61. Zapraszam do jadalni!

175 12 0
                                    

Podróż cieniem zdecydowanie nie należała do moich ulubionych środków transportu. Ani na moment nie opuszczało mnie wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Do tego praktycznie nic nie widziałam, więc musiałam w pełni zdać się na Nico. Zirytowało mnie to, bo lubiłam trzymać sytuację pod kontrolą.

Nico skręcił gwałtownie, ciągnąc mnie za sobą. Wyszliśmy z cienia i znaleźliśmy się w ciemnej grocie. Gdzieniegdzie na jej ścianach wisiały lampki dające mętne światło. Na moich ubraniach znikąd osiadł czarny pył. Potrząsnęłam głową, pomagając oczom szybciej przyzwyczaić się do ciemności.

Postąpiłam kilka kroków w przód. Moim oczom ukazała się rwąca nurt rzeka, w której płynęła czarna jak smoła woda. Od razu domyśliłam się, że musi być nią Styks – rzeka nienawiści, która docierała do najmroczniejszych części Podziemia. Otaczała ją cuchnąca mgła, a według mitów jej woda była żrąca. Rozejrzałam się wokół, szukając pewnej osoby. Głos uwiązł mi w gardle, gdy ją odnalazłam.

Charon stał nieopodal, opierając swoje wysokie, wątłe ciało na drewnianym wiośle. Przewoźnik Styks, należący do dajmonów – nieśmiertelnych duchów, mających moc zmiany kształtu, zamieszkujących Podziemie – ubrany był jedynie w czarną szatę i stożkowatą czapkę. Wyglądał, jakby miał z kilka tysięcy lat (nie żeby to nie była prawda). Zatłuszczona broda wyraźnie kontrastowała z pustymi oczodołami. Wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz, bo zdawały się być wypełnione nocą, śmiercią i rozpaczą.

Przewoźnik zawiesił na nas swój pusty wzrok. Stał na brzegu rzeki, na której powierzchni unosiła się drewniana tratwa wykonana z ciemnego drewna. Nico ruszył w jego stronę. Podążyłam za nim, niepewnie obserwując otoczenie.

- Nie jesteś Artemidą – głos Charona był cierpki i ostry. Próbowałam patrzeć w jego puste oczodoły, ale moje oczy same uciekały w bok. Aparycja dajmona mocno mnie niepokoiła.

- Ona jest ze mną – Nico znów ujął moją dłoń. Czułam, że próbuje dodać mi otuchy.

- Musi zapłacić – słysząc słowa Charona, zmarszczyłam brwi. Zapłacić? Czego może pragnąć ktoś taki?

Nico włożył wolną dłoń do kieszeni dżinsów i wyjął z niej okrągły, złoty przedmiot. Pragnęłam uderzyć się w czoło za własną głupotę. Przecież zmarłe dusze płaciły Charonowi za przewiezienie na drugi brzeg Styksu, aby dostać się do Podziemia. Dajmon przyjmował tylko obole – starożytne, greckie monety. Tą samą Nico wcisnął przewoźnikowi w zasuszoną dłoń. Tamten odsunął się i zapraszającym gestem wskazał swoją tratwę. Usiedliśmy na niej we dwójkę, Charon stanął tuż obok. Odepchnął tratwę od brzegu i zaczął wiosłować.

Podróż nie trwała długo. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Wysiedliśmy na brzeg. Charon odpłynął bez pożegnania. I dobrze, bo jego obecność przyprawiała mnie o dreszcze. Zmarszczyłam brwi, czując za sobą czyjś ruch. Odskoczyłam w momencie, w którym nad moją głową zamknęła się wielka, psia paszcza. Krzyknęłam mimowolnie, dłonią wyszarpując miecz z pochwy.

- Cerber, spokój – powiedział Nico. Odwróciłam się i wybałuszyłam oczy.

Przede mną stał ogromny, czarny rottweiler, dwukrotnie większy od mamuta włochatego, posiadający trzy głowy. Obnażał wielkie, białe zęby, a ostrymi pazurami rył w ziemi pod sobą. Śmierdząca ślina co i raz skapywała z jego długich fafli. Rzucał się w przód, utrzymywany tylko przez potężny, żelazny łańcuch. Przez ciemną jak noc sierść praktycznie stapiał się z tłem. Dlatego nie zauważyłam go wcześniej. Wiedziałam, że Cerber pilnuje wejścia do Podziemia i jest pupilkiem Hadesa. Tak jakby nie mógł wciąż sobie pudelka albo pekińczyka.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz