[63] Rendez-vous?

1.4K 103 214
                                    

Nie oglądałam jeszcze Spider-Man: Far From Home, bo się boję. Marvel zawsze kojarzył mi się z Tony'm i po prostu zaczynam panikować, kiedy przypominam sobie, że umarł. Dlatego odkładam obejrzenie filmu do ostatniej chwili, czyli do momentu, kiedy będę musiała o tym napisać.

Taka refleksja na dzień dobry.

Łapcie mnie, bo zaraz zemdleję.

Anthony Stark – geniusz, miliarder, playboy, filantrop oraz mistrz ciętej riposty i fikuśnych żarcików zaczął rechotać, jakby opowiedział nie wiadomo jak śmieszny kawał, kiedy inni wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem.

Upewniwszy się, że Tony'emu nie zabraknie powietrza, podeszłam do kanapy i skrzyżowałam ramiona na piersi.

– Allie? – Steve zmarszczył brwi, widząc moją minę. – Żartujecie, prawda? To jakiś kolejny... jak wy to mówicie... prank? Jeśli tak, to wygraliście. Zdołaliście mnie przestraszyć.

W jego oczach był taki strach, że zdziwiłam się, że jeszcze nie zemdlał.

Bał się, że może mieć córkę.

Natasha odchrząknęła i poprawiła włosy. Uniosła głowę i spojrzała na innych.

– Zostawicie nas samych? Proszę – powiedziała na tyle głośno, by reszta ją usłyszała.

Marudząc, zaczęli wychodzić z salonu. Oczywiście Tony został, bo żadna rozmowa nie mogłaby się bez niego odbyć. Jakżeby inaczej.

– Natasha...

– To nie żart. Allie jest twoją córką.

Boże, ten dzień nie mógł skończyć się gorzej. 

Steve patrzył na mnie, starając się dostrzec jakieś podobieństwa pomiędzy nami. Cóż, zważywszy na to, że mamy taki sam odcień koloru włosów i taki sam kolor oczu, to nie dało się tego przeoczyć. Przepraszam panowie, ale jesteście dość kiepscy, jeśli chodzi o szczegóły.

– Ale to niemożliwe!

Tony ponownie zaczął rechotać, chwytając się przy tym za brzuch.

– Nasz Steve nie jest prawiczkiem! Gratulacje! Wiesz, jak długo musiałem się powstrzymywać, żeby ci tego nie powiedzieć? Stuletni prawiczek zrobił sobie dziecko.

– Hej, ja tu jestem, Stark – burknęłam. – Nie gadaj o mnie jak o chlebie, który można sobie tak po prostu upiec.

Steve zmarszczył brwi.

– Ale... Jak?

– Mam ci wytłumaczyć, jak to działa? – Tony się zaśmiał, a widząc minę Natashy, zrozumiałam, że nie tylko ja mam ochotę go popchnąć. Na balkon. A potem przez balkon. – Dobra, już jestem poważny.

– Ja... Wciąż nie mogę w to uwierzyć – przyznał Steve. – To dla mnie zbyt trudne. Przepraszam was.

Wstał i wyszedł, nim zdążyłam się choćby odezwać.

Zamknęłam oczy, czując gromadzące się pod powiekami łzy. Nie chciał mnie. Mój tata mnie nie chciał. Ale co się dziwić, przecież to Steven Rogers, stuletni prawiczek z praktycznie zerową wiedzą na temat kontaktów z kobietami poza pracą.

– Allie, przepraszam. Nie wiem, co mnie napadło – zaczęła tłumaczyć Natasha. Uniosłam dłoń, oddychając głęboko.

– Powiem ci, co cię napadło: instynkt macierzyński – wysyczałam i otworzyłam oczy, posyłając jej wściekłe spojrzenie. – Próbując się o mnie troszczyć, wszystko zepsułaś. A dlaczego? Bo zobaczyłaś chłopaka. Chłopaka, z którego jeszcze kilka miesięcy temu się nabijałaś. Wtedy nie miałaś żadnych uprzedzeń. Zresztą, teraz też ich nie miałaś.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz