- Czy to nie Myślodsiewnia? - zapytała Alexandriya, kiedy znalazła się wraz z Grindelwaldem w lochach twierdzy.
Lochy jeszcze były puste. Gellert zaprowadził dziewczynę do jednego z niskich, ciemnych pomieszczeń wyłożonych w całości czarnymi cegłami, a jedynym źródłem światła była substancja w kamiennej misy, ni ciecz, ni gaz, lśniąca na bladoniebiesko.
W tamtej poświacie Gellert wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Podszedł do Myślodsiewni, a następnie ustawił sie naprzeciw niej. Wyglądał jak demon, ogarnięty zewsząd ciemnościami, olśniony tylko od dołu, jakby od swojej własnej aury...
- Tak, zdobyłem ją już dawno... - Spojrzał na misę, a później ponownie na dziewczynę. - Chociaż nie to chciałem ci pokazać. Jest coś, co... Zapewne bardziej ci się spodoba.
Zanim Alexandriya zdążyła go o coś zapytać, sięgnął po coś do kieszeni. W słabym świetle zalśnił jakiś mały przedmiot - fiolka, w której pływała nieokreślona, jasna substancja. Uniósł ją tak, by dziewczyna mogła ją dobrze widzieć, uśmiechając się przy tym znacząco.
To wtedy Alexandriya pierwszy raz się go przestraszyła. Z nieznanych sobie powodów zaczęła myśleć o tym, że fiolka zawierała truciznę, że chciał ją zabić, dlatego zwabił ją do piwnic... W jego minie było wtedy coś wyjątkowo niepokojącego, co przyprawiło ją o gęsią skórkę.
- Podejdź - powiedział łagodnie, jednak dziewczyna zbliżyła się do niego z największą ostrożnością.
- Nazwijmy to twoim drugim prezentem - oznajmił. - To także nie było łatwe do zdobycia, jednak na pewno warte trudów.
Usłyszawszy to, Alexandriya założyła ręce, wciąż zachowując bezpieczny dystans.
- Obsypujesz mnie ostatnio prezentami, Gellert, i to niemałymi. Chyba nie próbujesz mnie nimi omamić.
- Ja? - Chłopak złapał się za serce, mówiąc takim głosem, jakby był najbardziej niewinną osobą na świecie. - Sasza, to pewna zapłata, choć nie ma przecież wystarczającej ceny za twój dar. Są ludzie, którzy gotowi byliby cię porwać, by go mieć. Ze mną jesteś bezpieczna.
Dziewczyna kiwnęła głową sama do siebie, bo miał rację. Zdawała sobie sprawę, że istnieli nawet tacy, którzy mogliby ją sprzedać.
- To co to za prezent? - zapytała wreszcie, nie spuszczając wzroku z fiolki.
- Wspomnienie - odparł natychmiast. - Należy do córki Wasylisy. Jest tylko to jedno, jedyne, nie wiem jednak, na ile cenne... To twój język.
- Pokaż mi je - powiedziała stanowczo, zanim w ogóle się nad tym zastanowiła. Imię Wasylisa działało na nią ożywiająco. Chciała wiedzieć więcej, poznać wszystko, posiąść całą jej wiedzę, być równie potężna, co ona...
- Oczywiście. Po to tu przyszliśmy.
Gellert otworzył fiolkę, po czym wylał całą jej zawartość do Myślodsiewni. Oboje usłyszeli cichy odgłos kropli wpadających do misy, który odbił się echem od ścian lochu, po czym chłopak schował fiolkę.
- Proszę. - Wskazał dłonią na Myślodsiewnię i nie musiał się powtarzać. Alexandriya natychmiast schyliła się, by włożyć głowę do środka. Chłopak zrobił to samo, a wtedy w kilka sekund przenieśli się do wspomnienia sprzed trzystu lat.
Pojawili się na leśnej polanie; nieopodal płynął strumień, wokoło gęsto rosły iglaste drzewa, a na niebie kłębiły się chmury. Alexandriya nie potrzebowała się nawet rozglądać - dzięki swoim zdolnościom po florze natychmiast rozpoznała otoczenie, zresztą tak bliskie jej sercu.
CZYTASZ
Jucha • Gellert Grindelwald
Fanfiction❄ Alexandriya chciała wyrwać się ze znienawidzonego miasta, a Gellert mógł jej w tym pomóc. On za to chciał posiąść wiedzę, którą tylko ona miała. Zawarli bardzo prosty układ, który wkrótce pozostawił za sobą trwałe ślady... Z juchy.