Wyszłam z windy i od razu skierowałam się do salonu. Żeby dojść do pokoju, musiałam przez niego przejść, więc chcąc nie chcąc i tak musiałabym kogoś spotkać.
Jakie było moje zdziwienie, gdy nikogo tam nie zastałam. Westchnęłam z ulgą i zamknęłam drzwi od mojego pokoju.
– A gdzie to się było, młoda damo? – Podskoczyłam na dźwięk czyjegoś głosu. Na moim łóżku siedzieli Tony i moja mama.
– No ja... byłam u Petera – szepnęłam, patrząc na swoje buty.
– Po co u niego byłaś? – spytała Natasha, unosząc brew. Jej twarz pozostawała bez wyrazu. Halo, ludzie, czy tylko mnie przeraża moja własna matka? Przecież ja nawet nie wiem, kiedy jest zła, kiedy szczęśliwa, a kiedy najlepiej uciekać od niej jak najdalej!
– Musiałam pobić dla niego kilku kolesi, a potem obronić przed jego ciocią – wymamrotałam i podeszłam do szafy, żeby wyjąć ubrania, w które po chwili się przebrałam.
Z niezwykłą delikatnością złożyłam koszulkę Petera i położyłam ją na brzegu biurka. W wazonie stała świeża żółta róża.
– Co to ma znaczyć? – spytał podejrzliwie Stark, a ja przewróciłam oczami zirytowana.
– Czy ja was wypytuję o każdy szczegół waszego życia? Nie. Więc zrozumcie, jeśli nie chcę wam się z czegoś tłumaczyć. Było źle, naprawiłam sytuację, teraz jest dobrze. Więcej nie musicie wiedzieć. A teraz chciałabym się spakować – warknęłam do nich i otworzyłam drzwi, dając im jasno do zrozumienia, że mają wyjść.
Kiedy mijali mnie w progu, usłyszałam szept Iron Mana:
– I jeszcze mi powiedz, że temperament odziedziczyła po Stevie.
– Ja nie jestem aż tak agresywna – zachichotała Natasha. Och, czyli była w dobrym humorze? Warto wiedzieć.
– Stworzyliście mieszankę wybuchową. Do tego jeszcze w wieku nastoletnim. Mamy przerąbane przez następne kilka lat. – Tym razem zaśmiali się oboje, a ja z głuchym warknięciem zatrzasnęłam drzwi.
Nie byłam jednak długo sama, bo po chwili do mojego pokoju wpadła torpeda i rzuciła się na łóżko.
– Opowiadaj, opowiadaj! – wykrzyknęła wesoło Lisa.
– Niby co mam opowiadać – prychnęłam i wyjęłam walizkę.
– Dobrze wiesz, o co chodzi – powiedziała i spojrzała na mnie poważnie.
– Niech ci będzie – westchnęłam i zaczęłam opowiadać, co się stało wczoraj.
Oczywiście nie obyło się bez wyrzucenia jej, że nie zjawiła się na spotkaniu.
Zaczęłam pakować ubrania, dochodząc do dzisiejszego ranka.
– Czekaj – przerwała mi. – Mówiłaś, że miałaś jego koszulkę. A potem po prostu wyszłaś. Czyli masz nadal jego koszulkę?
Pokiwałam głową, a później wskazałam biurko.
Dziewczyna momentalnie do niego dopadła i pogładziła materiał koszulki.
Potem wzięła ją i jak gdyby nigdy nic wrzuciła do walizki, którą miałam właśnie zamknąć.
– Serio? – skarciłam ją spojrzeniem i wyjęłam własność chłopaka.
W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.
– Wejść! – krzyknęłam, nadal pochylając się nad walizką.
– To może ja was zostawię – mruknęła Lisa. Wtedy podniosłam głowę i zobaczyłam Petera opierającego się o ścianę tuż przy wejściu.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...