Na polu urwałam sobie kilka truskawek. Delektując się słodkimi owocami, ruszyłyśmy w stronę stajni Z PEGAZAMI. Gdy weszłyśmy do środka, aż zachłysnęłam się na widok tych pięknych koni ze złożonymi estetycznie na plecach skrzydłami.
- Może będziesz miała to szczęście i jakiś pegaz Cię wybierze, bo tak to tu działa – powiedziała Clarisse, głaszcząc po chrapach jedno ze zwierząt.
- Może – mruknęłam, przechadzając się po stajni z założonymi do tyłu plecami.
Właśnie przechodziłam obok kolejnego boksu, gdy wtem zatrzymałam się przy nim i stanęłam nieruchomo z zachwytu. Stal w nim największy jak dotąd pegaz o karmelowej sierści. Widziałam jednak pojedyncze włoski w innych maściach.
- W końcu – nagle usłyszałam męski głos w swojej głowie, zupełnie jak wtedy gdy spotkałam Leonida. Zaczęłam rozglądać się za wilkiem, ale przede mną stał tylko ten pegaz, wpatrujący się we mnie swoimi czarnymi jak noc oczami. Rozszerzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, gdy skapnęłam się, że to on wypowiedział te słowa.
- Artemia? Musimy iść dalej – głos Clarisse wyrwał mnie z chwilowego odrętwienia. Spojrzałam ostatni raz na pegaza, po czym z lekkim wzdrygnięciem ruszyłam w stronę czekającej na mnie z założonymi na piersi rękoma dziewczyny.
W końcu dotarłyśmy do domku numer osiem, który od dzisiaj miał być stałym miejscem mojego pobytu. Był srebrny i odbijał światło księżyca, co dawało wrażenie, że się cały lśni. Na jego ścianach znajdowały się obrazy i rzeźby dzikich zwierząt, głównie jelenia.
- Zostawię Cię teraz, byś mogła się ulokować. Mark przyjdzie po Ciebie, gdy będziemy zbierać się na zebranie przy ognisku – puściła do mnie znacząco oczko. Zarumieniłam się z zażenowania.
- Dzięki za wszystko – powiedziałam, ruszając w stronę drzwi domku.
- Odwdzięczysz się później – uśmiechnęła się. Odwróciłam się i kiwnęłam głową, odwzajemniając gest. Gdy Clarisse poszła, wzięłam głęboki oddech, położyłam dłoń na klamce drzwi i otworzyłam je, wchodząc do środka.
Zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam się dookoła. Domek był skromnie, a raczej surowo urządzony. Kilkanaście pojedynczych łóżek po każdej stronie, wydrapane w ścianach wizerunki dzikich zwierząt.
Westchnęłam ciężko i położyłam się na pierwsze lepsze łóżko. Zaczęłam wpatrywać się w sufit. Co to za świat? Czy NORMALNI ludzie wiedzą o istnieniu takich istot? Starożytni wiedzieli. W końcu nie bez powodu jest tyle książek o bogach i potworach.
Zdjęłam ciążącą mi broń. Łuk, kołczan i pochwę z mieczem postawiłam obok lóżka, a pochwy ze sztyletami położyłam na szafce nocnej. Otarłam czoło z potu. W obozie było niezwykle ciepło. Może dlatego, że znajdowaliśmy się w lesie.
Ktoś zapukał do drzwi, po czym bez zaproszenia wszedł do środka. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Mark stoi oparty o framugę i patrzy się na mnie swoimi okrutnie czarnymi oczami. Uśmiechnęłam się zjadliwie.
- Nieładnie wchodzić bez zaproszenia – upomniałam go na wejściu.
- Nieładnie w tym wieku palić papierosy – odgryzł się szybko, posyłając mi złośliwy uśmieszek. Wydęłam dolną wargę jak niezadowolona, mała dziewczynka.
- Czego chcesz? – burknęłam, speszona tym, że mnie przegadał.
- Zaraz zebranie przy ognisku.
- Świetnie – wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy przechodziłam obok Marka, tamten złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął mocno do siebie. Wylądowałam prosto na jego piersi.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanfictionMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*