[96] Nie chcę cię do niczego zmuszać

1K 71 118
                                    

Jeśli ten rozdział będzie straszny, to przepraszam, ale mam 38 stopni gorączki i nie potrafię normalnie funkcjonować. Wszelkie skargi należy składać w komentarzach.

A jeśli jeszcze nie wiecie, bo nie śledzicie powiadomień, rozdziały pojawiać się będą tylko w piątki :)

Po tym, jak nagle połowa ludzi znów się pojawiła, nie zapanował spokój, tak jak powszechnie myślano.

Ludzie wracali do swojego życia, odkrywając, że osoby, które kochali, popełnili samobójstwo, bo nie mogli znieść rozłąki z najbliższymi. Wracali do pustych, okradzionych i zdemolowanych domów, pozbawieni pracy. Pozbawieni jakiejkolwiek nadziei. Autorytetu.

Osoba, która uważana była za wręcz niezniszczalną, mogąca zrobić wszystko, nie żyła. Tony Stark umarł, zapewniając reszcie bezpieczny powrót.

I zostawiając cały ten bałagan na naszej głowie.

Jako że Lisa i ja byłyśmy znane jako córki Starka, to nas najczęściej pytano o zdanie. Lisa, wciąż ewidentnie w szoku po tym, co się stało, nie potrafiła się pozbierać ani poradzić z presją. Zamykała się w pokoju i rzadko z niego wychodziła, tworząc, niszcząc, krzycząc i płacząc. Często, gdy wracałam do pokoju po całym dniu spędzonym z radą miasta, na biurku leżały papiery, które zawierały plany usprawniające powrót do normalności.

A żeby wszystko wróciło do normalności, potrzebowaliśmy naprawdę dużo czasu.

Ubrałam czarne, obcisłe spodnie i założyłam na to skórzaną kurtkę. Za żadne skarby nie zmusiliby mnie, żebym założyła sukienkę. Nie ma mowy.

Tego dnia mieliśmy omawiać powrót uczniów do szkół. Wielu zapisało się na terapie, ale nawet psychologom ciężko było się pozbierać. Nauczyciele popadali w paranoję, zwykli mieszkańcy błąkali się bez celu po ulicach.

Wciąż unikali tego tematu. Tego, co stało się pięć lat temu. Jakby te pięć lat nigdy się nie wydarzyło.

– Allie, możemy porozmawiać? – Pietro wsunął głowę do mojego pokoju. Widząc, że przeglądam się swojemu odbiciu, wszedł do środka i przekrzywił głowę. – Powinnaś mieć pod spodem czerwoną koszulkę. Czytałem gdzieś, że czerwony oznacza pewność siebie, a przez to bardziej będą skłonni cię słuchać.

Uniosłam brwi, ale po chwili wahania zdjęłam kurtkę i podeszłam do szafy, wyjmując z niej czerwoną koszulę. Od niedawna w mojej szafie zawitały nowe kolory ubrań, co było szokiem dla wszystkich, nawet dla mnie. Ale różowego wciąż tam nie było.

– O czym chciałeś porozmawiać? – spytałam przez półprzymknięte drzwi łazienki. Szybko przebrałam bluzkę i wróciłam do pokoju. – Pietro? Wykrztuś to z siebie, nie mam całego dnia. Muszę spotkać się dzisiaj z kilkoma ważnymi ludźmi, zaakceptować projekty, podpisać jakieś cholerne ustawy... Słowo daję, czuję się jak prezydent. A mam jedenaście lat!

– Martwimy się o ciebie – wypalił w końcu. Przestąpił z nogi na nogę i przeczesał włosy. – Wszyscy. Ja też. Wszystko spadło na twoje barki. Ty się zajmujesz dosłownie wszystkim. Powinnaś odpocząć. Czy ty kiedykolwiek sypiasz?

Zmarszczyłam brwi i zatrzymałam się w pół kroku. Jedna myśl wślizgnęła się do mojego umysłu, ale nie mogłam jej pochwycić – jakby przelatywała mi przez palce.

Kiedy ostatnio spałam?

Spojrzałam na zegarek i zmrużyłam oczy, by odczytać godzinę. Potem przeniosłam wzrok na Pietra, który oczekiwał odpowiedzi, z rękami skrzyżowanymi na piersi.

Na co czekał?

– Przepraszam, ale muszę iść. Jeśli się nie pospieszę, to się spóźnię.

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz