Okej, więc sprawa wygląda tak: rozdziały poniedziałkowy i piątkowy (19.04., 23.04.) się nie pojawią. Nie martwcie się, nadrobimy to w maraton na majówkę :)
Choć głupio mi to przyznać, w pewnym momencie po prostu zasnęłam, gdy czekałyśmy z May na Petera – nieprzespana noc robiła swoje. Później tłumaczyłam to sobie w ten sposób, że chciałam zregenerować siły, kiedy tylko Peter wróci do domu. Tak, ja też w to nie uwierzyłam.
Choć byłam wściekła i zmartwiona, nie mogłam zostawić May, która zamartwiała się o Petera, a mi oczy tak nagle się zamknęły...
Obudziłam się około piętnastu minut później i zaczęłam na siebie krzyczeć (w myślach oczywiście), że zrobiłam coś takiego w tak poważnym momencie. Nie oszukujmy się – potrafię zaskakiwać ludzi. Zwłaszcza w ten mało pozytywny sposób. To wychodzi mi najlepiej.
Obiecałam sobie, że więcej nie zasnę, co okazało się trudniejsze po mojej małej drzemce. Musiałam poprosić May o zrobienie kawy, co również nie pomogło. Co to za głupi stereotyp, że kawa pobudza?
Naprostujmy to – kawa pobudza na jakieś dwadzieścia/trzydzieści minut, potem jednak znów chce nam się spać. A raczej mi. Ale to pomińmy.
– A co jeśli Peter był na tym promie? O mój Boże, przecież coś mogło mu się stać – lamentowała May. Położyłam dłoń na jej ramieniu i ścisnęłam je pokrzepiająco.
– Spider-Man i Iron Man byli na miejscu – wyjaśniłam po raz setny. – Nigdzie nie mówią o żadnych ofiarach, wszyscy bezpiecznie zeszli na ląd. Na pewno go tam nie było.
Na pewno nie było go tam w normalnych ciuchach.
– Nic mu nie grozi, jestem tego pewna.
Ze strony ludzi na pewno, nie jestem pewna co do wkurzonego Tony'ego Starka oraz sprawy, którą Peter miał zostawić policji, czego nie zrobił. A dobrze wiemy, jak kończą się wybuchy Starka.
Bałam się, że mógł zrobić coś Peterowi. Wolałam jednak nie okazywać strachu i być na tyle spokojna, w jakim stopniu pozwalało mi sumienie i własna gra aktorska. Mówiłam już, że w sytuacjach stresowych jestem naprawdę kiepska w utrzymywaniu emocji na wodzy? Nie? To teraz wiecie.
May oczywiście też wiedziała, więc w pewnym momencie wzięła mnie w ramiona, jakbym to ja bardziej potrzebowała wsparcia niż ona. Co nie było prawdą, choć ręce trzęsły mi się tak bardzo, że nie mogłam utrzymać kubka kawy, nie rozlewając jej.
Było już naprawdę późno, gdy usłyszałyśmy kroki tuż przy drzwiach wejściowych, które po chwili otworzyły się powoli.
Peter zamknął za sobą drzwi i, powłócząc nogami, usiadł przy stole. May podeszła do niego od razu, niemal wykrzykując, jak bardzo się o niego martwiła. Peter zdawał się jej nie słyszeć. Wpatrywał się tępo w przestrzeń, a w oczach miał łzy.
Zmarszczyłam brwi, widząc różowe spodenki i koszulkę ze sklepu z pamiątkami, którą miał na sobie. Coś było nie w porządku. I tak, stwierdziłam to po jego ubiorze oraz wyrazie twarzy, który sugerował, że zaraz się rozpłacze. W przyszłości zostanę Sherlockiem, mówię wam.
– Peter? – spytałam cicho, a on uniósł wzrok. Moje serce ścisnęło się boleśnie, widząc ból w jego oczach. Stało się coś złego. – Co się stało?
Chciałam do niego podejść, ale nie chciałam jednocześnie wpychać się na miejsce May, która teraz uniosła jego głowę, by na nią spojrzał. Dlatego stanęłam obok, możliwie jak najbliżej, ale też na tyle daleko, by nie odczuli tego jako naruszenie ich przestrzeni osobistej. Cholera jasna, oni byli rodziną, nie miałam prawa wtrącać się w żadne takie momenty.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...