- Sasza, jak dobrze, że wróciłaś - powiedział Gellert, witając dziewczynę z otwartymi ramionami jeszcze zanim zdążyła przekroczyć próg Nurmengardu.
- Aż tak bardzo za mną tęskniłeś? - zapytała, gdy on objął ją czule na powitanie, a potem wprowadził do holu.
- Pierwszy raz wyjechałaś na tak długo. Pusto tu bez ciebie... - powiedział, chwytając ją za ręce. - Poza tym, przez te nasze wyjazdy zaczęło brakować mi naszych lekcji.
Z tym mogła się zgodzić. Alexandriyi również tego brakowało, co więcej, nie mogła się doczekać, aż wyjdzie znowu na zewnątrz, w góry, po czasie spędzonym w zatłoczonym, śmierdzącym mieście.
- Doprowadzę się do porządku i możemy do tego wrócić już dzisiaj.
- Och, nie, nie mogę cię dziś męczyć, nie po takiej podróży - powiedział, trzymając dłoń na jej ramieniu. - Zlecę obiad dla nas.
- Najpierw potrzebowałabym kąpieli...
- Naturalnie.
- Ale to nie męczenie tak, czy siak. Przygotuj się wieczorem, na zewnątrz - powiedziała, stwierdziwszy w głowie, że choć raz to on powinien się jej podporządkować. On nie wydawał się mieć nic przeciwko temu.
- Twój zapał mnie inspiruje.
Alexandriya uśmiechnęła się delikatnie.
- Dostałam kilka nowych ksiąg od mojej babci - wyjaśniła, wskazując na swoją walizkę, która stała na podłodze obok niej. - Ale chcę ci pokazać coś innego...
Machnęła dłonią. Walizka otworzyła się, a z niej wysunął się piękny, ogromny gobelin, którego Alexandriya utrzymała lewitującego przy swoim boku.
- Herb mojego rodu - oznajmiła, wskazując na pięknie wyszytego niedźwiedzia w pozie sugerującej, że przygotowywał się do ataku.
Gellert przyjrzał mu się, a Alexandriya widziała, że robił to ze szczególnym zainteresowaniem.
- Piękny - przyznał.
- Powieszę go nad łóżkiem w mojej komnacie - zapowiedziała, dłonią odsyłając go z powrotem do walizki.
- Ja chyba też muszę taki stworzyć... Dla nas, dla naszej sprawy, z symbolem insygni...
- Oj, to takie banalne. - Przewróciła oczami. - Wielu ludzi zna tę historię, jeszcze minie sporo czasu, nim zaczną kojarzyć ją z tobą zamiast z Peverellami. Dodaj coś swojego, nie jesteś przecież naśladowcą, tylko liderem, prawda? - dodała, podchodząc do niego zupełnie blisko, co natychmiast przywróciło temat napięcia między nimi.
Gellert przez chwilę wpatrywał się w jej oczy, a następnie je zmrużył. Zdawało się, że minęła wieczność, zanim na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji.
- I już nawet wiem co.
Alexandriya uniosła brew, jakby pytając, o co mu chodziło. Odsunęła się i poczęła patrzeć na niego z wyczekiwaniem, aż on wreszcie szepnął:
- Czarnego kruka.
Po tym odwrócił się od niej, dając jej moment na mały, ale dumny uśmiech. Takie zasady się jej podobały. Zanim jednak zdążyła cokolwiek skomentować, Grindelwald zawołał służbę, by ta przygotowała i obiad, i kąpiel dla dziewczyny.
Przy obiedzie Alexandriya opowiedziała mu o swoim wyjeździe, czego słuchał z największym zainteresowaniem.
- Moi rodzice strasznie chcieliby cię poznać. Moja matka tak wpatrywała się w ten płaszcz od ciebie, jakby to był kolejny cud świata...
On zaśmiał się pod nosem.
- Cóż, da się to załatwić. Powiedz tylko słowo i pojadę tam z tobą.
- I co im powiesz?
- Jak to co? Prawdę - odparł Gellert oczywistym tonem. - Że jesteś panią mojego domu i że zawsze o ciebie zadbam. Czy tak nie jest?
- Nie wiem, czy zrobiłbyś na nich takie wrażenie, o jakim myślisz, Gellert. Dowiedziałam się, że oni wiedzieli o mojej mocy od urodzenia, jednak nie chcieli mi o niej powiedzieć...
- Dziwisz im się, Sasza? - zapytał Gellert, co zupełnie ją skołowało. ‐ Żyją w strachu, stłamszeni przez ustawę o tajności... Nie każdy jest tak gotowy na zmiany i ujawnienie jak my. Wkrótce jednak, mam nadzieję, się to znacznie zmieni.
- Ale jak mogli ukrywać moją własną moc przede mną? - ciągnęła zdenerwowana. - Miałam i mam prawo wiedzieć o tym, o swoim pochodzeniu, o magii, którą mogę władać, a o której moim rodzicom się nawet nie śniło.
Gellert nachylił się w jej kierunku i złapał jej dłoń z drugiej strony stołu.
- Dlatego ja ci to umożliwiam, Sasza. Wkrótce nie będziesz musiała się chować, obiecuję.
Alexandriya na moment poczuła się jak zahipnotyzowana tymi słowami, a także jego dotykiem; miała wrażenie, że iskry przeszły jej przez ciało tam, gdzie ich dłonie się stykały, nawet jeśli to były tylko dłonie... Wydawało się jej, że zapomniała, że wciąż nie rozwiązali tego napięcia, które wisiało i rosło pomiędzy nimi od balu. Powtarzała sobie jednak w głowie, że musiała być silna. On tego chciał - lecz ona nie zamierzała ulec jako pierwsza, dlatego po chwili odchrząknęło, a następnie wróciła do swojej opowieści.
Po obiedzie Alexandriya spędziła kilka chwil z Velesem, który wyglądał na wyjątkowo uradowanego z jej powrotu. Powiesiła gobelin, ułożyła nowe księgi i odpoczęła krótko przed jej nadchodzącą lekcją z Gellertem. Była gotowa, by zaskoczyć go po raz kolejny i by słuchać tego, jak bardzo pragnął umieć to, co jej przychodziło tak łatwo.
Spotkali się przy jeziorze po zachodzie słońca. Alexandriya była tam już z Velesem, którego odesłała na polowanie, gdy usłyszała za sobą kroki.
- Czego nauczysz mnie dzisiaj? - Usłyszała za sobą głos, który potrafił przyprawić o dreszcze. Alexandriya nie była tylko pewna, czy to były dreszcze strachu, czy jednak ekscytacji i przyjemności.
- A czego byś chciał? - zapytała, odwracając się do niego z piersią do przodu.
Gellert, choć nie widział zbyt wiele przy tamtej porze, nie mógł powstrzymać się od zmierzenia jej wzrokiem.
- Nie pytaj mnie o takie rzeczy, Sasza, bo wiesz, że od ciebie chciałbym wiele - powiedział, po czym przymknął oczy, jakby sobie o czymś przypomniał. - Ach... No tak... Zapomniałem cię przeprosić.
Te słowa zupełnie zdezorientowały dziewczynę. Zaczęła się zastanawiać, czy było coś, o czym nie wiedziała.
- Za co?
- Za mój... List - powiedział, co zdziwiło ją jeszcze bardziej, a jednocześnie ścisnęło w sercu.
Stało się. Ten piekelny list został wspominany.
- Nie wspomniałaś o nim, więc wydaje mi się, że musiałem być zbyt... Bezpośredni.
- Nie wspominałam o nim, bo ty nie wspominałeś - odparła mu natychmiast, a to rozpoczęło pomiędzy kolejną ciszę, niezwykle napiętą. Oboje byli pewni, że któregoś razu w końcu nie wytrzymają... Tylko kto pęknie jako pierwszy?
- Czyli ci nie przeszkadzał?
Alexandriya przełknęła ślinę. Nie potrafiła go okłamać w tamtej chwili.
- Nie. Przeciwnie... Mógłbyś mi częściej takie wysyłać. Albo powiedzieć mi to twarzą w twarz.
Dziewczyna nawet nie zdawała sobie sprawy, co zrobiła tymi słowami. Mina Gellerta zmieniła się znacznie; wyglądał tak, jakby patrzył na swojego wroga, choć nie zamierzał jej nic zrobić. Podszedł do niej i wyszeptał prosto do jej ucha, które musnął przy tym ustami:
- W takim razie w komnacie... Porozmawiamy.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.