[83] Ile milionów wersji przyszłości widziałeś?

929 80 114
                                    

Pisząc to, słucham „Loving you is a losing game tiktok ver. (slowed+reverb)". Pierwszy raz płakałam, pisząc rozdział. I choć jako autorka wiem, co się dalej stanie, poczułam, jakby właśnie ponownie złamano mi serce.

Nigdy nie sądziłam, że jedna decyzja, jeden człowiek może przesądzić o losach wszechświata i wszystkich istot żyjących. A tu proszę, przybył Thanos, pozbierał kamyczki, rzucił mną o ziemię i myśli, że jest super. Niedoczekanie. 

Co to w ogóle za imię? Thanos. Z niczym się nie kojarzy. Nawet nie można wymyślić porządnego przezwiska. Chociaż najbardziej pasowałoby do niego nietolerancyjny, gburowaty ch...

Gwałtownie otworzyłam oczy i wciągnęłam powietrze. Sądząc po dziwnie suchym powietrzu, wciąż byliśmy na innej planecie. A ja wciąż miałam w sobie część duszy Thanosa.

Nie zdążyłam nawet wstać. Jedynie odwróciłam się i zaczęłam wymiotować, a robiłam to tak długo, że wszyscy zdążyli się wokół mnie zgromadzić.

– Widzę, że brakuje wam rozrywki – wychrypiałam, wycierając usta rękawem. Co ciekawe, czułam, jakby to, co właśnie z siebie wyrzuciłam, wcale nie znajdowało się w moim żołądku.

– Allie – zaczął Tony, a wszyscy spojrzeli na mnie z przerażeniem.

– Twój nos – dodał wspaniałomyślnie szary typek od Quilla.

– Z twojego nosa i uszu wypływa ta sama czarna maź – doprecyzowała kosmitka z czułkami.

Po chwili poczułam, jak wstrząsają mną dreszcze, których nie mogłam opanować. Pochyliłam głowę, starając się oddychać przez usta. Co dziwne, ta maź nie miała ani smaku, ani zapachu. Po prostu była i wyglądała nieciekawie.

– Co to kurwa jest? – zapytał Quill. Sama lepiej bym tego nie ujęła.

– Dusza Thanosa – odpowiedziałam i wstałam powoli, odsuwając się z obrzydzeniem od energii życiowej. Miałam ochotę na nią napluć. Starałam się wytrzeć to, co zostało na mojej twarzy, ale podejrzewałam, że czarna maź tak łatwo nie zejdzie. Westchnęłam ciężko. – Mój plan nie wypalił.

– Oj tak, nie wypalił – potwierdził Quill. Już otwierał usta i podejrzewałam, że chciał na mnie naskoczyć, więc w porę mu przerwałam:

– Nawet nie waż się mnie obwiniać – warknęłam, unosząc palec wskazujący i lekko się chwiejąc, bo ruszyłam w jego stronę zbyt szybko. – Nikt nie podejrzewał, że dusza Thanosa będzie zgniła. Jak już, to wszyscy jesteśmy winni. Nie daliśmy mu rady. Zamiast atakować razem, skupiliśmy się na swoich celach i własnym gniewie.

– Ty to się tak napracowałaś...

Przewróciłam oczami. Żałowałam, że jestem tak niska, bo stojąc dwadzieścia centymetrów od Quilla, wyglądałam jak dzieciak. A teraz byłam na niego naprawdę wkurzona i te parę centymetrów więcej sprawiłoby, że wyglądałabym groźniej.

– Tak chcesz się bawić? – spytałam sarkastycznie. Wskazałam ręką czarną maź. – Połknij to wszystko i zobaczymy, jak sobie poradzisz. Ostrzegam, klei się jak smoła, dostaje się do twojego krwiobiegu i mózgu, zabiera ci wzrok i słuch. A, zapomniałam wspomnieć, że zakleja ci płuca i nie możesz oddychać. Proszę bardzo, walcz sobie z czymś takim w organizmie!

Z każdym kolejnym słowem podnosiłam głos, a na koniec już krzyczałam. Brzmiałam przy tym jak nienaoliwione drzwi. Odchrząknęłam i złapałam za gardło. Bolało jak diabli. A najbardziej bolał mnie kręgosłup, którego tępe promieniowanie przypominało, jakby na mój umysł zarzucono cienkie prześcieradło – niby możesz funkcjonować, ale nie za bardzo.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz