- Artemio? Chciałaś coś powiedzieć? – głos Chejrona dochodził do moich uszu jakby zza szkła.
Przełknęłam głośno ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od czarnych jak noc oczu Nico. Chłopak wyglądał, jakby próbował przewiercić mnie spojrzeniem na wylot. Tak strasznie chciałam odwrócić głowę, ale nie byłam w stanie. Sposób, w jaki patrzył na mnie syn Hadesa, kategorycznie mi tego zakazywał.
- Artemia chciała przypomnieć, że tak naprawdę nie wiadomo, co stało się z sercem Tartarosa – ton Nico mógłby służyć jako nóż. Słychać było w nim wyraźne napięcie.
Jak na zawołanie, ciepła dłoń Leonida zacisnęła się wokół mojego nadgarstka. I dopiero ten gest wyrwał mnie spod przejmującego wpływu Nico. Pomrugałam szybko oczami i zerknęłam na siedzącego obok mnie zmiennokształtnego. Leonid wbijał podejrzliwe spojrzenie w syna Hadesa, przez lekko rozchylone usta świszcząco wciągając powietrze. Zmarszczył nos i prychnął gwałtownie, z niesmakiem kręcąc głową. Rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie, ale on ponownie wygodnie rozsiadł się na kanapie. Nie zdjął jednak dłoni z mojego nadgarstka. Zamierzałam później wypytać go o dziwne zachowanie.
- Faktem jest, że chcą wsadzić Tartarosa w materialne ciało – kontynuowała Annabeth. Przekartkowała swoje notatki i wyciągnęła kolejny szkic. – A do tego potrzebują boskiego ciała, które wytrzyma moc tytana.
Nachyliłam się nad stołem, spoglądając na kartkę. Prawie zachłysnęłam się powietrzem, gdy rozpoznałam narysowaną osobę. Wysoki, przystojny, z zadziornym, urzekającym uśmiechem i burzą blond włosów. To nie mógł być nikt inny niż...
- Apollo – wydusiłam z siebie zdławionym głosem. Zgrzytnęłam zębami, z niedowierzaniem kręcąc głową. Rozmowa Olimpijczyków układała się w całość. Każdy kolejny, odkryty przez nas fakt co raz bardziej mnie przerażał.
- Gdy tylko to zobaczyliśmy, od razu poprosiliśmy Will'a, żeby skontaktował się ze swoim ojcem – powiedziała uspokajająco Annabeth. – Apollo, jak i reszta olimpijczyków wiedzą o całej sytuacji. Obiecali, że żadne z nich nie opuści Olimpu, jeżeli nie będzie to konieczne.
- Ale dlaczego akurat Apollo? – mój mózg zaczął działać na najwyższych obrotach. Córa Ateny westchnęła, wzruszając ramionami.
- Tego próbujemy się dowiedzieć – odparła. – Nie wątpię, że baza była ich najsilniejszą przystanią. Nie spodziewali się naszego ataku.
- I wiedząc, że zdobyliśmy plany, mogą chcieć przyspieszyć całą operację – dokończył Percy. Wzdrygnęłam się, kiedy wzdłuż mojego kręgosłupa przebiegł nieprzyjemny dreszcz. Miałam cichą nadzieję, że będzie mi dane pożyć trochę dłużej, ale teraz...
- Jest jeszcze to – Annabeth wyciągnęła kolejną kartkę. Przedstawiała wysoką górę, której szczyt zakrywały białe, gęste chmury. Gdzieś pomiędzy nimi zauważyłam maleńką błyskawicę.
- Co to jest?
- Podejrzewamy, że to grecki Olimp – westchnął ciężko Percy. – Pierwotna siedziba bogów.
- A Olimp nie znajduje się przypadkiem na najwyższym piętrze Empire State Building w Nowym Jorku? – informacje, które przekazywano mi na lekcjach mitologii przestały pokrywać się z rzeczywistością. A to jednocześnie tworzyło mętlik w mojej małej, tępej główce.
- Masz rację – przyznał Percy. – Ale grecki Olimp stanowi rdzeń mocy Olimpijczyków. Jeśli zostanie zniszczony...
- To bogowie stracą swoją moc – dokończyłam grobowym tonem. Percy zacisnął usta i spuścił wzrok na swoje splecione palce dłoni. W tamtym momencie czuł pewnie to samo co ja – strach, gniew i niepewność. Bo cholera, co my mamy teraz zrobić?
CZYTASZ
Córka Dziewicy: Kwadra pierwsza *ZAKOŃCZONE*
Fiksi PenggemarMity stały się rzeczywistością. *w fanfiction pojawiają się wszelkiego rodzaju używki, sceny erotyczne i przekleństwa, czytasz na własną odpowiedzialność*