Szłyśmy z Molly zatłoczonymi ulicami. Atmosfera była tam kompletnie inna niż w pałacu. Wiedziałam, że mieszkańcy Asgardu mają świadomość, że przebywa tutaj człowiek. Czułam ich spojrzenia na sobie.
Choćbym nie wiem jak się starała, choćbym nie wiem jak się ubrała, to oni i tak mnie rozpoznają. Jako istota ludzka nie miałam w sobie tego pierwiastka "boskości", który sprawiał, że będąc w towarzystwie Thora czuło się respekt i szacunek.
Weszłyśmy do sklepu, którym okazał się krawiec. Pierwsze co rzucało się w oczy, to wielka, różowa suknia bez rękawów przetykana złotymi nitkami, które mieniły się w blasku promieni słońca wpadających przez witrynę sklepową. Nie mogłam się powstrzymać i dotknęłam materiału. Był tak delikatny, że jedwab w porównaniu z nim wydawał się być szorstki.
Byłam niemalże pewna, że suknia została uszyta na bal.
Spojrzałam na wielką warstwę tiulu leżącą na ziemi. Nagle tiul zaczął się ruszać i spod niego wyszła kobieta.
- Och, nie usłyszałam, że przyszłyście. Co dla ciebie złociutka? Chodź, musimy spisać twoje rozmiary. Myślę, że gdzieś tutaj czeka na ciebie suknia twoich marzeń! Pewnie potrzebujecie sukni na bal. Od kiedy tylko zaczęło być o nim głośno, od razu zawitali tutaj arystokraci, jakby przypomnieli sobie o moim istnieniu. Niby do balu jeszcze tydzień, ale mam tyle roboty, że przez następny miesiąc będę tylko szyć i szyć... - rozgadała się rudowłosa, prowadząc mnie w głąb pomieszczenia.
Posłałam Molly zdezorientowane spojrzenie. Nie na codzień spotyka się kogoś, kto tak dużo gada.
- Madame Maxime... - powiedziała na tyle głośno, żeby ta przerwała swój monolog.
- Przepraszam, zawsze dużo mówię, gdy się denerwuję. Stań tutaj moja droga - złapała mnie za ramiona i ustawiła na jakimś podwyższeniu.
Uważnie popatrzyła na moją sylwetkę, aż zaczęłam czuć się nieswojo.
Zniknęła na kilka minut, by wrócić z górą sukienek o różnych rozmiarach, kolorach i dodatkach.
Znów na mnie spojrzała.
- Różowy z pewnością odpada - mruknęła. - Powiedz mi drogie dziecko, jak masz na imię. Kreacja musi zgadzać się z imieniem.
- Allison.
- Oh, TA Allison? Z Midgardu? To kompletnie zmienia postać rzeczy.
Madame Maxime podniosła wszystkie suknie, które trzymała i po chwili przyniosła inne, a każda wydawała się bogatsza od drugiej.
I tak właśnie zginęła dzielna Allie, przygnieciona ciężarem złoconych sukni.
- Nie, ta ewidentnie nie pasuje. Przymierz następną - te słowa usłyszałam chyba już setny raz w przeciągu trzech godzin.
Zastanawiam się, czy nie można przełożyć tego na następny dzień.
Po przymierzeniu takiej ilości sukienek można zwariować. Nie żartuję. Ja już zaczynam słyszeć głosy.Wcisnęłam się w długą, czerwoną suknię. W porównaniu do innych czerwonych sukienek, ta miała w sobie coś... niezwykłego.
Pokazałam się Madame Maxime i Molly. Ich oczy rozbłysły, gdy mnie zobaczyły.
- Pięknie wyglądasz skarbie. Przymierz jeszcze tę niebieską, myślę, że będzie leżeć na tobie idealnie - Madame wcisnęła mi w dłonie kolejną suknię.
Ugh, mam nadzieję, że ta będzie ostatnia.
Kiedy tylko granatowa sukienka znalazła się na moim ciele, podeszłam do krawcowej.
- Och, w tej też wyglądasz zjawiskowo! Jak sądzisz, która to ta jedyna? - Madame zmierzyła mnie radosnym spojrzeniem.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. Obie są przepiękne i niezwykle wygodne.
Przez chwilę przyglądałam się obu kreacjom. Wybór był naprawdę trudny.
- Myślę, że wybiorę czerwoną - powiedziałam po chwili zastanowienia.
- Do balu został jeszcze tydzień. Jeszcze zdołasz zmienić zdanie milion razy.
Wiedziałam, że Madame Maxime miała rację. Moje myśli co chwilę przeskakiwały z czerwonej na granatową i z powrotem.
- Moja droga, z racji tego, że nie miałabym serca, gdybym kazała ci wybrać tylko jedną, chcę, żebyś wzięła je dwie. Przyjmij to jako prezent z okazji przybycia do Asgardu i zaręczyn z Lokim - jej wzrok śmignął na Molly stojącą za mną.
Wtedy zrozumiałam. Uderzyło we mnie podobieństwo Molly i Madame Maxime. To była jej matka! Chciała, by jej córka chociaż raz zaznała tej radości. By choć na jedną noc przestała być służącą.
Uśmiechnęłam się szeroko. Podziękowałam krawcowej, odbierając od niej suknie. Po tylu godzinach nareszcie czas wrócić do pałacu.
***
Spojrzałam na lustrzane odbicie zielonego kryształu na czubku diademu. Przejechałam po nim palcem.
Biło od niego przyjemne ciepło, które napawało mnie spokojem. Czuję się w nim dziwnie. Jeszcze nigdy nie nosiłam na głowie czegoś takiego. Loki powiedział, żebym nigdy go nie zdejmowała, bo zapewnia mi ochronę. Plusem było to, że nikt poza mną nie mógł go dotykać. Kiedy Molly chciała zapleść mi włosy, przypadkiem trąciła diadem, a wtedy poparzył ją prąd. Od tamtego momentu nie zaplata mi włosów, tylko je rozczesuje i zostawia rozpuszczone.
***
Szczerze mówiąc, od samego początku wiedziałam, że to czerwona suknia jest tą jedyną. A nawet gdyby... to granatowa podkreśla rude włosy Molly. Czerwień tylko by wszystko zniszczyła.
Postanowiłam przejść się po pałacowych ogrodach. Ich piękno bardzo mnie urzekło. Chodziłam pomiędzy różnokolorowymi kwiatami. Każdy z nich miał wyjątkowy zapach.
Zatrzymałam się na dłużej przy różach i złapałam za jedną z nich. Syknęłam, gdy natrafiłam na niezwykle ostry kolec. Przyłożyłam do ust bolący palec, z którego na ścieżkę zaczęła skapywać krew.
Te róże z czymś mi się kojarzą, ale nie mam pojęcia z czym. Wiem, że to ma coś wspólnego z moim pobytem na Ziemi.
Wszystkie wydarzenia z mojego dawnego domu pamiętam jak przez mgłę. Gdyby nie Thor i spotkanie z Avengers, pomyślałabym, że wcześniejsze życie to jeden bardzo długi sen.
Zaczęłam bawić się pierścionkiem.
Sama nie wiem co mnie podkusiło, żeby pokazać go superbohaterom. Przecież to nie jest żaden pierścionek zaręczynowy. Tak bardzo chciałam im pokazać, że jestem szczęśliwa... możliwe, że przez to jeszcze bardziej się wkopałam.Nie mam pojęcia skąd go mam, ale na pewno nie podarował mi go Loki. W każdym razie nie pamiętam, żeby dawał mi coś takiego.
Zdjęłam go z palca i zaczęłam przekładać z ręki do ręki.Do balu i jednocześnie moich urodzin zostało tak mało czasu i tak dużo do zrobienia. Najważniejszym i zarazem najtrudniejszym zadaniem było przekonanie Molly, żeby uczestniczyła w balu.
Kilka minut później wróciłam do komnaty, zostawiając pierścionek gdzieś pomiędzy płatkami różowych róż.
![](https://img.wattpad.com/cover/187479768-288-k240981.jpg)
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...