26. Krew

366 25 1
                                    

- Moi drodzy! – tubalny głos Chejrona rozniósł się w powietrzu. – Myślę, że wystarczy emocji na dziś. Wyjątkowo odpuścimy sobie śpiewy przy ognisku, mam nadzieję, że domek Apollina nam to wybaczy – przerwał, by spojrzeć na dzieci boga muzyki. Jęknęły zgodnym chórem, ale wiedziałam, że tak naprawdę cieszyły się z decyzji centaura. – Wracajcie do swoich domków i wypoczywajcie.

Obozowicze powoli zaczęli się rozchodzić. Chejron podszedł do mnie i Percy'ego, rzucając nam sympatyczny uśmiech.

- Co z nim zrobimy? – spytał.

- Wezmę go do siebie – odpowiedziałam bez wahania. Centaur rzucił mi wątpliwe spojrzenie, ale ja już podjęłam decyzję. – Przyszedł do mnie, więc musiał mnie szukać. Nic mi się nie stanie, spokojnie.

- Wierzę Ci – Chejron znów się uśmiechnął. – Piekielne ogary bardzo szybko się przywiązują i są doskonałymi, wiernymi kompanami.

- Nie mogę się nie zgodzić – dodał Percy.

- Zabieraj swojego futrzaka i przypilnuj, żeby niczego po drodze nie spalił – dodał na odchodne centaur. Po tych słowach odbiegł w stronę Wielkiego Domu.

Wstałam, otrzepując ręce. Ogar rzucił mi pytające spojrzenie. Gdy zaczęłam iść z Percy'm w stronę naszych domków, posłusznie ruszył tuż przy mojej nodze. Co jakiś czas klepałam go po głowie, w końcu czując się naprawdę szczęśliwa.

***

30.06.2011r., w pół do czwartej po południu

Jęknęłam głośno, kiedy po raz szósty wylądowałam na plecach z głośnym łoskotem. Przez chwilę zabrakło mi powietrza w płucach przez ból rozsadzający moje ciało. Wyciągnęłam się jak długa na czerwonym materacu i przymknęłam oczy. Za cholerę nie miałam siły, ochoty ani zamiaru wstawać po raz kolejny. Słyszałam nad głową zadowolony rechot Clarisse.

- Wymiękasz?! – krzyknęła do mnie. Wystawiłam w jej stronę środkowy palec, co wywołało kolejną salwę jej śmiechu.

- Tak – odparłam prosto. Poczułam, jak zaciska swoją silną dłoń na moim szczupłym ramieniu. – Tylko spróbuj mnie podnieść, a przysięgam, że poszczuję Cię Kolasim.

Dziewczyna prychnęła pogardliwie, ale ściągnęła dłoń z mojego ramienia. Otworzyłam oczy, unosząc się do góry i podpierając na łokciach. Zerknęłam w stronę trybun areny, na których siedział mój piekielny ogar. Chodził w tę i we w tę, co jakiś czas ujadając wściekle. Gdy tylko to robił, z jego pyska wylatywała smużka dymu. Wiedziałam, że najchętniej rzuciłby się na Clarisse za to, co mi robiła, więc byłam pod wrażeniem jego samokontroli.

- Nie z takimi potworami się walczyło – mruknęła dziewczyna, wyciągając dłoń w moją stronę. Ujęłam ją, a wtedy Clarisse podniosła mnie do pozycji stojącej jednym, zwinnym ruchem.

- Jak mam rąbać drewno, jak wszystko mnie boli? – jęknęłam, rozmasowując obolałe ramiona. Clarisse wywróciła oczami.

- Ty i Twoje problemy młodego półboga – odparła tylko, odchodząc w stronę ćwiczących obozowiczów. Oczywiście, każdy mógł dobrać się w parę z kim chciał, tylko mnie przypadła Clarisse Pieprzona La Rue. Byłam pewna, że skoro to ona prowadziła zajęcia z zapasów, to nie będzie brać w nich udziału. Jak bardzo się pomyliłam.

Westchnęłam ciężko i gwizdnęłam krótko. Kolasi zaszczekał radośnie, zeskoczył z trybun na arenę i podbiegł do mnie wielkimi susami. Ledwo udało mu się przede mną wyhamować, a już łasił się u moich stóp. Poklepałam go po głowie, strzepując z niej czarny pył.

- Może ty porąbiesz drzewo za mnie? – mruknęłam do psa. Tamten wywiesił czarny język i spojrzał na mnie swoimi czerwonymi oczami. Nie wydawał się podzielać mojego pomysłu.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz