15. Wino się samo nie zrobi

695 54 10
                                    

28.06.2011r., dziesiąta trzydzieści rano

Wyszłam z domku Ateny i wciągnęłam rześkie powietrze mocno w płuca. Powinni przewietrzyć swoje miejsce zamieszkania, bo było tam duszniej niż na dworze. Dziarskim krokiem ruszyłam w stronę Wielkiego Domu, mając nadzieję, że zastanę tam Chejrona. Chciałam uciąć sobie z nim małą pogawędkę.

Już z daleka widziałam moje miejsce docelowe, gdy ktoś nagle złapał mnie od tyłu w pasie i mocno do siebie przycisnął. Lekko zaparło mi dech, a zapomniany w trakcie szukania informacji o zmiennokształtnych ból żeber wrócił. Gdy w końcu udało mi się odwrócić, zobaczyłam przed sobą nikogo innego niż Marka.

- Cześć, skarbie – szepnął cicho. Po raz pierwszy odkąd go poznałam, na jego twarzy zobaczyłam coś więcej niż ciągłą szarmanckość i luz. Wiedziałam, że się o mnie martwił i ulżyło mu, gdy upewnił się, że nic poważnego mi nie jest.

- Bardzo tęskniłeś? – spytałam, zanim zdążyłam pomyśleć, co mówię. Sama musiałam jednak przyznać, że brakowało mi go u swojego boku.

- Byłem z Tobą przez chwilę w szpitalu, tuż po tym jak Cię przynieśli – spojrzał mi głęboko w oczy. W ich kącikach zobaczyłam łzy, ostatnie czego mogłam spodziewać się po synu Aresa. – Byłaś tak blada i połamana, że bałem się, że...

- Na szczęście nic mi nie jest – przerwałam mu szybko, kładąc palec na jego ustach. Usłyszałam, jak jego oddech przyspiesza, gdy lekko go pocałował. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Przeciągnęłam powoli palcem po jego dolnej wardze, czując jej miękkość i pragnąc, by całowała nie tylko moje palce. Przy Marku czułam coś, czego nigdy w życiu nie doświadczyłam. Czy ja się... zakochiwałam?

- Cieszę się – wsunął prawą dłoń w moje włosy i położył ją na moim karku, lekko go ściskając. Lewa powędrowała na moje lędźwie, przysuwając moje ciało bliżej jego.

Chłopak nachylił się tak, że stykaliśmy się czubkami nosów. Czułam jego oddech na swoich ustach, na które patrzył żarłocznie. Sama nie mogłam opanować drżenia, jakie wywierał na mnie jego dotyk. Moje serce gnało jak szalone. Jestem pewna, że gdyby nie trzymał mnie od tyłu, już dawno przewróciłabym się z napływu emocji. Myślałam tylko, teraz albo nigdy.

I teraz było bliskie spełnienia, gdy nieznacznie podniósł moją głowę za podbródek, a swoją lekko przechylił w bok, ale nie było nam to dane.

- Mark! Artemia! Idziecie sprawdzać zapasy? – zza pleców chłopaka usłyszałam głos Shermana. Mark zacisnął lewą dłoń na moich włosach. Syknęłam z bólu, odsuwając się od niego. Czar prysł, a Mark znów zachowywał się, jak przystało na syna Aresa.

- Zaraz do was dołączymy – odwarknął Mark. Zdjął już swoje ręce z mojego ciała i założył je sobie z frustracją na piersi. Jego oczy ciskały gromy.

- Właściwie to szłam do Wielkiego Domu porozmawiać z Chejronem, więc możecie już iść – chciałam, żeby opadły wszystkie uczucia, jakie wywoływał we mnie Mark. Sprawiały mi przyjemność, ale jednocześnie wywoływały strach i niepewność.

- Wrócimy do tego później – Mark pogroził mi palcem i odszedł, nie czekając na moją odpowiedź. Sama nie wiedziałam, czy chcę wracać do tej sytuacji. Nie to było jednak teraz ważne.

Minutę później pukałam do drzwi Wielkiego Domu. Gdy nikt nie odpowiedział (tak jak w przypadku domku Ateny), weszłam do środka. Przeszłam szybko przez przedpokój i znalazłam się w niezwykłym salonie.

Pomieszczenie dosłownie przypominało tropikalną puszczę. Po ścianach i suficie wiły się winorośle, co pewnie miało związek ze wspomnianym przez Clarisse Dionizosem. W środku znajdował się; kamienny kominek, skórzane kanapy i migający monitor ze staromodnym Pac Man'em. Na ścianach wisiała bogata kolekcja masek z teatru greckiego oraz głowa lamparta.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz