8. Po prostu... nie lubię wody

1.4K 78 62
                                    

Moim oczom ukazał się strumyk mający może z dwadzieścia metrów szerokości i może z półtora głębokości. Wspominałam już wcześniej, że nie lubię wody. Nie mówiłam jednak, jak bardzo się jej boję.

Moje palce zmieniły się w szpony i wczepiły mocno w plecy Marka. Usłyszałam, jak chłopak syczy z bólu, jednocześnie wchodząc do wody. Jej powierzchnia znalazła się niebezpiecznie blisko moich oczu. Pisnęłam z przerażenia i próbowałam podciągnąć się do góry, byle być dalej od tego przeklętego żywiołu. Gdy mi się to nie udało, zacisnęłam mocno zęby i oczy i postanowiłam zaczekać, aż minie ten koszmar.

Po nie wiem jak długim czasie (chodź pewnie trwało to najwyżej pięć minut) usłyszałam, że Mark wychodzi z wody. Otworzyłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Chłopak ściągnął mnie ze swoich pleców i postawił na ziemi. Byłam jednak tak przerażona, że nogi się pode mną ugięły i gdyby nie refleks chłopaka, leżałabym jak długa. Mark złapał mnie i mocno przycisnął do swojej piersi. Nie wiem czemu, ale wtuliłam się w nią, znacząc ją moimi łzami.

- Już cicho, mała, spokojnie – szepnął w moje włosy. Pokiwałam głową, odsuwając się od niego. Otarłam szybko łzy i pomachałam sobie dłonią przed twarzą, by się całkowicie uspokoić.

- Po prostu... nie lubię wody – wyjąkałam. Mark uśmiechnął się do mnie troskliwie i pogładził mnie delikatnie po włosach. W tamtej chwili wyglądał tak niewinnie, że nigdy nie pomyślałabym, że jest synem boga wojny.

- Chodź do reszty – powiedział, obejmując mnie w pasie. Tym razem nie oponowałam. Potrzebowałam czyjegoś wsparcia psychicznego, by powrócić do swojego zimnego ja.

Dołączyliśmy do reszty dzieci Aresa, które siedziały już na kocach ułożonych na trawie. Każdy domek tak siedział. Rozejrzałam się za Łowczyniami, ale ich nie znalazłam.

- Nie chodzą na zwykłe zajęcia tak jak my – wyjaśnił mi Mark. Kiwnęłam głową. Chłopak usiadł na skrawku koca, który pozostał wolny i wyciągnął do mnie rękę.

- Pójdę na swój – powiedziałam, spoglądając na wolny, zielony koc. Chłopak posłał mi zatroskane spojrzenie, ale nic nie odparł. Wiedział, że kłótnia ze mną nie ma sensu. Szybko się uczył.

Tak jak rzekłam, tak zrobiłam. Usadowiłam się wygodnie na kocu akurat w chwili, w której przybyli Chejron i Annabeth. Stanęli przed nami, uśmiechając się niczym nauczyciele, którzy właśnie dziś postanowili zrobić niegrzecznej klasie niezapowiedzianą kartkówkę.

- Witajcie, moi drodzy – przywitał się Chejron. – Jako iż dopiero co zaczęły się wakacje, postanowiliśmy przypomnieć wam podstawy starożytnej greki. Tak na rozluźnienie.

Wszyscy jęknęli zgodnym chórem. Usłyszałam, jak Chejron śmieje się pod nosem. Annabeth zachowała kamienną twarz. Czy ona kiedykolwiek się uśmiecha?

Chwilę później zaczęły się zajęcia. Próbowałam skupić się na tym, co mówili Chejron i Annabeth, ale słabo mi to wychodziło. Nigdy nie lubiłam się uczyć. A tym bardziej nie cierpiałam wykładów nauczycieli. Siedziałam więc i ze znużeniem skubałam trawę, myśląc o Marku.

Zainteresował się mną już pierwszego dnia. Było to dla mnie niezwykle podejrzane. Oczywiście, mogłam mu się po prostu spodobać, ale z jakiegoś powodu mi to nie pasowało. Może ktoś przykazał mu mnie pilnować, kiedy tu dotrę? Zamierzałam się dowiedzieć, z jakiego powodu tak wokół mnie skacze, ale jeszcze nie teraz. Poczekam, aż rozwinie się akcja.

- Długo jeszcze będziesz tu siedzieć? – podskoczyłam, gdy nad sobą usłyszałam głos chłopaka, o którym właśnie myślałam. Tak jakby to wyczuł.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz