Przypominam, że macie jeszcze niecały dzień (do 31 lipca do godziny 23.59) na głosowanie!
Gdyby nie to, że czułam, jakbym miała zaraz umrzeć, to pewnie zaczęłabym się śmiać jak szalona z tak okropnego żartu. Zdołałam jedynie uśmiechnąć się krzywo, zanim się rozkaszlałam. Oczy mi łzawiły, walczyłam o każdy oddech.
Dopiero po chwili udało mi się dojść do siebie.
– Czy to zły moment, żeby powiedzieć, że na mój widok zaparło ci dech w piersiach? – spytał, a ja przewróciłam oczami.
– Naprawdę nie stać cię na nic lepszego? – zapytałam z nieskrywanym sarkazmem. Pietro uniósł brwi i skrzyżował ramiona na piersi.
– Hej, to nie ty błąkałaś się po zaświatach, zastanawiając się, dlaczego nagle wywaliło cię z Ziemi.
– Wolałbyś nie widzieć, co się wtedy działo – wyszeptałam. Odchrząknęłam i zaczęłam mrugać, by odgonić łzy.
Pietro się skrzywił i usiadł na skraju łóżka. Chciał położyć rękę na moim ramieniu, ale najwidoczniej wciąż byłam za słaba i moja moc się jeszcze nie odnowiła, bo tylko przez nią przeniknęła.
– My wiemy, co się wtedy stało, Allie – powiedział. Dopiero po chwili zrozumiałam, że mówiąc my, miał na myśli wszystkich umarłych. Wbił wzrok w monitor, który wspaniałomyślnie pokazywał, że moje serce nie pracuje. Pulsometr leżał smętnie na ziemi wraz z przeróżnymi diodami. Niektóre wyrwałam ze swojego ciała, przez co z małych ranek wciąż sączyła się krew. – Niektórzy załamali się tym, że stracili rodzinę i przyjaciół – kontynuował smutnym głosem. – Oni... odebrali sobie życie. Uważali, że nie ma już nic, co trzymałoby ich na tym świecie. Ale po drugiej stronie nie było tych wszystkich istot. Nie pojawiły się po tym, jak Thanos... Tak jakby nigdy nie istniały.
Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Ilość ofiar głupiego pomysłu Thanosa była wręcz zatrważająca.
– Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo się bałem – mówił dalej. – Bałem się, że ty też zginęłaś z rąk Thanosa. Zwłaszcza że minęło tyle czasu, a ty wciąż mnie nie przywoływałaś... Tak cholernie się o ciebie bałem, Allie – szepnął.
Przełknęłam gulę w gardle. Spojrzałam na zakrwawioną plamę na jego kostiumie. Już nie przerażała mnie tak jak kiedyś. I choć się jej nie brzydziłam, miałam nadzieję, że za chwilę odzyskam siłę na tyle, by go uzdrowić.
– Ale to już nie ma znaczenia – dodał wesoło, co przy obecnej sytuacji na świecie oraz moim wisielczym humorze wydawało się kompletnie nie na miejscu – bo znów jesteśmy razem. Jakkolwiek dziwnie to brzmi. Pomóc ci w czymś? Może coś podać?
Dobra, teraz ewidentnie się już nabijał.
Mimo że straciłam już tak wiele, cieszyłam się, że Pietro pozostał niezmienny. Wciąż bolało mnie to, że nie zdążyłam powiedzieć Wandzie o jej bracie.
Wanda. Czy ona wciąż żyje, czy też zamieniła się w proch?
Z nowym celem, który dodał mi sił i otrzeźwił umysł, spojrzałam na ducha i uśmiechnęłam się krzywo.
– Oczywiście, że możesz mi pomóc. Pomożesz mi wstać i pójść do Tony'ego – oświadczyłam. Tam, gdzie Tony, tam reszta. A tam, gdzie reszta, tam odpowiedzi.
Pietro popatrzył na mnie, jakbym kompletnie postradała zmysły. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby tak było.
– Allie... To chyba nie jest realne – odpowiedział. – Jesteś za słaba. Ledwie przeżyłaś, nie możesz nawet usiąść, a co dopiero wstać i gdzieś pójść. Nie wspominając o tym, że nie mogę cię dotknąć.
CZYTASZ
Nie udawaj kujonie | Peter Parker
FanfictionᏢᎪᎡᎢ ᏫNᎬ & ᎢᎳᏫ Pomiędzy ratowaniem świata, spaniem, jedzeniem i problemami z nieznośnym pająkiem mam kilka minut przerwy dziennie. Ten czas zainwestowałam w opisanie wam mojej historii. Wejdź, a się przekonasz - moje życie jest skomplikowane, lecz n...