19. Zdejmij mi ten kaganiec z twarzy

501 36 12
                                    

28.06.2011r., czwarta po południu

Obudziłam się. Gwałtownie otworzyłam oczy i zostałam oślepiona przez światło sufitowej lampy. Gdy z mojego widoku zniknęły czarne kropki, zorientowałam się, że jestem w obozowym szpitalu. Po raz drugi w ciągu kilku godzin. Will na pewno nie był z tego powodu zadowolony.

Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Miejsce po zastrzyku wciąż pulsowało bólem, ale był on raczej irytujący niż trudny do wytrzymania.

Gdy odwróciłam głowę w prawo, zobaczyłam leżącego na sąsiednim łóżku Marka. Był podłączony do aparatu tlenowego, a dożylnie miał podawaną kroplówkę. Akurat spał, ale obudził się, słysząc moje poruszenie.

- Hej, mała – wyszeptał cicho. Przysiadłam na jego łóżku i schowałam jego dłoń pomiędzy moje.

- Jak się czujesz?

- No właśnie, jak oboje się czujecie? – zza pleców usłyszałam głos Will'a. Przeszedł na drugą stronę łóżka i stanął naprzeciw mnie.

- Świetnie, Solace – chciał odwarknąć Mark, ale zdołał tylko zachrypieć. – Zdejmij mi ten kaganiec z twarzy, mogę samodzielnie oddychać.

- Jak wolisz – mruknął blondyn, wyłączając aparat tlenowy. Mark ściągnął maskę z twarzy i dość szybko jak na jego stan pochylił się, i mnie pocałował. Nie przedłużałam go, bo nie chciałam męczyć chłopaka.

- Chyba powinieneś nam wyjaśnić, jakim cudem spadłeś z platformy – odsunęłam się od niego i założyłam ręce na piersi. Mark westchnął i zaczął dłubać coś przy wenflonie, na co Will zareagował cichym syknięciem. Syn Aresa całkowicie go zignorował.

- Plan był taki, że to Valdez z niej spada, ale poślizgnąłem się i wypadłem przez barierkę – powiedział Mark, nie patrząc mi w oczy. Jego słowa uderzyły mnie niczym bicz. Ile nienawiści było w tym człowieku?

- Karma wraca – podsumował Will. Spojrzał na mnie i dodał: - W takiej sytuacji powinnaś przeprosić Leo.

- Za co? – spytał Mark. Wywróciłam oczami.

- Rzuciłam w niego kulą ognia, gdy próbował mnie od Ciebie odciągnąć – wyjaśniłam. Mark uśmiechnął się zjadliwie.

- Moja dziewczynka.

- Dostałaś końską dawkę leku usypiającego – rzekł ostrym tonem Will. – Miałem podać Ci tylko trochę, ale się szarpnęłaś i wstrzyknąłem wszystko, co nabrałem do strzykawki. Cud, że nie wysiadło Ci serce. Normalna osoba spałaby jeszcze przez pół dnia...

- Ale?

Zapadła cisza. Oboje z Markiem wpatrywaliśmy się w Will'a nic nierozumiejącym wzrokiem. Poczułam, jak zaczyna we mnie narastać napięcie. Już drugi raz chłopak zwraca uwagę na dziwną umiejętność regeneracyjną mojego organizmu. Widać było, że powstrzymuje się przed powiedzeniem czegoś ważnego. Bardzo ważnego.

- Will...

- W momencie gdy wyrzuciłaś kulę ognia, twoje oczy... - zaczął chłopak, lekko się jąkając. – Twoje oczy zalśniły czystym srebrem.

Ta wiadomość była dla mnie kolejnym szokiem. Ile jeszcze tajemnic kryje w sobie moje ciało i otaczający mnie świat?

- Nie chcę spekulować, ale... - ciągnął Will. – Na Twoim miejscu próbowałbym się dowiedzieć, kim był mój ojciec.

- Artemida powiedziała mi, że był zmiennokształtnym...

- Zmiennokształtni nie potrafią tak szybko się regenerować i zmieniać koloru oczu pod wpływem dużych emocji – przerwał mi Will.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz