29.06.2011r., parę minut po piątej po południu
Dziarskim krokiem weszłam do stajni, od razu kierując się w stronę boksu, w którym stał Pegaz. Zwierzę właśnie lizało słoną lizawkę. Na mój widok zarżało głośno.
- Wróciłaś! Jak cudownie – w głowie usłyszałam męski głos. Tym razem nawet się nie wzdrygnęłam. Powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
- Tak jak obiecywałam – odparłam, otwierając boks. – Nie będziesz stać tutaj cały dzień.
- W takim razie wybierzemy się na przejażdżkę – Pegaz wyszedł z boksu i rozprostował swoje wielkie skrzydła. Delikatnie przejechałam palcami po jego miękkich piórach. Zmarszczyłam brwi na jego słowa.
- Co masz na myśli?
- Wskocz mi na plecy to zobaczysz – ustawił się bokiem do mnie i ruchem głowy wskazał swój kłąb. Byłam sceptycznie nastawiona do tego pomysłu.
- Raz się żyje – mruknęłam.
Objęłam ramionami szyję Pegaza i mocno wybiłam się do góry, prawą nogę szybko przekładając przez jego ciało. Po chwili siedziałam już na jego grzbiecie, a palce dłoni mocno wplotłam w jego grzywę.
- No to jazda! – zarżał przeciągle Pegaz, unosząc się na tylnych nogach. W ostatniej chwili zdążyłam objąć jego szyję, unikając upadku. Zwierzę rozpędziło się przez całą długość stajni, a kiedy z niej wybiegło, rozłożyło swoje skrzydła i...
Unieśliśmy się w powietrzu. Pomrugałam szybko oczami, otwierając je szeroko. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały rozbieg Pegaza miałam je zamknięte. Zwierzę wznosiło się coraz szybciej do góry. Zaczęło szybować dopiero, gdy znaleźliśmy się między chmurami. Wyprostowałam się, puszczając jego szyję. Z mojego gardła wyrwał się mimowolny okrzyk radości.
Czułam się wolna. Chłonęłam wzrokiem widok obozu z dołu. Herosi wyglądali jak maleńkie mrówki. Wyciągnęłam dłoń w kierunku chmur, chcąc ich dotknąć. Na moich palcach ostały się kropelki wody. To wszystko było takie niesamowite.
- Podoba Ci się? – spytał Pegaz, zerkając na mnie kątem oka. Unosił się w powietrzu, co i raz lekko machając skrzydłami.
- Jest... przecudownie – odparłam na jednym wdechu. Moje oczy i umysł nie chciały uwierzyć w widoki, które się przede mną rozciągały.
Nie wiem, jak długo lataliśmy, ale w pewnym momencie mój brzuch zaburczał głośno. Pegaz zarżał, co pewnie miało być śmiechem. Zrobił w powietrzu fikołka, przyprawiając mnie o chwilowy zawał serca, po czym zaczął pikować w dół. Gdy byliśmy kilka metrów nad ziemią, rozłożył swoje skrzydła na całą ich szerokość i miękko wylądował.
Zeskoczyłam z jego grzbietu, rozciągając swoje zasiedziałe mięśnie. Zaczęłam iść w stronę stajni, będąc pewna, że Pegaz podąży za mną. Jednak gdy nie usłyszałam stukotu jego kopyt, odwróciłam się i posłałam mu pytające spojrzenie.
- Czas, abym powrócił do mojej służby na Olimpie – wyjaśnił. Zmarkotniałam, ale kiwnęłam głową w zrozumieniu. – Jeżeli będziesz potrzebować mojej pomocy, dwa razy gwizdnij przeciągle.
Nie myśląc zbyt wiele, podeszłam i rzuciłam się Pegazowi na szyję, przytulając go mocno. Wciągnęłam jego koński zapach w nozdrza, już za nim tęskniąc. Zwierzę objęło mnie swoimi skrzydłami. Odsunęłam się od niego, siłą woli powstrzymując od wypłynięcia łzę, która uformowała się w kąciku mojego prawego oka. Pegaz spojrzał na mnie ostatni raz, po czym odbił się od ziemi i uniósł w powietrzu. Kilka minut później zniknął w chmurach, a ja zostałam sama.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanfictionMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*