Rozdział 26

1.9K 380 65
                                    

Pomimo że słowa Gellerta rozpaliły Alexandriyę jeszcze bardziej, duma nakazywała jej zachować spokój. Podziękowała mu, a następnie wreszcie zasiedli do śniadania, podczas którego dziewczyna zdecydowała się wyciągnąć swojego asa z rękawa.

- Skoro wróciłeś, teraz ja chcę wyjechać - powiedziała głośno, by jej intencje były jasne. - Muszę się zobaczyć z rodzicami i chcę też czegoś poszukać w Rosji.

- Dobra decyzja. Mam jechać z tobą?

Alexandriya zawahała się przed odpowiedzią. Z jednej strony była to kusząca perspektywa, jednak z drugiej strony chciała go tym wyjazdem też trochę pomęczyć.

- Nie, lepiej nie. Chcę to załatwić sama, będę tam zresztą najwyżej kilka dni.

- Marzyłoby mi się zobaczyć twoją ojczyznę z tobą - drążył Gellert.

Ich spojrzenia się spotkały, a atmosfera zrobiła się niezwykle napięta. Wydawało się, że kolejne słowa zaważą na tym, czy coś za moment nie wybuchnie.

- Jeszcze będzie taka okazja - odparła nieugięta Alexandriya. - Zorganizujesz mi transport?

Ostatecznie Gellert uległ, choć nie bez własnego planu na jej powrót.

- Karoce są twoje. - Wskazał dłonią na okno, za którym te karoce się znajdowały.

Uśmiech satysfakcji wkradł się na twarz dziewczyny, a ona sama założyła kosmyk włosów za ucho. Wszystko poszło zgodnie z jej planem.

Wysłuchawszy tego, co Gellert miał jej do opowiedzenia na temat swojego pobytu w Anglii, Alexandriya spędziła swój dzień na pakowaniu i przeglądaniu otrzymanych ksiąg. Wszystkie wymagały jednak żmudnego tłumaczenia, czym zamierzała zająć się dopiero po swoim powrocie. Też przygotowała sobie w głowie wszystko, co powie rodzicom, bo naturalnie nie mogła wyznać im całej prawdy.

Nie mogła powiedzieć, że gdy życzyła Gellertowi dobrej nocy tamtego wieczoru, nie myślała o tym, czy jednak do niej nie przyjdzie. Żadne z nich nadal nie zająknęło się na temat listu, jednak Alexandriya wiedziała, że on o nim pamiętał. Widziała to w jego spojrzeniach, w gestach, oboje przecież czuli, że coś się zmieniło w atmosferze pomiędzy nimi...

Lecz Gellert pojawił się w jej sypialni dopiero następnego ranka, z szelmowskim uśmiechem i kolejnym prezentem.

- Proszę - powiedział, trzymając w dłoniach przepięknie połyskujący, znowu kobaltowy materiał wykończony białym futrem.

- Co to?

- Płaszcz na twoją podróż - odparł oczywistym tonem. - Żebyś... Dobrze się zaprezentowała przed rodzicami. Nie chcemy, żeby pomyśleli, że jesteś zaniedbywana. Mogę?

Alexandriya pokiwała głową i odwróciła się do niego tyłem, a wtedy on pomógł jej go włożyć. Płaszcz okazał się niezwykle ciepły, a przy tym elegancki - dziewczyna miała pewność, że spodoba się jej matce.

Dziewczyna odsunęła się nieco od Gellerta, by się mu zaprezentować, co wyraźnie ucieszyło jego oczy.

- Będę czekał. Z utęsknieniem.

- Oj, będziesz czekał mniej niż ja - powiedziała Alexandriya, a następnie podeszła do leżącego na jej łóżku Velesa, by go przytulić. - Dbaj tu o siebie, jak mnie nie będzie - szepnęła do wilka, który wtulił się w nią tak, jakby wszystko rozumiał.

Po tym dziewczyna wzięła w rękę swoją małą walizkę, która dzięki magii mieściła o wiele więcej i stanęła przez Gellertem.

- Do zobaczenia.

Jucha • Gellert GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz