27.06.2011, od szóstej wieczorem
W jadalni byłyśmy pierwsze, więc na spokojnie nałożyłyśmy sobie jedzenie na talerze i usiadłyśmy do naszego stolika. Znowu siedziałam koło Thalii, ale tym razem zagadywały mnie też inne Łowczynie. Nikt nie wspominał o tym, co stało się przy strzelnicy. Ja też niespecjalnie chciałam o tym rozmawiać. Sama nie pojmowałam, co się wtedy ze mną stało i dlaczego Thalia tak postąpiła. Mało mnie to obchodziło.
Ledwo skończyłyśmy jeść, do jadalni wpadła reszta zgłodniałych obozowiczów i rzuciła się na jedzenie. Oczywiście, pierwszy był domek Aresa. Thalia prychnęła pogardą na ich widok i machnęła niedbale ręką. Kilka Łowczyń od razu poderwało się ze swoich miejsc i zaczęło sprzątać brudne talerze i sztućce.
- Świnie – mruknęła poruczniczka, patrząc na łakomych obozowiczów. Prychnęłam śmiechem. – Chodźcie, przygotujemy się do tej śmiesznej gry ze sztandarem.
- Jestem z wami w drużynie? – spytałam, nie za bardzo wiedząc, co teraz ze sobą zrobić.
- Jeżeli chcesz wygrać, radzę Ci się do nas przyłączyć – odparła Thalia. Udałam, że się zastanawiam, po czym wstałam i zaczęłam dziarsko pomagać sprzątającym Łowczyniom. Thalia uśmiechnęła się, poznawszy moją decyzję.
Kiedy już po sobie sprzątnęłyśmy, zarzuciłam na siebie swój oręż i ruszyłam za Łowczyniami, sama nie wiedząc nawet dokąd. Gdy kluczyłam między stolikami, ktoś złapał mnie za nadgarstek. Automatycznie zacisnęłam drugą rękę w pięść i wymierzyłam cios w nieznanego oponenta. Musiał jednak znać już moje ruchy, bo złapał ją w swoją dłoń i pociągnął mnie za trzymaną rękę tak, że na niego poleciałam. Nie mógł być to nikt inny niż...
- Mark – warknęłam, próbując odsunąć się od niego. Chłopak jednak trzymał mnie mocno, wlepiając we mnie spojrzenie swoich ciemnych oczu.
- Gdzie idziesz?
- Nie Twoja sprawa – wyszarpnęłam się z jego uścisku i wygładziłam pomiętą koszulkę.
- Nie będziesz z nimi w drużynie.
- Nie będziesz mi mówił, z kim mam być...
- Powiedziałem: NIE – ryknął chłopak, zrywając się z miejsca tak gwałtownie, że ławka na której jeszcze przed chwilą siedział, aż zatrzeszczała.
Poczułam, jak łzy zbierają mi się w kącikach oczu. Nie panowałam nad swoimi emocjami i ciałem, ale wiedziałam, że Mark niesamowicie mnie zdenerwował. On sam trząsł się cały, a jego oczy płonęły niewysłowioną furią. Słyszałam, jak zgrzyta zębami, a jego dłoń powoli zgniata rękojeść przypasanego do jego pasa miecza. Wiedziałam, że wszyscy się na nas patrzą i bardzo mi się to nie podobało.
- Artemia... - stęknął Mark, wyciągając do mnie rękę. Odskoczyłam od niej jak oparzona. Zdusiłam szloch, biorąc głęboki oddech, odwróciłam się i odeszłam, wysuwając się na przód Łowczyń.
- Idźmy stąd jak najszybciej – szepnęłam do Thalii. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Zapłaci za to – warknęła. Na jej twarz również wykwitł gniew.
- Dziękuję.
- Nie ma za co. My, Łowczynie, trzymamy się razem – odparła. Zrobiło mi się miło na sercu, gdy usłyszałam słowo my. Thalia w pełni mnie zaakceptowała. – A teraz chodźmy się przygotować. Trzeba skopać im te głupie tyłki.
***
Kilka minut później siedziałam razem z Łowczyniami w NASZYM domku i przygotowywałam się do bitwy o sztandar. Dziewczyny ostrzyły swoje noże i sprawdzały kondycję strzał. W razie czego wkładały do kołczanu nowe. Zakładały zbroję i przymierzały hełmy.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanfictionMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*