13. STOP!

825 59 10
                                    

- Ktoś tu jest – Artemida nagle przerwała swoją opowieść, rozglądając się dookoła. W jej dłoniach znikąd pojawił się łuk, a na ramieniu kołczan ze strzałami.

I wtedy to poczułam. Odcinający tlen smród. Wciągnęłam mocno powietrze w nozdrza i skrzywiłam się gwałtownie. Poznawałam ten zapach. I wcale mi się to nie spodobało.

- To Minotaur – powiedziałam, idąc śladem bogini i biorąc swoją broń w ręce. Naciągnęłam strzałę na cięciwę i uniosłam łuk, obracając się wokół.

- Nie tym razem – Artemida gładko zeskoczyła z kamienia i sama przygotowała swoją broń. Stanęłyśmy do siebie plecami i czekałyśmy na potwora.

Korony drzew nagle zaczęły równomiernie się poruszać. Przełknęłam ślinę, moje serce zabiło mocniej. Czułam, jak ręce zaczynają mi się pocić, a strach przed nieznanym rośnie coraz bardziej. Skarciłam się w myślach. Nie mogłam wyjść na boi dudka przed mamą.

Zanim monstrum wyszło spomiędzy drzew, owiał nas jego zapach. Jedzenie z kolacji cofnęło mi się do gardła, ale zdołałam je z powrotem połknąć do żołądka. Miałam wrażenie, że leżę wśród tony cuchnących śmieci. I nie mogłam się stamtąd wydostać.

Moim oczom ukazała się najbrzydsza istota, jaką kiedykolwiek widziałam. Była niekształtna, wysoka na kilka metrów, a na środku czoła miała tylko jedno wielkie oko. Odpychała samym swoim wyglądem, a co dopiero mówić o jej zapachu. W dłoni trzymała wielką maczugę nabitą kolcami, a na biodrach miała jedynie brudną przepaskę.

- Cyklop – szepnęła Artemida i wypuściła strzałę, która ze świstem wbiła się w pierś olbrzyma. Tamten zamrugał oczami, złamał strzałę w pół i ryknął, unosząc w górę swoją maczugę.

- Uważajcie! – wokół nas nagle zaroiło się od Łowczyń. Kilka z nich rzuciły się wprost na cyklopa, widziałam tylko błysk ich noży myśliwskich.

- Nic wam nie jest? – zza moich pleców wyłoniła się Thalia. W ręku miała już gotowy do użycia łuk, ale jedyne o co się teraz martwiła, to o życie jej pani.

- Zabierz stąd Artemię i to szybko – rozkazała Artemida.

W momencie gdy to powiedziała, cyklop jednym machnięciem zmiótł kilka Łowczyń z powierzchni ziemi, rzucając nimi prosto w drzewa i krzaki. Usłyszałam tylko trzask łamanych gałęzi. Automatycznie cofnęłam się do tyłu, przełykając głośno w ślinę.

Cyklop wbił we mnie spojrzenie swojego jednego oka. Z jego gardła wydobył się cichy pomruk. Uniosłam łuk i wypuściłam strzałę w stronę potwora. Świsnęła w powietrzu i utknęła w jego nosie. Cyklop kichnął, wydmuchując strzałę pokrytą gęstym śluzem. Ryknął rozdrażniony i rzucił się wprost na mnie.

Zanim zdążyłam wyjąć sztylet z pochwy, jego wielka dłoń owinęła się wokół mojego ciała i uniosła mnie do góry. Wrzasnęłam, rozpaczliwie machając w powietrzu nogami. Gdy mnie łapał, odruchowo wypuściłam łuk z dłoni i zaczęłam uderzać pięściami jego rękę. Teraz nie miałam żadnej broni, bo dostępu do miecza i sztyletów broniły jego palce.

Znalazłam się oko w oko z potworem. Słyszałam, jak z dołu Łowczynie sieką go strzałami, ale on nic sobie z tego nie robił. Jego gruba skóra była odporna na takie rzeczy. Ja też przestałam się już szarpać i go bić, bo wiedziałam, że nic mi to nie da. Patrzyłam się na potwora, próbując znaleźć gdzieś w środku chociaż resztki ludzkiej świadomości.

- Masz mnie w tej chwili odstawić na ziemię i stąd iść, jasne? – pogroziłam mu palcem. Cyklop przez chwilę patrzył się na mnie, jakby zrozumiał moje słowa. Zatliła się we mnie iskierka nadziei. Na próżno.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz