03.07.2011r., dziesiąta w nocy
Po zakończeniu śpiew przy ognisku wstałam ze swojego miejsca i przeciągnęłam się głośno. Po powrocie z miasta i dzisiejszy dzień spędziłam na całkowitym leniuchowaniu. Obóz ział pustkami, herosi wrócili dopiero kilka godzin temu na kolację. Podobała mi się cisza, która zapanowała po ich wyjeździe. Żadnego napiętego grafiku, żadnych natrętnych pytań, czysta wolność.
- Nie cierpię tych śpiewów. Powinny być ograniczone do maksimum raz w tygodniu – burknęła obok mnie Clarisse. Od wczorajszego powrotu do obozu jest dziwnie podenerwowana i unika swojego chłopaka Chrisa Rozdrigueza jak ognia. Nie chcę być wścibska, ale jej zachowanie zaczyna mnie martwić.
- Mnie się one podobają – wzruszyłam ramionami. – Nie potrafiłabym wydobyć z siebie tak pięknego śpiewu.
- Oczywiście, że nie – prychnęła pogardliwie dziewczyna. – Jesteśmy wojownikami; walczymy bronią, a nie darciem mordy.
Parsknęłam śmiechem. Clarisse mogła nie do końca być sobą, ale jej arogancja ani na chwilę jej nie opuszczała.
Odprowadziłam Clarisse do jej domku i pożegnałam się z nią żółwikiem. Ruszyłam w stronę swojego miejsca zamieszkania, marząc tylko o szybkim, ciepłym prysznicu i przytulnym łóżku.
Zabrałam z domku czyste ubrania i przybory toaletowe i poszłam w stronę pryszniców. Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, gdy zobaczyłam je po raz pierwszy, był brak podzielenia ich na sektor męski i żeński. Naprzeciwko siebie stało po sześć pryszniców z materiałową, grubą zasłoną. Byłam jedną z niewielu osób, które kąpały się tak późno, ale to i tak nie zmieniało tego, jak bardzo byłam zestresowana tym, że ktoś mnie podejrzy w trakcie.
Weszłam do pierwszej lepszej kabiny i spuściłam wodę, żeby się nagrzała. W tym czasie zdjęłam z siebie brudne ubrania i rzuciłam w kąt. I tak pójdą do prania. Gdy woda zmieniła się z lodowato zimnej na przyjemnie ciepłą, weszłam pod nią i westchnęłam z ulgą. Tego było mi trzeba.
Umyłam szybko włosy i ciało, strumień wody kierując głównie na spięte mięśnie pleców i ramion. Oparłam się dłońmi o ściankę kabiny i pozwoliłam żywiołowi zmywać ze mnie brud razem z negatywnymi emocjami. Prysznice od zawsze były dla mnie rytuałami oczyszczającymi nie tylko ciało, ale także i duszę.
Nie wiem, ile czasu minęło, ale woda znów zmieniła się z ciepłej na zimną, chyba dając mi stanowczy znak, że pora opuścić kabinę. Osuszyłam się szybko, na głowę zakładając ręcznik. Włożyłam na siebie czystą bieliznę, krótkie, dresowe szorty i koszulkę z krótkimi rękawami. Na stopy wciągnęłam puchate skarpetki i klapki. Zabrałam swoje mokre rzeczy i przybory toaletowe i wyszłam z kabiny.
Właśnie miałam wracać do domku, gdy wtem usłyszałam czyjeś przyciszone głosy. Jak na prawdziwego szpiega przystało, wskoczyłam do pustej kabiny i wystawiłam z niej głowę. Zaczęłam nasłuchiwać.
Dwie postacie zbliżały się w stronę pryszniców. Rozmawiały ze sobą cicho, gdy jedna nagle wybuchła śmiechem. Kobiecym śmiechem. Wyższa postać szturchnęła ją w ramię, a tamta położyła jej rękę na piersi. Kiedy pojawili się w świetle lampki wiszącej nad wejściem do pryszniców, żołądek podszedł mi do gardła.
Mark wszedł do środka z niską, śliczną blondynką, którą kojarzyłam z domku Afrodyty. Nie widziałam go od pięciu dni, ale wyglądał jak z okładki Playboya. Jego lekko opalona skóra lśniła w blasku księżyca, a brązowe włosy zostały seksownie zmierzwione, gdy przeciągnął po nich dłonią. Uśmiechał się łobuzersko w stronę dziewczyny, która wpatrywała się w niego jak w obrazek.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanficMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*