[70] Kim, do diabła, jest Pietro?!

1.3K 91 92
                                    

Kolejny rozdział w piątek.

Kiedy otworzyłam oczy, pierwszym, co zobaczyłam, była zmartwiona twarz Lisy.

– Allie, całe szczęście! – krzyknęła i pomogła mi usiąść. Czułam się, jakbym przed chwilą walczyła z Hulkiem, który spuścił mi niezły łomot.

Spojrzałam w dół i odetchnęłam z ulgą, bo ani ręce, ani sukienka nie miały na sobie śladów krwi. Ten straszny mężczyzna – kimkolwiek był – nie był prawdziwy.

– Co się stało? – spytałam, wciąż przyglądając się czystym palcom. Przed oczami wciąż miałam jego bladą twarz i puste spojrzenie. Jakim cudem czułam ciepło wypływającej krwi z jego ran?

To wszystko zaczynało mnie przerażać.

– Któryś z uczniów prawdopodobnie dosypał czegoś do ponczu. To wyglądało, jakbyś miała halucynacje. Zaczęłaś krzyczeć, a potem nagle straciłaś przytomność. Inni zaczęli skarżyć się na bóle głowy, po tym, jak zemdlałaś – wytłumaczył nauczyciel. Wolałam mu nawet nie mówić, że nie zdążyłam nic wypić ani zjeść, bo przecież przed chwilą przyszłam.

Pokiwałam głową, a przemili uczniowie pomogli mi wstać. Przymknęłam oczy i położyłam rękę na ramieniu Lisy. No, miałam nadzieję, że to ona.

– Nic mi nie jest. Czuję się dobrze – powiedziałam na tyle głośno, żeby wszyscy stojący wokół ludzie mnie usłyszeli. – Pójdę do łazienki opłukać twarz.

– Pójdę z tobą – zaoferowała się Lisa. Zacisnęłam usta i ruszyłam w stronę wyjścia. Wiedziałam, że nawet gdybym powiedziała, że nie potrzebuję pomocy (co miałam zamiar powiedzieć), to ona i tak poszłaby za mną. W końcu była moją najlepszą przyjaciółką i na pewno wiedziała, że to, co miało przed chwilą miejsce, nie jest czymś normalnym.

Gdy wyszłyśmy na pusty korytarz, od razu zaczęła swój mentalny atak.

– Co to było?

– Nie wiem.

– Dlaczego straciłaś przytomność?

– Nie wiem.

– Ale...

– Lisa, naprawdę, chciałabym wiedzieć! – warknęłam na nią, uciszając ją. Na pięć sekund.

Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie zmartwiona.

– To wyglądało, jakbyś coś zobaczyła – powiedziała ostrożnie, niemal za mną biegnąc.

Próbowałam znaleźć Petera, który przepadł jak kamień w wodę. Byłam niemal w stu procentach pewna, że nie było go już w szkole. Byłam również pewna, że jedyną osobą, która będzie wiedziała, gdzie obecnie się znajduje, jest Ned, który także gdzieś przepadł.

– Bo zobaczyłam – odpowiedziałam. – Słuchaj, naprawdę schlebia mi to, że tak za mną chodzisz, ale muszę szybko znaleźć Neda. Moje problemy z duchami mogą poczekać.

– Widziałaś ducha?!

Prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową.

– Duch, zjawa, widmo, upiór. Jak zwał tak zwał. – Wzruszyłam beztrosko ramionami, jakbyśmy właśnie rozmawiały o pogodzie.

– Allie, to naprawdę ważne! Kogo widziałaś? – dopytywała Lisa.

– Nie wiem, ale wydaje mi się, że go skądś kojarzę. Miał białe włosy i niebieski kombinezon. Miał też kilka ran postrzałowych. Powiedział, że wyglądam jak kapitan. I znał moje imię. – Zajrzałam do sali od chemii i przeklęłam. Neda nadal nie było.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz