Alexandriya wodziła dłonią po szorstkiej kartce księgi. Pod jej palcami znajdował się nagłówek, który przyprawiał ją o mieszane uczucia, a który jednocześnie tak kuskł, by użyć znajdujących się pod nim sztuczek.
Zaklęcia miłosne.
Nie miała pojęcia, co zrobić z tym fantem, z tymi możliwościami, które prezentowała jej księga Wasylisy w tym rozdziale. Jedyną osobą, na której pragnęłaby użyć tych zaklęć, był Gellert, a jednocześnie nie chciała tego robić z dwóch powodów: on nie był głupi, a jej marzyło się, że gdyby już ją pokochał, to sam z siebie, a nie pod wpływem magii.
To był jedyny dział, z którego jeszcze nic nie wypróbowała, a pokusa rosła z każdym dniem. Mogła teoretycznie przetestować zaklęcia na kimś ze służby, którą Gellert pozyskał w ostatnich tygodniach, ale czy chciała, by oni jej przeszkadzali?
Ostatecznie zamknęła księgę, kręcąc głową sama do siebie. Nie miała pojęcia, co z tym zrobić, więc postanowiła sprawdzić, ile posiadała w sobie odwagi i odnaleźć Gellerta, a dopiero wtedy zdecydować, co zrobi.
Chłopak ostatnio często przesiadywał w największym pomieszczeniu, którego nie można było nazwać ni salonem, ni gabinetem, ni czytelnią, więc od razu się tam udała. Drzwi były zamknięte, lecz oboje dawno już nie mieli problemu z tym, by do siebie nie pukać. Tamtym razem nie było inaczej - Alexandriya pchnęła ciężkie drzwi przed siebie bez żadnego zawahania i weszła do środka, a wtedy zdziwiła się.
Na tle wysokiego okna zobaczyła nie tylko smukłą sylwetkę Gellerta w czarnym stroju, ale i obcego mężczyzny podobnego do niego wzrostem, w brązowym stroju i włosach o tym samym kolorze, a także z małym wąsem. Obaj od razu na nią spojrzeli, usłyszawszy skrzypienie drzwi.
- O... Przepraszam, nie wiedziałam, że mamy gościa - powiedziała, nieświadomie poprawiając swoją granatową szatę.
- Nie, wybacz mi - odezwał się Gellert. - Sądziłem, że znowu studiujesz księgę, nie chciałem ci przeszkadzać.
- Nie ma o czym mówić... - odparła Alexandriya, w duchu ciesząc się, że istotnie jej nie przeszkadzał. Nie chciałaby, żeby zobaczył, czym akurat się zajmowała.
- Chodź, proszę, poznajcie się - powiedział Grindelwald, a wtedy dziewczyna pewnie podeszła do obu mężczyzn. - Franz Kristoff, jeden z... Czarodziejów wspierających naszą sprawę. A to Alexandriya. Pani tego domu. - Wypowiadając ostatnie słowa, Gellert delikatnie złapał ją w talii.
- Miło mi poznać - powiedziała dziewczyna, a Franz ujął jej dłoń, by ją ucałować.
- Mnie bardziej, droga pani.
Alexandriya uśmiechnęła się, bo niezwykle polubiło to określenie. Już dawno z Gellertem ustalili, że im bardziej będą sprawiać wrażenie zwyczajnej "rodziny", tym łatwiej będzie im przekonywać do siebie ludzi i zdobywać ich zaufanie.
- Może wina dla naszego gościa? - zaproponowała, wciąż czując dłoń Gellerta na swojej talii, czemu nie zamierzała się w ogóle sprzeciwiać.
- Ty zawsze wiesz, co powiedzieć. Ale nie kłopotaj się tym, Sasza, mamy przecież służbę...
- To nie będzie dla mnie problem. Przyniosę - powiedziała, po czym pospiesznie ruszyła do wyjścia, by zajrzeć do kuchni.
Kiedy nalewała wino, zawahała się. Wystarczyłoby jedno zaklęcie, jedna kropla, którą mogła wlać do wina Gellerta, a ten by jej pożądał, to uczucie było znacznie łatwiejsze do wywołania niż iluzja miłości... Pokusa była ogromna; mogła to zrobić choćby tylko po to, żeby sprawdzić, czy zaklęcie zadziała, czy jednak potrzebny będzie eliksir...
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.