Wciągnęłam gwałtownie powietrze, nie mogąc oderwać od niego wzroku. W oczach pojawiły mi się łzy, rozmazując wszystko wokół, dlatego szybko przetarłam je wierzchem dłoni. Nie chciałam tracić ani sekundy na niepatrzenie.
Peter. Mój kochany Peter.
Miałam ochotę go pocałować i przytulić. Jedynym, co nie od tego powstrzymywało, był fakt, że miał teraz jedenaście lat i mnie nie znał. A siedemnastolatka całująca jedenastoletniego chłopaka w usta to raczej nietypowe zjawisko.
Peter wpatrywał się we mnie z fascynacją, przypatrując się białemu kombinezonowi.
– Jesteś superbohaterką? – wyszeptał, patrząc mi w oczy z zachwytem malującym się na twarzy.
Nawet nie wiedział, jak bardzo łamał mi w tym momencie serce.
Odchrząknęłam i uniosłam brew.
– Oczywiście – odpowiedziałam, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Nie mogąc się powstrzymać, kucnęłam przed nim, choć nie był wcale taki niski, i spytałam: – Jak masz na imię?
– Peter. Peter Parker. A ty jak masz na imię? Walczyłaś z armią kosmitów? Widziałem Hulka i Iron Mana, są super! Też chciałbym kiedyś zostać superbohaterem.
Przygryzłam dolną wargę i zaczęłam kiwać głową, nie mogąc powiedzieć ani słowa. Był tak podobny.
Gdy po moim policzku spłynęła łza, pomyślałam, że mogłabym zabrać Petera do przyszłości i... poczekać aż dorośnie, żeby z nim być? Nie, dobra, idziemy w złym kierunku. Jak jakaś zwierzyna. Wyhodować sobie chłopaka. Jakie to niedorzeczne.
– Będziesz bohaterem – zapewniłam go, nim ugryzłam się w język. – Każdy na swój sposób jest bohaterem, prawda?
Peter skrzywił się, jakby słyszał ten tekst już wiele razy.
– Posłuchaj, mam dla ciebie misję. Powiedzmy, że będzie to taki test, czy nadajesz się na superbohatera – odezwałam się znów. Jego oczy rozbłysły. – Pewnego dnia, gdy będziesz o wiele starszy, spotkasz pewną dziewczynę. Będzie bardzo podobna do mnie, ale jej włosy będą niemal białe. Ona... – zawahałam się, nie wiedząc, ile powinnam mu zdradzić. W końcu z kontinuum czasoprzestrzennym nie było żartów. Zamknęłam na chwilę oczy, wracając myślami do mojego pierwszego spotkania z Peterem. – Ona jest dla mnie kimś bardzo ważnym. Z początku może wydawać się wredna, bardzo złośliwa, ale jest też inteligentna. I do tego cholernie samotna. Przepraszam, nie powinnam przeklinać. Chodzi mi o to, że kiedyś ją spotkasz. Rozpoznasz ją na pewno. Ma na imię Allison. Chcę, żebyś się nie poddawał. Żebyś... nauczył się dawać drugie szanse. Wybaczać. Żebyś dążył do tego, czego pragniesz.
Peter zmarszczył brwi.
– Co wybaczanie ma wspólnego z tą całą Allison?
Moje serce zabiło mocniej, boleśnie, gdy obojętnym tonem wypowiedział moje imię.
– Bardzo dużo, uwierz mi. Po prostu mi przyrzeknij. Obiecaj, że się nie poddasz.
Złapałam go za ramiona i wbiłam lekko paznokcie w jego skórę. Zaczął się wiercić, najwidoczniej mu się to nie podobało. Szybko go puściłam.
– Proszę, obiecaj.
Spojrzał na mnie sceptycznie.
– Dlaczego ci tak na tym zależy. Kim jesteś?
Pochyliłam się lekko w jego stronę. Skrzywiłam się, gdy się odsunął.
– Pochodzę z przyszłości. Ta dziewczyna... może w przyszłości popełnić wiele, naprawdę wiele błędów. A ty możesz ją uratować. Allison jest bardzo uparta – wyszeptałam, kręcąc głową. – Uparcie uważa, że nie potrzebuje nikogo. Ale potrzebuje. Każdy potrzebuje. A ty wyglądasz na kogoś, kto potrafi pomagać. Wyglądasz jak bohater.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...