55. Kto tęsknił?!

166 10 0
                                    

22.07.2011r., rano

Otworzyłam oczy, ale zamknęłam je równocześnie szybko, bo oślepiło mnie jaskrawe światło. Jęknęłam głośno, chcąc przetoczyć się z pleców na brzuch. Jednak zanim mój mózg zdążył przetworzyć, że nic się pode mną nie znajduje, z hukiem wylądowałam na podłodze. Uderzenie na moment zaparło mi dech w piersi. Znowu jęknęłam, z rezygnacją wyciągając się jak długa na drewnianych panelach. Słyszałam, że ktoś biegnie, wpada do pokoju, w którym się znajdowałam i staje tuż nade mną. Ciężkie westchnięcie dotarło do moich uszu.

- Otrzymujesz order niegrzecznego pacjenta – odezwał się znajomy, karcący głos.

Poczułam, jak czyjeś ręce wsuwają się pod moje pachy i unoszą moje bezwładne ciało z podłogi. Chwilę później leżałam z powrotem na łóżku, a nade mną pochylał się zatroskany, ale również i poirytowany Will. Sapnęłam cicho, niezmiernie ciesząc się na jego widok. Oczywiście, na zewnątrz ani trochę tego nie pokazałam.

- Will? – zapytałam głupio. Odkaszlnęłam gwałtownie, bo moje gardło było suche jak wióry. Will przystawił mi szklankę do ust, z której łapczywie napiłam się wody.

- Najlepszy lekarz na świecie, słucham – odparł łagodnym, nieco żartobliwym tonem chłopak. Poprawił swoje blond włosy, które słodko opadły mu na czoło i posłał mi szeroki uśmiech. – Miło znowu widzieć Cię wśród żywych.

- Umarłam? – zmarszczyłam brwi, odstawiając szklankę na stolik obok. Oczywiście, znajdowałam się w Izbie Chorych w Wielkim Domu.

- Nie, ale byłaś już jedną nogą w grobie. Spróbuj się nie przemęczać, dobrze? – odparł Will, poprawiając moją kołdrę. Sekundę później zacisnął usta, a na jego twarz wstąpił wyraz gniewu. – Co Ci strzeliło do tego zakutego łba, żeby zdetonować miny zakopane tuż pod Tobą?

- Jakie miny? – spytałam, czując się coraz bardziej zdezorientowana. Zapadłam się między miękkie poduszki, myśląc intensywnie.

Wspomnienia gwałtownie zalały moją głowę. Walka z potworami, ból, jaki wywoływał zielony płyn krążący po moim organizmie, pojawienie się Leonida, płacząca Annabeth i nieprzytomny Nico...

Zerwałam się gwałtownie z łóżka, prawie potykając się o stojący obok stojak na kroplówki. Dopiero teraz zobaczyłam wenflon na mojej dłoni i podłączoną do niego rurkę. Moje palce już chciały go wyrwać, ale Will w ostatnim momencie mnie powstrzymał. Pchnął mnie z powrotem na posłanie i położył dłonie na moich ramionach, dając mi stanowczo do zrozumienia, że mam zostać na miejscu.

- Zwariowałaś?! – warknął, a przez jego niebieskie tęczówki przebiegł cień gniewu. – Byłaś nieprzytomna pięć dni... Co ja chrzanię, nie powinnaś w ogóle przeżyć tego wybuchu, a teraz masz czelność robić tak gwałtowne ruchy?! Coś jest stanowczo nie tak z Twoim myśleniem.

Otworzyłam szeroko oczy, zaskoczona słowami Will'a. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak sfrustrowanego. Blondyn pociągnął za swoje włosy i wydał z siebie westchnięcie pomieszane z dźwiękiem irytacji. Uniósł swoje niebieskie oczy i widocznie przełknął ślinę. Jego usta nieznacznie zadrżały, kiedy spojrzał w bok.

- Do tego Nico był w takim stanie, że... - wydusił z siebie płaczliwym tonem. Zacisnęłam prawą dłoń na jego lewym nadgarstku.

- Gdzie on jest? – wychrypiałam. Moje serce biło jak szalone, a w głowie powoli zaczynało szumieć. Nienawidziłam przejmowania się kimś więcej niż tylko sobą samą, a odkąd poznałam w obozie tylu wspaniałych ludzi, stanowczo zbyt często to robiłam.

- Aktualnie wypoczywa w swoim domku. Obudził się po dwóch dniach – Will usiadł na łóżku obok mnie. Zwiesił głowę, blond loki opadły mu na czoło. – Przyjął na siebie całą energię, jaka została wyzwolona w trakcie wybuchu przejścia. Bałem się, że jest ślepy, bo po wybudzeniu jego pierwszą prośbą było włączenie światła.

Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz