30. Odłóż broń, Córko Dziewicy

322 27 4
                                    

Dwie godziny później

Podejrzewałam, że jako córka Aresa Clarisse będzie również agresywnym kierowcą. Ale bogowie, nie przypuszczałam, że aż tak!

Stałyśmy w długim korku w samym sercu Manhattanu. Clarisse wyklinała kierowców naokoło, będąc gorąco przekonaną, że to przyspieszy poruszanie się po ulicy. Jej srebrny Mercedes GLC SUV przyciągał uwagę nowojorczyków swoją potężną budową i jego młodym kierowcą. Gdy zobaczyłam ten samochód po raz pierwszy, bałam się do niego wsiąść, żeby nie ubrudzić go moimi trampkami.

Dobrze było wrócić do gwarnego miasta chociaż na chwilę. Spędziłam w nim całe moje dotychczasowe życie. Tęskniłam za klaksonem taksówek i nigdy nie śpiącym miastem. To właśnie jest definicja Nowego Jorku.

- Muszę pozałatwiać parę spraw w urzędach. Idziesz ze mną czy lecisz na zakupy? – spytała Clarisse, wjeżdżając na parking przed urzędem stanu cywilnego na Alei Madison. Pokręciłam stanowczo głową.

- Przejdę się. O której mam być z powrotem? – odparłam, otwierając drzwi samochodu.

- Bądź za dwie godziny. Powinnam się wyrobić. Masz ze sobą broń? – na jej pytanie skinęłam głową. Clarisse uśmiechnęła się opiekuńczo i uderzyła mnie w ramię. – Uważaj na siebie.

Wyszczerzyłam do niej zęby i wysiadłam z samochodu. Naciągnęłam kaptur bluzy na głowę i weszłam na chodnik. Ubranie wspaniale zakrywało przytroczone do mojego pasa sztylety i wiszące na moich plecach łuk i kołczan ze strzałami. Wsadziłam dłonie do kieszeni bluzy i ruszyłam przed siebie. Nie miałam określonego celu, po prostu chciałam ponownie zasmakować życia w wielkim mieście.

Manewrowałam między ulicami, rozglądając się uważnie dookoła. Rzadko bywałam na Manhattanie, więc nie znałam go tak dobrze jak Queens. Było tu o wiele więcej turystów, których mijałam na chodnikach, podczas gdy robili sobie selfie przed różnymi atrakcjami. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Nigdy nie opuściłam Nowego Jorku, a moim marzeniem było zwiedzenie Aten lub zjedzenie sushi w Tokyo. Czy zachowywałabym się tak jak oni?

Właśnie zagłębiałam się w myślach na ten temat, gdy ktoś wpadł na mnie z rozpędu. Lekko zatoczyłam się do tyłu, a niezdarna gapa upuściła swoje zakupy, które rozsypały się na chodniku. I oczywiście, ludzie zamiast jej pomóc, tylko nad nimi przechodzili. Dlatego wolę zwierzęta.

- Przepraszam bardzo, tak się spieszyłam... - zaczęła ubrana w szary płaszcz kobieta, schylając się po zakupy. Nie widziałam jej twarzy, ale ten głos prześladował mnie od czternastu lat.

- Matko – warknęłam, ale w moim głosie słychać było zaskoczenie. Kobieta uniosła twarz i wyłupiła oczy na mój widok. Wyprostowała się i złapała ze mną kontakt wzrokowy.

To nie tak, że nie lubiłam mojej przyszywanej matki. Z całej tej śmiesznej rodzinki ona była najbardziej w porządku. Irytował mnie jednak jej sposób bycia. Ani razu nie wstawiła się za mną, gdy mój przyszywany ojciec na siłę ciągał mnie nad jeziora i wrzucał do nich, argumentując, że przecież w końcu muszę nauczyć się pływać. Podczas gdy ja przechodziłam ataki paniki, bo cholernie boję się wody.

Stała teraz przede mną, a na jej twarzy malowała się głęboka żałość. Prześwitywała przez jej szeroki, pełen ciepła uśmiech i brązowe, przytulne oczy. Jej twarz okolona była brązowymi lokami, które zazwyczaj chowała pod lnianą przepaską. Spod jej płaszcza wystawała prosta, brązowa sukienka tak długa, że zakrywała jej stopy. Wyglądała tak znajomo i rodzinnie.

Matka zawsze była łagodna i przyjaźnie usposobiona, w przeciwieństwie do jej rozwydrzonych dzieci. Nigdy o nikim nie powiedziała złego słowa. Nie zwracała na siebie zbytnio uwagi, ale gdyby się jej przyjrzeć, widziało się w niej piękną, naturalną kobietę. Uwielbiała siadać przy kominku i godzinami wpatrywać się w płonący ogień. Lubiłam wtedy obserwować spokój, jaki od niej emanował.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz