[16] Jesteś moim bohaterem

1.8K 90 100
                                    

- Co ci się stało? - zapytała przerażona Natasha, podchodząc do mnie i dotykając mojego policzka, na którym, jak się domyśliłam, była zaschnięta krew.

- Też się cieszę, że was widzę. Wyglądacie olśniewająco - powiedziałam sarkastycznie. - A teraz z łaski swojej, dajcie mi usiąść i powiedzcie co ten idiota znowu zrobił. I tak, mam na myśli Lokiego.

Wszyscy jakby wyrwali się z jakiegoś transu. Zaczęli robić mi miejsce na kanapie, gdy nagle wydarła się Wanda.

- Stop! Nikt nic nie będzie nikomu tłumaczył, dopóki Allie się nie przebierze i czegoś nie zje. Nie wiem czy pamiętacie, ale jej życie nadal jest zagrożone. Peter ładnie opowie co zrobił, że Allie jest znów sobą, a Lisa i ja doprowadzimy ją do porządku - zarządziła Maximoff, a reszta o dziwo się jej posłuchała.

- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy dziewczyna wzięła mnie pod rękę i zaczęła prowadzić korytarzem do części mieszkalnej.

- Zgadnij. Musisz się umyć, coś zjeść i wziąć leki. Potem opowiesz nam co pamiętasz, a my opowiemy co stało się z naszego punktu widzenia - oznajmiła Wanda, wchodząc do mojego pokoju. Widząc pomieszczenie skąpane w półmroku poczułam ulgę. Nie mam pojęcia dlaczego, ale poczułam się lepiej, będąc w moim pokoju.

Lisa otworzyła drzwi do łazienki i napuściła wody do wanny. 

- Sama dam sobie radę - warknęłam, kiedy dziewczyny zaproponowały, że pomogą mi się umyć.

Był to błąd, bo gdy tylko mnie puściły, żeby wyjść z łazienki, nogi mi się zatrzęsły i upadłam na ziemię. Ostatkiem sił doczołgałam się do muszli i zwymiotowałam krwią. 

Po kilku minutach Wanda pomogła mi wstać i założyła mi kosmyk brudnych włosów za ucho.

- Wiem, że jest ci ciężko - szepnęła, gładząc mój policzek. - Całą odpowiedzialność za to, przez co teraz przechodzisz, odpowiedzialny jest Loki. Obiecuję ci, zapłaci za to.

Kiwnęłam głową, modląc się, żeby przeszły mi te okropne mdłości.

***

- Naprawdę groziłam, że zabiję Petera? - spytałam, jednocześnie jedząc kanapkę, którą przyniosła mi Lisa.

- Mhm - mruknęła Stark, szorując gąbką po moich plecach. - Potem pocałowałaś go w szyję i zaczęłaś się naśmiewać.

- Wow. Dobra, to było wredne, nawet jak na mnie - stwierdziłam.

- Co ty nie powiesz - zachichotała Wanda, rozczesując moje mokre włosy.

Zawahałam się przed zadaniem kolejnego pytania.

- Dlatego ma ten bandaż na szyi? Ja mu to zrobiłam?

- Tak - westchnęła Lisa. - Potem z dnia na dzień było coraz gorzej. Nieraz to Bucky musiał wchodzić do twojej celi, bo tylko on był na tyle silny - i fizycznie i emocjonalnie. Tylko jego nie ruszały słowa, które mówiłaś. Wiedziałaś gdzie uderzyć, żeby zabolało najmocniej.

W jej oczach ujrzałam łzy. 

- Lisa... 

- To nie byłaś ty - przerwała mi, wycierając mokre policzki. Wyjęła jakąś fiolkę z kieszeni i wyciągnęła rękę w moją stronę.  - Bruce to stworzył. Doda ci sił i wyleczy.

Kiedy tylko złapałam fiolkę, Lisa wyszła z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Aż tak źle? -spytałam, pijąc gorzki napój. Wykrzywiłam usta, przełykając ciecz.

- Wie, że to nie ty wypowiadałaś te okropne słowa, ale i tak ją to zabolało. Płakała później przez dwa dni. Potem się wkurzyła, walnęła cię w twarz i płakała przez następne dwa dni, bo uważała, że jest straszną przyjaciółką - wyjaśniła Wanda, pomagając mi ubrać się w przygotowane wcześniej krótkie spodenki i bluzę Parkera, której za nic nie chciałam oddać. Była niesamowicie wygodna.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz