– Chodź! – Vito pociągnął mnie za rękę w stronę małej kawiarenki. Kiedy weszliśmy do środka, omal nie zemdlałam od nadmiaru słodyczy. I nie, nie chodziło tutaj o ciasta, ciasteczka i pączki. Ściany były pudroworóżowe, stoliki i krzesła były... różowe. Zgadnijcie jakie ubrania mieli na sobie pracownicy. Tak, dobrze zgadliście! Różowe!
Jednakże przez wzgląd na pięknego chłopca, który mnie tu przyprowadził, przełknęłam ślinę i usiadłam naprzeciwko niego.
Czułam, jakby to różowe krzesło mnie pochłaniało, ale to taki mały szczególik.
Wyjrzałam za okno, starając się dostrzec rude loki Natashy. Zobaczyłam kobietę o rudych włosach, ale stała do mnie tyłem. W chwili gdy się obracała, Vito położył dłoń na mojej, przez co spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
– Nie podoba ci się tu? – spytał.
– Jest... – zaczęłam, zamierzając wyrazić się w samych superlatywach, ale gdy uniósł brew, westchnęłam cicho – ...zupełnie nie w moim klimacie.
– Tak, w moim też – zaśmiał się. – Opowiedz coś o sobie.
– No dobrze. – Postukałam palcem wskazującym w policzek, zastanawiając się chwilę. – Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli przejdę na angielski? Boję się, że po rosyjsku popełnię jakąś gafę.
– Nie mam nic przeciwko. Tylko mów powoli, proszę – powiedział.
– Dobrze. Więc nazywam się Arina Petrenko, mam siedemnaście lat. Dwa dni temu uciekłam z domu i z ciotką wróciłam do Rosji – mruknęłam, mając nadzieję, że mnie nie zrozumie. Takie wstępy zaczynają zazwyczaj nie za ciekawe historie z przewidywalnym zakończeniem. Mam paranoję, czy właśnie tak rozpoczęłam swoją własną opowieść? Nieważne, idźmy dalej.
– Uciekłaś? – zdziwił się Vito.
Skinęłam głową i przygryzłam wargę.
– Matka przyjechała do Ameryki w pogoni za marzeniami. Tam spotkała ojca i PUF! Tak pojawiłam się ja. Ojciec jak tylko o ty usłyszał, uciekł z jakąś panienką na drugi koniec świata. Mama zaczęła pić i wyżywać się na mnie. Po tylu latach miałam już dość. – Zacisnęłam ręce w pięści, a następnie je rozprostowałam. Po kilku głębokich wdechach kontynuowałam. – Skontaktowałam się z Sabiną. Już kilkanaście godzin później pojawiła się w Nowym Jorku. Ja tymczasem przesypiałam dnie w jakimś brudnym zaułku. Matka wyrzuciła mnie, sądząc, że jestem tylko darmozjadem i nie zasługuję na jej szacunek.
– To okropne. – Vito zakrył usta dłonią. – Jak ona mogła ci to zrobić?
– Tak bywa. – Wzruszyłam ramionami. – Teraz ty opowiedz coś o sobie. – Umiejętnie zmieniłam temat.
– No dobrze – zgodził się. – Jestem Vito Rez, mam osiemnaście lat. Całe życie mieszkam w Moskwie i nigdy nie wyjeżdżałem z miasta. Uprzedzając twoje pytanie: nie kłamię. Nigdy jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do podróży. Poza tym pomagam ojcu i wujkowi w pracy, więc nie nudzi mi się specjalnie, choć można powiedzieć, że cierpię na niedobór wrażeń.
– Papierkowa robota?
– Coś w tym stylu – westchnął i zaczął bawić się pierścionkiem, który miałam na palcu. Arino, uprasza się schować wszelkie emocje gdzieś głęboko w umyśle. – Ale pewnego nudnego dnia, gdy szedłem właśnie do pracy, spotkałem niesamowitą dziewczynę.
– Tak? – Przygryzłam wargę, by się nie uśmiechnąć. Nie na długo udało mi się powstrzymać uśmiech, więc po chwili zaczęłam uśmiechać się jak głupi do sera. – A co to była za dziewczyna?
– Wiesz... – Vito zrobił dramatyczną pauzę – ...wpadłem dzisiaj na nią w metrze. Jest po prostu prześliczna. Na początku głupio było mi do niej podejść, bo wzrok jej ciotki nie należał do tych przyjaznych, a potem myślałem, że wyszła na innym przystanku. Okazało się jednak, że wysiadła na tym samym przystanku, a do tego jej butelka poturlała dokładnie pod moje nogi. Wtedy, w jej oczach zobaczyłem coś, co nakazało mi zaprosić ją na choćby krótki spacer.
– Co takiego zobaczyłeś? – Zmarszczyłam brwi i pochyliłam się w jego stronę. To, w jaki sposób opowiadał, był niezwykły. A może sprawiła to raczej jego dłoń, wciąż spoczywająca na mojej. Wybacz Peter!
– Nie wiem dlaczego, ale wydawało mi się, że potrzebujesz pomocy – wyszeptał, a moje serce zaczęło szybciej bić. Jak on się tego dowiedział?
– Obawiam się, że nie mógłbyś mi pomóc.
Vito ścisnął moją dłoń pokrzepiająco.
– Powiedz jak, a postaram się pomóc.
– Niech ci będzie – westchnęłam ciężko. – Ciotka powiedziała, że nie stać ją, by utrzymywać dwie osoby, dlatego muszę znaleźć pracę. Nie sądzę jednak, by ktoś mógł mnie gdziekolwiek przyjąć. Chyba że na zmywak w jakiejś restauracji.
Czarnowłosy zamyślił się, wystukując palcami melodię na blacie stolika.
– Spytam ojca, może on kogoś zna – powiedział w końcu. – Spotkajmy się jutro wieczorem, to powiem ci o wszystkim.
– Dobrze – zgodziłam się. – Dziękuję.
– Jeszcze mi nie dziękuj, słoneczko moje – mruknął.
– Słoneczko? – Uniosłam brew. Poczułam, że moje policzki robią się gorące.
– Cóż, teraz jesteś na mnie skazana. – Wyszczerzył się, a ja się zaśmiałam.
– Tak, to prawda.
Ten cudowny dzień skończył się następująco: posiedziałam z Vito jeszcze trochę, a potem odprowadził mnie na Plac Czerwony, gdzie znalazła nas Natasha. Nim przyszła, zdążyliśmy wymienić się numerami. Na pożegnanie pocałował mnie w policzek, a potem po prostu poszedł. Było niesamowicie!
– Jak było? – Natasha oparła się o ścianę windy, która jechała na czwarte piętro.
– Wspaniale. Spotkam się z nim jutro. – Na samo wspomnienie jego twarzy zmiękły mi kolana.
– Nie zapomnij, że nie przyjechałaś tutaj na wakacje – zauważyła mama, a ja przewróciłam oczami. – Nie daj się rozkojarzyć. Nie po to wzięłam cię ze sobą, żebyś flirtowała ze wszystkim, co się rusza.
– Wypraszam sobie! – fuknęłam, krzyżując ramiona na piersi. – Jeszcze trochę, a zacznę go przepytywać. Daj mi czas.
Natasha poprowadziła mnie korytarzem do odpowiednich drzwi. Weszłyśmy do naszego pokoju.
– Dałam ci godzinę.
– Czym jest marna godzina? – Zaśmiałam się gorzko. – Obiecuję, że się nie zawiedziesz. Te informacje są bardzo przydatne.
– Najpierw tylko musisz je zdobyć – syknęła.
– Zdobędę je. Jutro – zapewniłam ją i zamknęłam się w łazience.
Wyjęłam telefon i wpisałam imię i nazwisko Vita na Instagramie. Nic. Może nazwał się ciacho123 albo jestemboski. Nie, żeby coś, ale nie zdziwiłabym się, gdyby tak było.
– Nie daj się omamić jego wyglądowi. – Usłyszałam głos Natashy za drzwiami.
– Tutaj nie chodzi o to jak wygląda, tylko co ma w głowie. – Kłamałam.
Ten dzień był jednym z tych, które jednocześnie były cudowne, ale i strasznie ciężkie. Obawiam się, że jeśli powiem jeszcze jedno kłamstwo, to nos zacznie rosnąć mi jak u Pinokia, a tego bym nie chciała.
![](https://img.wattpad.com/cover/187479768-288-k240981.jpg)
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanficᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...