Zanim herosi zdążyli zebrać się na lekcje łucznictwa, opowiedziałam Markowi o przepowiedni, walce z Echidną, moim nowym psie i wycieczce do miasta. Pominęłam niespodziewaną wizytę Hadesa i walkę z dziećmi Aresa podczas zdobywania sztandaru. O tym musiałam porozmawiać z mamą... znaczy się, Artemidą.
- Aż żałuję, że mnie nie było – parsknął gorzkim śmiechem chłopak, przeczesując palcami swoje brązowe włosy. – Kontaktowałaś się już z Artemidą?
- Nie, ale zamierzam to zrobić, może nawet jeszcze dzisiaj – odmruknęłam, patrząc na zmierzających w naszą stronę herosów.
- Pamiętaj, że przepowiedni nie można dosłownie odczytywać – Mark wziął moją dłoń pomiędzy swoje i uścisnął pokrzepiająco. – Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
- Mark...
- A gdzie podziewa się Twój futrzak? – słysząc jego pytanie, zmarszczyłam brwi. Bo za cholerę nie miałam pojęcia, jak mu na nie odpowiedzieć.
- Szczerze, nie wiem – odparłam w końcu. Mark rzucił mi pytające spojrzenie. Przetarłam dłonią zmęczoną twarz, wzdychając głośno. – Ostatni raz widziałam go po wyjściu z jaskini Rachel. Od tamtej pory ślad po nim zaginął.
- Spróbuj go przyzwać – zachęcił mnie Mark. Zerknęłam na niego niepewnie. – No dalej, może się uda.
W sumie, co miałam do stracenia? Wstałam, otrzepując spodenki z trawy i spojrzałam przed siebie. Skupiłam się na otaczającej mnie naturze, chłonąc jej energię. Odetchnęłam głęboko i zawołałam:
- Kolasi, chodź do mnie!
Przez pierwsze kilka minut nie działo się nic. Powoli zaczynałam żałować pomysłu Marka, gdy wtem do moich uszu dotarł radosny szczek. Odwróciłam się, a moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. W moją stronę biegł wielki, piekielny ogar, zostawiając po sobie ślady czarnego pyłu. Zarył łapami tuż przede mną i stanął na tylnych nogach, przednie opierając na moich ramionach. Szczeknął mi prosto w twarz i polizał po policzku. Zaśmiałam się, a moje serce zalała fala tęsknoty. Brakowało mi tego futrzaka.
- Widzę, że Twój puchaty przyjaciel wrócił – usłyszałam za sobą ciepły głos Chejrona. Kolasi warknął ostrzegawczo, gdy centaur powoli się do mnie zbliżył. Położyłam dłoń na jego łbie, drapiąc go za uchem. – Możemy zaczynać?
Rozejrzałam się wokół, patrząc na czekających herosów. Mark rzucił mi uspokajający uśmiech, dodając mi tym otuchy. Odwróciłam się z powrotem do Chejrona i kiwnęłam głową. Nie spodobał mi się zadziorny uśmiech, jaki wykwitł na jego twarzy.
- W takim razie oddaję głos Artemii.
- Słucham?! – wykrzyknęłam, szeroko otwierając w zaskoczeniu usta. Wybałuszyłam oczy, wpatrując się w szczerzącego zęby Chejrona.
- Pomożesz mi dzisiaj w prowadzeniu lekcji – oznajmił beztrosko. Uniosłam jedną brew, dalej nic nie rozumiejąc.
- Z jakiej racji?
- Z takiej, że jesteś córą Artemidy i znasz się na temacie – poklepał mnie po ramieniu. Rzuciłam mu oburzone spojrzenie, na co tylko się zaśmiał. – Chodź, wytłumaczysz naszym herosom technikę strzelania z łuku.
Wywróciłam oczami, ale posłusznie stanęłam w wyznaczonym przez Chejrona miejscu tak, żeby wszyscy dobrze mnie widzieli. Przełknęłam ślinę, zerkając na Marka. Chłopak skinął głową, dodając mi otuchy. Odetchnęłam głęboko, zdjęłam swój łuk z pleców i zaczęłam tłumaczyć.
Musiałam przyznać, że nawet się wkręciłam. Krok po kroku tłumaczyłam, jak celnie, a jednocześnie wygodnie strzelać. Chejron co i raz coś dopowiadał, ale głównie stał i kiwał głową, potwierdzając moje słowa. Nie lubiłam publicznych wystąpień, ale centaur miał rację – w tym temacie czułam się jak ryba w wodzie.
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
FanfictionMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*