- Tak – rzekła. Odetchnęłam z ulgą, na chwilę przymykając powieki i normując pulsowanie w głowie. – Przeprosił za swoje zachowanie i wytłumaczył jego powód. Byłabym osobą doszczętnie pozbawioną emocji, gdybym mu nie wybaczyła.
- Co masz na myśli?
- Szukałaś informacji o zmiennokształtnych? – skrzywiłam się, słysząc jej pytanie.
- Tak, ale nic konkretnego nie znalazłam – odburknęłam, zakładając ręce na piersi. Łania kiwnęła głową.
- Podczas jednego z naszych spotkań Alex wyznał mi, że się we mnie wpoił – jej słowa całkowicie mnie zdezorientowały. Artemida oczekiwała chyba innej reakcji, bo westchnęła ciężko. – Wpojenie to stan, w którym jedna osoba jest dla Ciebie całym światem. Występuje tylko u zmiennokształtnych i pojawia się podczas pierwszego spotkania z obiektem wpojenia. Wpojony zmiennokształtny jest wierny tylko obiektowi wpojenia i nieważne, co by się stało, nie jest w stanie jej zdradzić i jest gotowy bronić jej do własnej śmierci.
Jęknęłam, czując mocne pulsowanie w głowie. Kolejna informacja, która wywoływała burzę w moich emocjach. Czy jestem wpojona w Marka? Czy to dlatego tak mnie do niego ciągnie? I jaki związek wpojenie miało ze zmiennokształtnymi?
- Alex wiedział, że nie zdoła być z nikim innym, dlatego tak bardzo bolało go moje odrzucenie. Szczególnie, że zazwyczaj obiekt wpojenia odwzajemnia uczucia. Ale nie w moim przypadku – westchnęła ciężko. Ta rozmowa powoli zaczęła wykańczać ją tak samo jak mnie. A to był dopiero początek.
- A jaki to ma związek ze mną?
- Nie mogłam patrzeć, jak Alex się męczy, więc postanowiłam wynagrodzić mu jego uczucia – kontynuowała nieco bardziej ożywionym głosem. – Zwróciłam się o pomoc do Afrodyty, specjalistki w sprawach miłosnych. A ona doradziła mi, że jestem w stanie dać mu tylko jedną rzecz, aby do końca życia zapewnić mu szczęście, nawet jak już mnie nie będzie.
- Dziecko – szepnęłam, gdy wszystkie elementy układanki połączyły się w mojej głowie. Łania kiwnęła głową na potwierdzenie moich słów. – Ale jak?
- Przy pomocy Afrodyty i Demeter. Prosiłam również Herę, ale nie chciała przyłożyć do tego ręki – rzekła, znów poważniejąc. – Alex zgodził się niemalże od razu. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak podekscytowanego. Był gotowy wykonać rytuał natychmiast, ale potrzebowałyśmy się przygotować.
Następnego dnia zebrałyśmy się na wielkiej polanie otoczonej starymi dębami. Promienie słoneczne ledwie przebijały się przez ich rozłożyste korony, nadając miejscu lekkiego półmroku. Gdy dotarłam na miejsce, Demeter właśnie ustawiała cztery świece w czterech kierunkach świata oraz jedną na środku. Każda symbolizowała inny żywioł, a środkowa – Ducha. Alex pojawił się sekundę później, trzymając w dłoni sztylet z kości słoniowej, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Zobaczywszy wchodząca na polanę Afrodytę, mogliśmy zaczynać.
Stanęliśmy z Alex'em po obu stronach środkowej świecy i złapaliśmy się za ręce. Hardo patrzyłam w jego poważne, czekoladowe oczy. Czułam, jak bardzo jest spięty, a on doskonale słyszał, jak szybko bije moje serce. Demeter zaczęła zapalać świece, w tym samym czasie Afrodyta podniosłym głosem śpiewała starą, grecką pieśń. Słysząc jej słowa, chciałam się wycofać, ale w miejscu utrzymał mnie gniewny wzrok Alex'a. Wyszeptałam przeprosiny i spuściłam wzrok. Już wtedy wiedziałam, co się stanie, ale byłam zbyt samolubna i naiwna, żeby to zatrzymać.
- O czym była pieśń? – spytałam zachrypniętym głosem. Przeczuwałam najgorsze i nie pomyliłam się, gdy zobaczyłam boleść w oczach łani. Wyglądała, jakby zaraz miała zacząć wyć z rozpaczy.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
Fiksi PenggemarMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*