, magicznie uchowane...

Ostrożnie podeszła z powrotem do księgi - to były dwie strone zapisane w pełni ręcznie z nagłówkiem, którego dziewczyna szukała.

Wiedźmia furia.

Najbardziej wstrząsnęło nią jednak to, co przeczytała niżej.

Ja i wszystkie moje siostry wiedźmy od wieków jesteśmy uwikłane w krzywdzące pomówienia. Zarówno mugole, jak i czarodzieje widzą tylko jedną naszą stronę, tę, którą ujawniamy w czymś, co nazywają wiedźmią furią. Furią? Dlaczego furią? Bo się nas boją.

Ostatnie słowo było swoiście podkreśleśone kroplą krwi.

W tym stanie możemy wszystko. Możemy przenieść góry, stworzyć huragan, kontrolować każdy żywioł, władać taką magią, jaką czarodzieje nie widzieli od czasów Merlina. Dlatego drżą przed nami, rozpuszczają te plotki, by mieć wymówkę, żeby się nas pozbyć. Bo ludzie widzą tylko wiedźmy, gdy są w furii - nie wtedy, gdy leczą, chronią zwierzęta, chronią naturę... To wymysły głównie mężczyzn, stąd też nic dziwnego, że to oni najczęściej są przyczyną tejże furii.

Prosty lud nie rozumie, że jej się nie da tak po prostu wywołać. Są kobiety, które nie doświadczyły jej ani razu w życiu, bo tylko nieopisywalna wściekłość może ją spowodować. Prosty lud boi się wiedźm, bo tylko w furii możemy być na tyle bezmyślne, by się im ukazać i z nimi się zadawać. I wtedy powstaje nasz krzywdzący obraz, gdy jesteśmy szpetne, gdy żyły chcą wyskoczyć spod skóry, gdy oczy nam płoną bursztynem, gdy paznokcie mogą przecinać zwierzęce kości.

Przy tym fragmencie został narysowany mrożący krew w żyłach rysunek wiedźmy zgodny ze szkaradnym opisem, na którego widok Alexandriya przełknęła ślinę.

- Tak wyglądałam...? - szepnęła sama do siebie, robiąc wielkie oczy. Szpony, żyły... Wyglądały łudząco podobnie do tego, co widziała na swoich rękach.

My, wiedźmy, jesteśmy istotami czystszymi niż nasze białe włosy. Zacofane społeczeństwo nigdy tego nie zrozumie i na próżno próbować ich nauczyć. Furia nie czyni nas złymi - czyni nas potężnymi, a potęga od wieków jest czymś, czego nam zazdroszczą.

Przeczytawszy to, Alexandriya była pewna, że zgadzała się ze wszystkim całym sercem. Irytowało ją jednak, że Wasylisa nie opisała, co ze sobą zrobić po tejże furii - jak upewnić się, że wszystko było już w porządku?

Zostawiła księgę otwartą, wyczarowała dla siebie szlafrok, a następnie udała się do łazienki, gdzie sama przygotowała dla siebie gorącą kąpiel. Wszystko powoli zaczynało się dla niej układać, wracać do normy... Nawet jeśli tamtego wieczoru jej życie zmieniło się nieodwracalnie. Dokonała swojej pierwszej zbrodni i nie czuła żadnych wyrzutów sumienia.

Zastanawiała się, jak zareaguje na to Gellert. W tamtej chwili potrzebowała z nim porozmawiać bardziej niż kiedykolwiek, wiedziała, że on by choć trochę ją zrozumiał, chciała też omówić z kimś sprawę furii, bo nawet nie miała z kim porozmawiać...

Że też musiał akurat wtedy wyjechać. Obiecała sobie, że gdy wróci, to nie da mu spokoju i na pewno nie pozwoli mu zapomnieć, czego nie dokończył tuż przed wyjazdem.

Tamte myśli sprawiły, że potężna, kamienna wanna w łazience stała się kolejnym miejscem, w którym Alexandriya zaczęła sprawdzać swoje ciało, upewniać się, że nie miała na sobie żadnej skazy. Nie chodziło już tylko o to, że nie wiedziała, jak ciało reaguje na furię; pragnęła być także przygotowana na sytuację, w której pewien charyzmatyczny czarodziej mógłby ją taką zobaczyć, zupełnie obnażoną.

Symbolicznie zmyła z siebie wszystkie wydarzenia tamtego wieczoru, postanawiając sobie, że kolejnego dnia wróci do wioski - tylko po to, by ujrzeć chaos, który stworzyła.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz