[22] Tajna misja

1.7K 75 69
                                    

– Uważam, że powinnyśmy wyjść – powiedziała Lisa, gdy jechałyśmy windą.

Spojrzałam na nią z niezrozumieniem.

– Przecież dopiero co byłyśmy na dworze – zauważyłam, a Stark machnęła ręką.

– Nie o to mi chodzi. – Spojrzała na ekran telefonu, sprawdzając godzinę. Byłyśmy lekko spóźnione. Tony dał nam dwadzieścia minut na powrót, my tymczasem po ponad trzydziestu minutach dotarłyśmy do Stark Tower. Tony z pewnością będzie pod wrażeniem. – Nigdy tak naprawdę nigdzie same nie wychodziłyśmy. Nigdy nie zrobiłyśmy sobie takiego babskiego dnia. Może jutro...

– Doskonały pomysł! – Podskoczyłam podekscytowana.  – Nareszcie wyściubisz nos z tego twojego laboratorium.

– Ale zabawne. – Przewróciła oczami, choć na jej twarzy malował się uśmiech.

– Dziesięć minut spóźnienia – powiedział Tony, gdy tylko przekroczyłyśmy próg salonu.

– Też miło cię widzieć. – Uśmiechnęłam się szeroko.

– Co to za niespodzianka? – Lisa wyglądała na podekscytowaną. Uwielbiała niespodzianki.

– Kupiłem wam rzeczy do szkoły – odpowiedział z dumą Stark, pokazując na rzeczy rozłożone na kanapie.

– Rzeczy... do szkoły? – spytała z powątpieniem Lisa. Gdy jej ojciec przytaknął, skrzywiłam się i usiadłam na podłokietniku.

– Tony, nie żeby coś, naprawdę doceniam twoje starania, ale nie sądzę, żebyśmy potrzebowały kolorową bibułę do szkoły – zauważyłam, ostrożnie dobierając każde słowo.

– Bibuła zawsze się przydaje! – obruszył się.

– Ale nie w liceum. – Do salonu weszła Pepper i obrzuciła przerażonym spojrzeniem kanapę, potem przeniosła wzrok na nas i uśmiechnęła się ciepło. – Moje duże dziewczynki.

– Cześć mamo – przywitała się Lisa, a ja burknęłam tylko ciche „hej".

– Allie, Natasha czeka na ciebie w twojej sypialni – powiedziała Pepper. Skinęłam głową i ruszyłam w stronę mojego pokoju. 

Czego mogłaby chcieć moja mama? Musiało stać się coś naprawdę poważnego, skoro weszła do mojego pokoju. Ona nigdy tam nie wchodzi. Była tam tylko raz – gdy po raz pierwszy mnie do niego zaprowadziła. Miałam wtedy cztery lata, znaczy, wyglądałam na cztery lata.

Oczywiście nie zarzucam Natashy, że jest złą matką. Nie, wręcz przeciwnie – jak na standardy była naprawdę niesamowita. Nigdy nie próbowała mnie zabić, choć często na treningach miałam wrażenie, że zaraz zrobi mi krzywdę. 

Mama nigdy nie opowiadała mi o swojej przeszłości, ja też za bardzo o to nie prosiłam. Dobra, może prosiłam, wręcz błagałam, ale ona nigdy nie chciała mi nic powiedzieć. Jakimś dziwnym trafem Jarvis też milczał, gdy próbowałam wyszukać o niej jakiekolwiek informacje. 

Wiedziałam tylko jedno – kiedyś nie była dobra. Jestem pewna, że wiąże się to z Rosją, ale wolę nie dociekać, bo widziałam ją w akcji – niebezpieczna i nieprzewidywalna. Do tego o niebo lepsza ode mnie. Wolałam jej nie podpadać.

Dlatego niemal biegiem pokonałam korytarz i o mały włos nie zaryłam twarzą w ścianę, gdy zahamowałam tuż przed drzwiami pokoju. Przygładziłam koszulkę i gdy uspokoiłam oddech, weszłam do środka.

Natasha siedziała sztywno na moim łóżku, głaszcząc White po głowie. Z lekkim uśmiechem przyglądała się róży stojącej w wazonie.

– Cześć mamo. – Uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam, próbując zatuszować moje zdziwienie. 

– Allison. – Spojrzała na mnie tym swoim lodowatym wzrokiem, a ja zacisnęłam zęby i próbowałam powstrzymać drżenie ciała. Nie udało mi się to, a mama uniosła brwi i posłała mi rozbawione spojrzenie.

– Czy coś się stało? – spytałam bez ogródek, siląc się na lekki ton. W środku jednak wciąż byłam zdenerwowana. Mina Natashy naprawdę mnie przerażała.

– Uważam, że jesteś już na tyle duża, że mogłabyś pojechać ze mną na misję – powiedziała cicho.

Spojrzałam na nią jak na wariatkę i uśmiechnęłam się słabo.

– To naprawdę śmieszny żart, ale...

– Potrzebuję twojej pomocy – przerwała mi szybko. Wstała, czym wystraszyła White, która prychnęła cicho i wyszła przez półprzymknięte drzwi. 

– Ty... Potrzebujesz mnie? – zapytałam głupio. Te słowa były jednymi z najpiękniejszych jakie w życiu słyszałam. Czy ktoś może to zapisać? Przecież to prawdziwy cud!

– Jest pewna sprawa niecierpiąca zwłoki. To dotyczy tylko mnie i Fury'ego, reszta Avengers o tym nie wie, oprócz Tony'ego, który użyczy nam swojego odrzutowca.

– Ale co to za sprawa? Nie żeby coś, ale już niedługo zaczyna się szkoła, nie chciałabym jej przegapić.

– Spokojnie, nie zajmie nam to długo. Zdążymy wrócić do Nowego Jorku zanim się obejrzysz.

Przez chwilę trwałyśmy w ciszy. Zabrakło mi słów. Usiadłam na krześle przy biurku, czując, że nogi zaczynają mi się trząść, ale nie mogłam określić czy z podekscytowania, czy raczej ze strachu. W mojej głowie pojawiło się pytanie, które bałam się zadać. W końcu, patrząc na kwiat w wazonie, odezwałam się cicho:

– Dlaczego ja?

Najwidoczniej tym pytaniem zaskoczyłam Natashę, która odpowiedziała dopiero po chwili, zakładając ramiona na piersi.

– Jesteś już w takim wieku, że mogłabyś zacząć się szkolić. Te wieczorowe patrole nic tak naprawdę nie wnoszą do twojego życia. Czas, byś wykorzystała swoje umiejętności podczas prawdziwej misji – wytłumaczyła, a ja niemal poczułam się dumna. Właśnie, niemal. Jej słowa zabrzmiały dość niejednoznacznie.

– Przecież mogłaś wziąć kogokolwiek. Wszyscy byliby lepsi niż ja.

– Ale potrzebuję ciebie. Wytłumaczę ci wszystko, gdy będziemy lecieć do naszego celu.

Natasha odwróciła się i chciała wyjść, gdy zawołałam za nią:

– Dokąd lecimy? 

– Do Moskwy – odpowiedziała moja mama, a ja prawie wyplułam płuca z wrażenia. Rosja? No to nieźle. Z tego co słyszałam, to Rosjanie byli naprawdę ciekawi, ale też niebezpieczni. Czyli to naprawdę tajna misja. Żadnych żartów, sama powaga. – Przygotuj się, jedziemy pojutrze.

– Wow – wydusiłam z siebie, kiedy Natasha zamknęła za sobą drzwi. Nie mogąc się powstrzymać, wyjęłam komórkę i zaczęłam sprawdzać ostatnie zagrożenia ze strony ludzi w Rosji. Przecież muszę być na bieżąco – tak sobie tłumaczyłam. Jednakże, gdy nie znalazłam żadnych wartościowych informacji, postanowiłam pociągnąć Tony'ego za język, a później błagałam mamę na kolanach, aby zdradziła mi w jakim celu lecimy do Moskwy.

To, czego się dowiedziałam, sprawiło, że przez pół nocy nie zmrużyłam oka. 

To, w czym miałam brać udział jednocześnie napawało mnie strachem i ekscytacją. 

Najbardziej jednak bałam się tego, co powiedzą Peter i Lisa. Jak zareagują na informację, że zostawię ich na prawie cały miesiąc? Co, jeśli nie będą chcieli się ze mną przyjaźnić? To mało prawdopodobne, ale właśnie takie myśli krążyły po mojej głowie przez większość nocy. 

Odtrącenie ze strony przyjaciół.

Tak, to chyba było o wiele straszniejsze od jakiegokolwiek rosyjskiego przestępcy.

Kolejne trzy rozdziały były tak naprawdę początkiem całego opowiadania, zarysem tej historii, pisanym niemal półtora roku temu. Nie zdziwcie się więc, że jest to taki cringe, który wypala oczy i przygotujcie sobie jakiś soczek do popijania tych wszystkich sucharów, jakie na was czekają. Naprawdę.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz