- O co chcesz zapytać? – Leonid wypuścił mnie z objęć i oparł się wygodnie o kanapę. Widziałam, że jest spięty, a jego mina wyraźnie wskazywała, że nie jest zbyt zadowolony z nadchodzącej konwersacji.
- Zacznijmy od tego, kim naprawdę jesteś.
- Wywodzę się ze starego rodu zmiennokształtnych, do którego należysz również i ty oraz należał Twój ojciec.
- Skoro jesteś zmiennokształtnym, czemu przyjmujesz tylko postać wilka?
- Wywodzimy się z podgatunku, który potrafi zmieniać się jedynie w nadprzyrodzone wilki.
Nagła myśl pojawiła się w mojej głowie. Podwinęłam lewy rękaw koszulki i zadławiłam się powietrzem. Cała sytuacja z bazy wcale nie była omamami. Na moim lewym ramieniu błyszczał czarny tatuaż z wyjącym do księżyca wilkiem. Przejechałam po nim opuszkami palców. Skóra była gładka, tak jakby wcale nie został zrobiony kilka dni temu. Usłyszałam, jak Leonid mruczy gardłowo.
- Mam taki sam – powiedział i odsłonił lewe ramię. I rzeczywiście – tam skóra tez była pokryta czarnym tuszem. Pomrugałam szybko oczami.
- Co on oznacza? – spytałam szeptem, nie posiadając się z zachwytu. Zawsze marzyłam o tatuażu, a teraz miałam własny i w dodatku taki piękny!
- Że Twoje ciało jest gotowe do przemiany – odparł. – Zazwyczaj zaczyna się między czternastym a piętnastym rokiem życia. Następuje szybki wzrost ciała, nabranie masy mięśniowej, wzmożona szybkość i siła, lepszy refleks ciała, łatwe denerwowanie się i wyczulenie zmysłów, szczególnie nagłe wyostrzenia wzroku i słuchu.
- To wyjaśnia, czemu słyszałam wszystko z odległości kilku kilometrów i widziałam świat w 3D – mruknęłam. Odpowiedzi Leonida powoli rozjaśniały mi umysł.
- Po pełnej przemianie nauczysz się to kontrolować – Leonid uśmiechnął się uspokajająco. – Niektórzy zmiennokształtni posiadają dodatkowe zdolności. Podczas pełni, w mojej sierści można odczytać przyszłość.
- Niesamowite.
- Twój ojciec potrafił kontrolować wszystkie żywioły. To samo potrafi Twój dziadek.
- Też mam władzę nad żywiołami... - szepnęłam, trybiki w mojej głowie pracowały na najwyższych obrotach. Wyprostowałam się gwałtownie, bo słowa Leonida prawdziwie do mnie dotarły. – Zaraz, mój dziadek? On żyje?
- Oczywiście, że tak – prychnął Leonid. – Mój ojciec trzyma się świetnie. Nie może się doczekać, aż się spotkacie.
- Mój dziadek... - to wszystko nie mieściło mi się w głowie. Przez te piętnaście lat swojego marnego życia moja prawdziwa rodzina była na wyciągnięcie ręki. Dlaczego Artemida nie pozwoliła mi z nimi mieszkać? Czy teraz kiedy znam prawdę, zmieni zdanie?
- Twoja babcia i ciotka też żyją – dodał Leonid. Zmarszczyłam brwi.
- Masz siostrę?
- Tsa, niestety nie z wyboru – Leonid zgrzytnął zębami, jakby był to dla niego wyjątkowo drażliwy temat. Postanowiłam nie drążyć, skoro i tak miałam ją poznać.
- Ile masz lat?
- Osiemnaście – wybałuszyłam oczy, słysząc odpowiedź chłopaka. Wiedziałam, że jest młody, ale nie przypuszczałam, że aż tak!
- Teraz to mnie zaskoczyłeś – powiedziałam. Leonid parsknął śmiechem. – Chwila, mówiłeś, że moje ciało jest gotowe do przemiany. Czyli co, może nastąpić w losowym momencie?
Twarz Leonida stężała, a dłonie zacisnęły w pięści. Wcale nie wyglądał, jakby miał osiemnaście lat. Przeczesał palcami czarne włosy i westchnął ciężko, zaciskając usta. Usilnie próbował nie złapać ze mną kontaktu wzrokowego.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanfictionMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*