Kiedy Alexandriya obudziła się następnego dnia, czuła przede wszystkim niedosyt. Starała się go jednak powstrzymać dla samej siebie, nastawić na to, że Gellert mimo wszystko nie oszuka własnych instynktów. Poza tym, wciąż jeszcze miała księgę...
Gdzieś w duchu mimo wszystko marzyło jej się powtórzyć ten pocałunek, i to jak najszybciej. Wyobrażała go sobie pomiędzy nimi jeszcze w Durmstrangu i w żadnej wersji nie był tak emocjonalny, lecz nie mogła narzekać. Upewniała się nawet jescze, że to wszystko jej się nie śniło...
- Dzień dobry, mój kochany - powiedziała do Velesa, który leżał jej w nogach i nachyliła się, by go pogłaskać. Wiedziała, że ciągle tyle spał, bo nadal potrzebował regeneracji, a Alexandriyę cieszył choćby najmniejszy postęp. Zamierzała go karmić, dopóki sam nie będzie mógł wrócić do polowania... A to przypomniało jej, że raz jeszcze miała poszukać albo jego watahy, albo, co ważniejsze, ludzi odpowiedzialnych za jego krzywdę.
Głaskanie wilka przerwało jej pukanie do drzwi. Złapała się za serce - czyżby to Gellert, ciągnący swoje gierki minionej nocy?
- Wejść - powiedziała od razu, prostując się i poprawiając się na tyle, ile mogła. Prędko się jednak rozczarowała, gdy w drzwiach ponownie ujrzała służącą.
- Dzień dobry, pani.
- Och, to ty... - Westchnęła. - Dzień dobry. Śniadanie może jeszcze zaczekać - powiedziała od razu, asumując, że o to chciała zapytać, zresztą jak prawie każdego ranka.
- Pan Grindelwald zaprasza panią na śniadanie na zewnątrz - oznajmiła służąca, na co Alexandriya przewróciła oczami.
- A więc to tak... - syknęła sama do siebie. - Dobrze. Przekaż mu, że za moment przyjdę.
Alexandriya prędko doprowadziła się do porządku, a następnie ubrała swoją długą, granatową szatę z nieprawdziwym futrem - idealną na taką okazję, jaką było śniadanie na zewnątrz w środku zimy.
Dziewczyna wyszła z zamku z Velesem, który na zewnątrz miał zajadać się i swoim posiłkiem. Zakryty stół dla Alexandriyi oraz Gellerta znalazł się przy zamarzniętym górskim jeziorze, tym samym, obok którego zazwyczaj prowadzili ich lekcje. Kiedy przyszła, Grindelwald stał tyłem do niej, najwyraźniej nie zamierzając zacząć bez niej.
- No dzień dobry. - Odchrząknęła, natychmiast przykuwając jego uwagę.
- O, witaj. - Uśmiechnął się. - Jak ci się spało?
- Nie za dobrze. A ty?
- Również, szczerze mówiąc...
Alexandriya pomyślała, że nie było jej go szkoda, bo sam sobie zgotował taki los.
- Chciałem ci wynagrodzić wczorajszą noc - kontynuował, podchodząc do krzesła po swojej prawej. - Wiem, że najbardziej lubisz naturę, dlatego zorganizowałem to tutaj.
Dziewczyna zmarszczyła czoło; miała przeczucie, że to nie mógł być jedyny powód, dla którego zorganizował to wszystko. Prędko okazało się, że jej wiedźmia intuicja ponownie nie zawiodła.
- I coś czuję, że chcesz mi powiedzieć coś jeszcze.
- Nic nie da się przed tobą ukryć, hm?
Zaśmiała się żałośnie, zajmijąc miejsce naprzeciwko niego, o wiele bliżej niż przy niezwykle długim stole z jadalni.
Skutecznie ukrywasz przede mną swoje serce.
- Muszę wyjechać na dwa tygodnie. Mam parę rzeczy do załatwienia w Anglii - wyjaśnił, na co Alexandriya zareagowała prychnięciem.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.