20. Kiedyś mi się odwdzięczysz

457 39 21
                                    

28.06.2011r., w pół do piątej po południu

- Z kim?! – krzyknęłam zaskoczona. Moje ciało automatycznie przysunęło się bliżej Marka, w razie gdyby nieznajomy chciał mnie skrzywdzić.

- Pomyliłeś ją ze swoimi fankami, są tam – warknął Mark, wskazując palcem domek Afrodyty. Blondyn zaśmiał się głośno.

- Ach tak, syn Aresa. Wszyscy jesteście tacy jak wasz ojciec, a skoro na Olimpie daję sobie z nim radę, to z wami też mogę – groźny błysk przemknął przez błękitne oczy nastolatka. Dzięki jego słowom zrozumiałam, że stoję przed kolejnym bogiem.

- Czego chcesz, Apollinie? – spytał Mark znudzonym głosem. Jego humor tak szybko się zmieniał, że czasem nie mogłam za tym nadążyć.

- Apollo? Ojciec Willa? – kiedy wszystkie pytania w mojej głowie otrzymały odpowiedzi, rozszerzyłam oczy ze zdziwienia. Wyobrażałam sobie Apolla, brata mojej matki bardziej... groźnego. Tymczasem stał przede mną typowy lovelas.

- Tak, do usług. Będę tak łaskawy i odpowiem Ci na Twoje pytanie, synu Aresa: przybyłem, by przywitać się z moją siostrzenicą i życzyć jej wszystkiego najlepszego.

- A z jakiej okazji? – nic nie przychodziło mi do głowy.

- Jak to z jakiej?! Przecież dziś są Twoje urodziny! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! – krzyknął Apollo i zagwizdał dwa razy. Mark wyglądał na zdumionego.

- Nie mówiłaś, że dziś masz urodziny. Nawet nie wiem, ile kończysz lat... – na jego twarzy pojawiły się różowe wypieki. Wyglądał tak słodko, że nie mogłam powstrzymać się przed pogłaskaniem go po policzku.

- Sama nie wiedziałam... moi rodzice zastępczy mówili, że mam je we wrześniu... - byłam więcej niż zdezorientowana. Dosłownie nie wiedziałam, co się dzieje.

Usłyszałam parsknięcie za moimi plecami. Odwróciłam się, a z mojego gardła wyrwał się cichy okrzyk zachwytu. W moją stronę szły dwa wielkie, złocistobrązowe jelenie z czarnym pokaźnym porożem. Ciągnęły za sobą ciemnozielony drewniany rydwan. Obity był krwistoczerwoną skórą, na której wyszyty był łeb szczerzącego zęby wilka. Jelenie podeszły do mnie i wysunęły prawe, przednie nogi do przodu, schyliły łby, jakby oddając mi pokłon.

- Witaj, Córko Dziewicy – usłyszałam w głowie dwa męskie głosy. Wciągnęłam powietrze głośno w płuca. Jelenie patrzyły na mnie, oczekując odpowiedzi.

- Em... witajcie? – pisnęłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Apollo parsknął śmiechem za moimi plecami.

- Artemida Ci nie powiedziała, że rozumiesz mowę zwierząt?

- Nie powiedziała jej wielu rzeczy – warknął Mark. Nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć, że syn Aresa ledwo powstrzymuje się przed uderzeniem Apollina, mocno zaciskając zęby i pięści.

- Przybyliśmy Ci służyć, chronić i doradzać – kontynuował jeden z jeleni. Nie wiem, w jakich sprawach mógłby mi udzielić rady, ale wolałam się nie kłócić.

- Dziękuję wam bardzo. Chyba nie musicie być cały czas zaprzęgnięci, co? – zaczęłam odpinać uprzęże chomątowe od zwierząt. Gdy schowałam je do rydwanu, zobaczyłam ulgę w oczach dwóch stworzeń.

- Dziękujemy Ci, pani. Gdybyś potrzebowała naszej pomocy, zagwiżdż dwa razy – jelenie jeszcze raz się ukłoniły i pobiegły w las. Ich majestatyczność i ukryta, wewnętrzna siła wywarła na mnie duże wrażenie.

Gdy odwróciłam się do Apolla i Marka, bóg miał skwaszoną minę. Uniosłam brew i założyłam ręce na piersi, czekając na wytłumaczenie jego niezadowolenia. Bóg westchnął i powiedział:

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz