[26] Arina Petrenko

1.7K 76 141
                                    

To było najkrótsze odprowadzenie w dziejach. Polegało na tym, że wraz z Peterem, mamą, Tonym i Lisą weszliśmy do windy i w ciszy wjechaliśmy na samą górę. Następnie z niej wysiedliśmy i oddałam swoją walizkę jakiemuś mężczyźnie w czarnych okularach przeciwsłonecznych i słuchawce. 

Wyglądał jak... o albo inaczej. Kojarzycie takie filmy o kartelach narkotykowych? Boss mafii jest zawsze takim ciasteczkiem! Taki cichy, groźny, zazwyczaj bardzo przystojny. A teraz kojarzycie tego gościa, co zawsze w takich filmach umiera jako pierwszy? Ta, tak wyglądał facet, który siłował się z moim bagażem, choć wcale nie włożyłam zbyt wiele ciuchów do środka.

Dobra, koniec tych żartów.

Odwróciłam się do Tony'ego i lekko go uściskałam.

– Uważaj na siebie młoda. Pilnuj się mat... Natashy i słuchaj jej. – ostrzegł mnie. Pierwszy raz widział go takiego poważnego. – Nie rób głupot.

– Postaram się, ale niczego nie obiecuję. – Chciałam rozładować atmosferę, ale najwidoczniej obrałam złą taktykę. – Żartowałam.

– Allie, pospiesz się! – Mama wystawiła głowę z odrzutowca i posłała mi zniecierpliwione spojrzenie.

– Już idę! – odkrzyknęłam, przyciągając do siebie Lisę. – Przypilnujesz dla mnie White, prawda?

– A myślisz, że kto się nią zajmował, gdy ty balowałaś w Asgardzie – prychnęła z udawaną złością, by po chwili znów mocno mnie przytulić. – Przywieziesz mi jakąś pamiątkę z Rosji?

– Oczywiście – zapewniłam ją i uśmiechnęłam się do Petera.

– Allie, ja... – zająknął się, a potem zamilkł. Gdy się nie odezwał, mocno go przytuliłam. Oddał przytulasa. – Obiecaj, że wrócisz – wyszeptał drżącym głosem.

– Napiszę ci, kiedy tylko będziemy w Nowym Jorku – obiecałam i podbiegłam do odrzutowca, bo Natasha wyglądała, jakby chciała siłą zaciągnąć mnie do środka.

Usiadłam przy oknie w wygodnym fotelu i machałam do przyjaciół tak długo, aż zabolała mnie ręka. Kiedy zniknęli mi z oczu, westchnęłam cicho i oparłam nogi o drugi fotel. Nie spałam od niemal dwóch dni, musiałam wyglądać jak panda. Oczy same mi się przymykały.

– Lepiej się wyśpij – poleciła Natasha, jakby wcale nie zauważyła, że właśnie zasypiam. – Musisz być gotowa, bo gdy tylko wylądujemy, nie będzie czasu na zwiedzanie. A o zostawaniu na noc u chłopców i wracaniu w ich ubraniach porozmawiamy sobie później.

No i jak tu wytłumaczyć tej kobiecie, że ja tylko mu pomagałam wsmarować maść w posiniaczony brzuch? Wszyscy od razu myślą, że potem doszło do jakichś nieprzyzwoitych rzeczy. Jednak nie wszyscy pamiętają o tym, że coś spełnia się dopiero wtedy, kiedy dwie osoby tego czegoś pragną. Jeśli to jednej osobie po głowie chodzą nieprzyzwoite rzeczy, a druga myśli o byciu superbohaterem, to żadnych nieprzyzwoitych rzeczy nie będzie. No i właśnie do takich rzeczy nie doszło. Czy zabrzmi to dziwnie, gdy powiem, że szkoda?

***

Naprawdę sądziłam, że wszystko będzie toczyło się wolniej. Może nawet zwiedziłybyśmy coś ciekawego albo odwiedziły Putina i poznały sekret jego nieśmiertelności (jestem pewna, że on jest jakimś wampirem, nie żartuję). 

Kiedy mama mnie obudziła, byłyśmy na jakimś lotnisku. Natasha wyjaśniła mi, że teren ten należy do T.A.R.C.Z.Y., gdy go opuścimy, nie będą mogli nam pomóc. Te słowa spowodowały, że omal nie zemdlałam, ale posłusznie ruszyłam za mamą. 

Nie udawaj kujonie | Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz