Kilka minut później wbiegłam do mojego pokoju. White miauknęła cicho i podeszła do Parkera, ocierając się o jego nogi.
- Bezpiecznie Jarvis - mruknęłam cicho. Kiedyś Tony ustawił szyfr, dzięki któremu będzie wiedział czy jestem sama w pokoju, lub jest tu ktoś, kogo nie chcę widzieć. Dlatego przy każdym wejściu, muszę powiedzieć te słowa. Jeśli nie odezwę się w przeciągu dwóch minut, Jarvis zacznie nagrywać pokój, a po kolejnych dwóch wzywa Avengers.
Jeszcze nigdy nie zapomniałam powiedzieć tych dwóch ważnych słów. Wolałam nie drażnić bohaterów.Wyjęłam z szafy ubrania, w które po chwili się przebrałam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że brunet stoi plecami do mnie, a jego postawa wyrażała jedno wielkie skrępowanie. Nawet nie reagował na siedzącą u jego stóp White, która domagała się jego uwagi. Po chwili zdała sobie sprawę, że chłopak ją ignoruje, więc odeszła obrażona na swoje posłanie.
- Już możesz - zachichotałam i schowałam telefon do kieszeni czarnych spodenek.
Parker odwrócił się w moją stronę, a jego czerwone policzki były aż nazbyt widoczne w półmroku pokoju.
- Ostrzegaj następnym razem - wyszeptał, utkwiwszy wzrok w podłodze.
- Sądzisz, że kiedyś będzie następny raz? - zapytałam, unosząc brwi prześmiewczo, a wtedy jego rumieniec stał się jeszcze większy, o ile było to możliwe.
Ruszyliśmy do kuchni, gdzie tata robił sobie coś do jedzenia.
- Jakie są obrażenia? - spytał, gdy mnie zauważył.
- Potłuczone żebra, posiniaczony brzuch, szrama na ręce i zajebisty humor - zaśmiałam się. Nieczęsto można pokonać Zimowego Żołnierza. Podstępem, ale jednak.
- Język - warknął, a w odpowiedzi wysłałam mu buziaka w powietrzu.
- Co robisz? - szybko zmieniłam temat.
- Kanapki. Dzisiaj nie zapowiada się nic lepszego na obiad. Tony uznał, że "Co upolujecie to zjecie" - mruknął, kładąc dwie kanapki na talerz.
- Oh, no dobra.
Przez chwilę przyglądałam się jego poczynaniom. W pewnym momencie wyciągnąłam rękę i szybkim ruchem zabrałam mu talerz i pognałam do windy. Oczywiście Parker za mną.
- Allie!
- Też cię kocham! - krzyknęłam, zanim drzwi windy się zamknęły.
Oparłam się o ścianę i spojrzałam na rozbawionego Parkera, który patrzył prosto na mnie.
- No co? - zapytałam, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Nic, nic - odpowiedział, ale jego twarz rozjaśnił uśmiech, a oczy zaiskrzyły.
Dochodziła pora obiadu, więc słońce było jeszcze wysoko na niebie, kiedy wyszliśmy na obszerny dach.
- To moje ulubione miejsce w całej wieży - powiedziałam, siadając przy samej przepaści. - Lepiej mi się tutaj myśli.
Peter niepewnie usiadł obok mnie, uważnie mi się przyglądając.
Podsunęłam mu talerz z kanapkami. Po chwili postanowił się poczęstować.
- Wiesz, kiedyś zrzuciłabym cię z dachu bez zastanowienia - przerwałam ciszę między nami. Chłopak spojrzał na mnie przerażony, głośno przełykając kawałek kanapki.
- A teraz? - wyjąkał brunet, a ja spojrzałam na jego bladą twarz.
- Jesteś spoko Peter - mruknęłam cicho i szturchnęłam go łokciem w żebra. Zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz od kiedy go spotkałam, wypowiedziałam jego imię.
![](https://img.wattpad.com/cover/187479768-288-k240981.jpg)
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanficᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...